Cóż, sroczka ze mnie ( ładniej można powiedzieć " estetka " :P ), lubię ładne opakowania i ( jesli chodzi o kolorówkę ) opakowanie koszmarek czasem mnie zniechęca do zakupu.
Tutaj też zaczęło się od opakowania, bo naprawdę przyciąga wzrok !
Wygląda jak eleganckie etui na telefon ( skórka jest delikatnie lakierowana, nie na wysoki połysk ;-) ) z logo YSL i takiej też jest wielkosci. To naprawdę kompaktowa paletka ! Jakość wykonania naprawdę trzyma poziom i nie godzi w prestiż marki, co czasem niestety się zdarza ;-). Zamyka się na mocny magnes, co jest więcej niż wygodne.
W środku mamy wielkie lusterko ( tzn. stosunkowo " wielkie ", bo zajmuje całą spodnią stronę wieczka ) i naprawdę można się " do niego " malować.
Jeśli chodzi o zawartość - również nie rozczarowuje !
Od razu zaznaczę, ze pierwsza edycja paletki ( ta ze zdjęcia zgłoszeniowego ), wypuszczona w lipcu 2011 tak dobrze mi służy, ze zdecydowałam się także na nową, grudniową wersję - " Black Edition " w czarnym etui, będę więc oceniać dwa warianty kolorystyczne.
W paletce mamy : 4 cienie, 2 szminki , blush oraz aplikatory.
Cienie : muszę szczerze przyznać, ze w kazdej z palet jest pół na pół. Tzn. dwa bardzo dobrze napigmentowane ( w tym jeden zachwycający ;-) ) oraz dwa o słabej pigmentacji.
W różowej wersji najsłabszym punktem jest jasny róż , lilaczek jest nieco lepszy, ale też szału nie robi. Natomiast dwa pozostałe kolory rekompensują te braki - piękny taupe, którego używam także do brwi oraz bajeczny ciemny i mroczny fiolet, który jest najlepiej napigmentowanym cieniem, jaki widziałam w życiu.
W przypadku czarnej sytuacja się powtarza : biel ( z zaskakującym różowym połyskiem ) oraz brzoskwinia są średnie, ale stare złoto oraz czerń ( w rzeczywistości ciemna szarość - grafit ) mają naprawdę świetną pigmentację i znowu ratują sytuację.
Jesli chodzi o efekt, cienie są satynowe, ale niektóre usiane są drobinkami, co , przyznam, bardzo mi się podoba, ponieważ efekt jest dyskretny, a drobinki nie osypują się.
Konsystencja cieni jest dość sucha i " sypka " ( a mimo tego raczej nie osypują się ), więc jesli lubicie kremowe cienie , to nie to. Ja lubię sypkie, więc super.
Warto zaznaczyć, ze są naprawdę trwałe i łatwo się cieniują ( a nie mam wprawy ).
Szminki :
W różowej - jak się można spodziewać , róże :D Jeden jaśniejszy, taki troszkę " Barbie ", drugi to bardziej fuksja.
W czarnej zdecydowanie kolory bardziej " dojrzałe " : nasycone bordo i brąz z nutą czerwieni.
Jakość mazideł do ust jest świetna, są kremowe, więknie pachną, nie wysuszają ust.
Mnie bardziej pasują szminki z wersji różowej, ale tych z czarnej też używam, zwłaszcza teraz, zimą.
Róże :
Zakochałam się :D
Obydwa są naprawdę bardzo jasne, więc jedynie bladolica będzie miała z nich radochę.
W różowej wersji paletki, tym razem " zaskakująco " pojawia się piękny brzoskwiniowy różo - rozświetlacz, o delikatnym, metalicznym efekcie ( jak Colorama YSL w wersji " soft " ). Mój hit !.
W czarnej mamy bardzo subtelny i dziewczęcy średni róż, dość neutralny. Taka matowa ( no, satynowa ), jaśniejsza wersja Coralisty - dla mnie ładniejsza.
To, co mnie zachwyca to konsystencja i trwałość. No i łatwość obsługi, nie ma mowy o plamach. A kolory, zwłaszcza ten z różowej, raczej niespotykane.
Podsumowując : mam nadzieję, ze wyjdą kolejne edycje, bo to naprawdę bardzo dobre produkty. Cena rozsądna, biorąc pod uwagę ilość produktów i ich jakość.
Kompletny zestawu do makeupu w jednym, warto !