Bobbi Brown Pot Rouge (Róż w kremie) 

Kiedy poprosiłam Panią w Douglasie o pomoc przy wyborze różu i pokazała mi to coś w kremie byłam przerazona bo nigdy nie byłam przekonana do tego typu kosmetyków. Po zastosowaniu uprzedzenia odstawiłam w kąt. Pięknie to wygląda, świeżo, soczyscie, mój kolor to 24 fresh melon. jako minus odnotuję to, ze na ustach nietrzyma się zbyt długo, na policzkach ok 8h. Używam tego produktu od: 1 tydzień Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1

To mój pierwszy kosmetyk o takiej konsystencji. Mialam obawy przed nią, bo w wyobraźni widziałam bakterie zbierające się na powierzchni kosmetyku nakładanym często palcem (naewet bardzo starannie umytym ale jednak palcem). Ale w koncu ślubu z Pot Rouge nie bierzemy i nie będzie służył całe życie. Mam odcień Powder Pink - taki spokojny, zgaszony róż. Na policzkach nie daje fluorescencyjnego połysku. Nie wygląda tandetnie. Bardzo naturalny efekt. Można go stopniowac. Przy delikatnym nałożeniu daje efekt (u mnie, bo to zależy od odcienia) naturalych rumieńców. Naprawdę bardzo subtelny. Ale można też osiągnąć efekt makijażu lalki (w pozytywnym znaczeniu) jeśl inałożymy go nieo więcej. Mój kolor jest jasny co sprawia, że przesada nie jest łatwa. Myslę, że jest dla dziewczyn z cerą normalną ewentualnie suchą cerą. Przy cerze tłustej może się nie sprawdzać. Cera powinna być też jednolita. Wszelkie niedoskonałości taka konsystencja podkresla. Nakładam go na podkład Diorskin Nude ale wcześniej na Clinique Moisture Tinted. I na kremie koloryzujacym wyglądał w moim przypadku nawet lepiej (co zaskakuje). Na ustach daje mój ukochany naturalny efekt. Bardzo podoba mi się jednocześnie w obu tych rolach. Monochromatycznie:) Jeśli myjemy ręce i przestrzegamy daty ważności od otwarcia pudełka - WARTO. Opakowanie takie BB.