Guerlain Blush Duo Podwójny róż do policzków

Mam odcień Red Hot - to nie jest łatwy kolor. Gdyby nie to, że przy jakimś street beauty w D pomalowano mnie tym duo i wyglądał świetnie, nigdy bym sama nie zdecydowała się na ten kolor. Po makijażu Guerlainem w D kupiłam meteoryty i tusz, róż sobie wtedy odpuściłam (mój portfel nie dał już rady), ale strasznie chciałam mieć Blush Duo. Latem S miała wyprzedaże online i mój wymarzony Red Hot był po 139 zł. Zamówiłam od razu. Przyszła paczka i zaraz po rozpakowaniu pierwszy zgrzyt - kartonik jakiś taki ściochrany, powycierany, otwarcie zaklejone zwykłą taśmą. Wyglądał na mocno zużyty. Ale otworzyłam pudełko - w środku eleganckie, złote puzderko z zawartością. Po otwarciu- piękny duecik, zapach typowy dla marki. Użyłam załączonego pędzelka - beznadziejny: na policzkach placek, nie do roztarcia. Po umyciu twarzy zaaplikowałam podkład, puder, a na to róż pędzlem Zoeva 127 - bardzo mało, właściwie tylko musnęłam pędzlem oba kolorki. Efekt był znacznie lepszy. Ale po trzech dniach róż skamieniał!! Guerlain, 6 gram za ponad 200 zł (cena regularna) pokrył się grubą, skamieniałą warstwą! Chciałam reklamować w S, ale stwierdziłam, że użytego produktu pewnie nie wymienią. Zeskrobałam skamielinę paznokciem i róż był znowu ok. Po dwóch tygodniach znowu kamień. I tak się bawię od dwóch miesięcy w co dwutygodniowe zeskrobywanie kamienia. Na pudełku nie ma daty produkcji; nie wiem, czy sprzedali mi produkt felerny czy przeterminowany, ale z pewnością wybrakowany. Mimo tego kamienia i zeskrobywania, różu jest ciągle sporo. Plusy: - bardzo wydajny - doskonała pigmentacja - przy minimalnej ilości produktu widoczny efekt - bardzo trwały - nie do zdarcia aż do demakijażu - nie wysusza, nie podrażnia - przyjemny zapach - delikatne rozświetlenie - estetyczne, eleganckie, porządne opakowanie Minusy: - kolorem Red Hot można sobie zrobić krzywdę - zbyt szczodra aplikacja to efekt buraka na twarzy, wtedy trudno rozetrzeć - trzeba zmyć - róż kamienieje - może mam felerny egzemplarz, ale oceniam to, co mam. - pędzelek beznadziejny, nie do użycia Podsumowanie: Oceniam produkt, który dostałam (pewnie wybrakowany/przeterminowany) - kamień pojawiający się na różu za ponad 200 zł to porażka, zdzieranie go paznokciem mocno uszczupla to 6 g, dlatego mimo licznych zalet tego produktu (wydajność, trwałość), nie mogę dać mu więcej, niż 2,5 gwiazdki. Gdyby róż za np. 20-30 zł miał taki defekt, byłoby to do przełknięcia, ale Guerlain za tyle kasy?! No ludzie.... Używam tego produktu od: ponad 2 miesięcy Ilość zużytych opakowań: 1 w trakcie

Posiadam odcień Golden Heigh. Róż ma przepiękne opakowanie, zdobi moją kosmetyczkę. Pachnie jak Meteoryty, co dla mnie jest ogromnym plusem. Na początku myślałam, że odcień będzie dla mnie za ciemny, ale faktycznie, nie można zrobić sobie nim krzywdy. Bardzo przyjemnie się go nakłada. Nawet dołączony pędzelek daje radę. Odejmuję pół gwiazdki, bo często mi znika w ciągu dnia i muszę go poprawiać. Używam tego produktu od: 2 miesiące Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Róż jest rewelacyjny (odcień 03 over rose). Łatwa aplikacja, buzia wygląda na wypoczętą..efekt jest naprawdę jak z gazety :) Zapach jak przystało na Guerlaina też niczego sobie ;) Róż jest wart swojej ceny i powinien się znaleźć w każdej kosmetyczce. polecam !

Dla mnie ten róż nie ma żadnych minusów. Począwszy od opakowania, które wygląda bosko, jest solidnie wykonane i praktyczne. Kolor też mi się bardzo podoba (mam Chick Pink). Zapach.. mm... Efekt na skórze jest bardzo ładny. Jest łatwy w aplikacji, trudno nim sobie zrobić krzywdę. Jest wydajny. Bardzo trwały. Czasem po całym dniu na mojej twarzy widać resztki kosmetyków, a róż jak był podczas malowania, tak jest nadal, prawie nienaruszony. Polecam!! Używam tego produktu od: 2 lata Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego

Guerlain się spisał:) Róż jest świetny i zaraz po Chanel zajmuje miejsce w moich ulubionych kosmetykach do policzków. Mam kolor Pink Punk. Trochę odważny w opakowaniu, na buzi naturalny rumieniec. Po pierwsze podoba mi się to że są dwa kolory. Można je łączyć i stosować osobno, również modelować twarz. Pink Punk jest najmniej "błyszczący" z dostępnych kolorów co mi bardzo odpowiada. Róż jest niesamowicie trwały. Czasem tylko muszę go poprawić w ciągu dnia. Dobrze się go nakłada, bo pigmentacja jest odpowiednia. Ani nie zrobimy sobie nim krzywdy ani nie trzeba długo machać pędzlem. Do samej aplikacji polecam raczej nieco twardsze zbite włosie. Również dołączony pędzelek się sprawdzi. Opakowanie cudne. Cenowo bomba ale przy takiej wydajności warto. Na lotnisku widziałam go nawet za 35 euro. Dodam jeszcze, że kocham ten zapach kosmetyków Guerlain:) Używam tego produktu od: trzech miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Posiadam 2 odcienie i jestem uzależniona!! Mój ulubieniec to pink punk Tak jak poprzedniczka uważam że nie można zrobić sobie nim krzywdy. Jednak wysokopółkowe produkty bronią się same ;-) Jak mam go na twarzy to zawsze jakaś dziewczyna spyta: "jakiego różu używam". Owszem, cena jest wysoka, ale warto zainwestować w jeden fajny kosmetyk niż kupować kilka kiepskich. Dodam tylko że częściej używam ich oddzielnie - ciemniejszy pod kości policzkowe do konturowania i róż wyżej. Polecam w 100%. Możecie go umieścić w liście do Św. Mikołaja ;-) Używam tego produktu od: roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie dwóch

ma odcien peach boy i jestem zachwycona. róż jest dziecinnie łatwy w nakładaniu, ja po prostu mieszam oba odcienie i nakładam na kości policzkowe a efekt jest naprawdę wow, jak z okladek magazynów. kolejny produkt Guerlain, który mnie zachwycił. zalety: - łatwy w nakłądaniu - wydajny -trwały - piękny efekt - sto razy lepszy niż zachwalane clinique i mac jedyny minus to cena, no ale Guerlain to wysokopólkowa marka. polecam!! wart każdej złotówki Używam tego produktu od: 3 miesiecy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Dziwi mnie, że ten róż ma tak mało recenzji. Nigdy nie przepadałam za nadmierną ilością różu i żeby uzyskać maksymalnie naturalny efekt musiałam nieraz nieźle się namęczyć, starannie dopracowując technikę nakładania. Od razu powiem, że nie stosuję się do żadnych zasad co do nakładania różu, odkąd mam też róż Guerlain, no może poza taką że nie nakładam go pod oczy :) Używam nawet pędzelków jak kabuki i wtedy po strzepnięciu nadmiaru wklepuję najpierw tuż przy linii żuchwy, czasem jak chcę mocniejszy efekt wcieram mocniej. Muskam potem pędzlem do pudru. Czasami tylko wklepuję kabuki. Nie lubię też typowych skośnych pędzli do różu, po prostu maluję się jak mi fantazja podpowiada. Czasami nakładam wysoko na policzki, pomimo że mam okrągłą buzię, czasem więcej po bokach twarzy, czasem muskam całe policzki..No ale wtedy nakładam go naprawdę mało. Miałam wcześniej między innymi pudrowy róż Diora, ale był \'płaski\' jeden mocny kolor, dużo pigmentu i łatwo było o plamę. W końcu przestałam go używać i oddałam koleżance. W międzyczasie przestawiłam się na róże kremowe, były zdecydowanie wygodniejsze latem. Tutaj zachwyciło mnie, że jest dodatkowy jasny kolor i w tym moim zdaniem tkwi sekret, że nakłada się go tak po prostu bez specjalnego zastanawiania się. Długo zastanawiałam się nad kolorem pomiędzy 01 a 02 i w końcu wybrałam 01, który wygląda jakby był w koralowych odcieniach, ale nałożony pędzlem na policzki zmienia się w bardzo subtelny róż. Oczywiście zależy jak się go nakłada, ja zawsze mieszam dwie części i dzięki temu nie muszę martwić się, że przesadzę. Odcień ten z drobinkami jest praktycznie niewidoczny, efekt jak z meteorytów - bardziej gra światła niż faktyczne drobinki. Pędzelek w opakowaniu jest ok, ale ja go nie używam poza dodawaniem ostatecznego muśnięcia kolorem z tej jasnej części, co robię rzadko, wolę wykończyć meteorytami. Jak chcę mocniejszy efekt błyszczenia na kościach policzkowych nakładam na niego rozświetlacz Bobbi Brown albo Mac\'a. Świeżo nabyłam limitowane meteoryty i wolę na ten moment subtelny look, a nałożone na ten róż powodują że czuję się jak rusałka wyłaniająca się z wody... Boski, delikatny, subtelny. Trzyma się cały dzień i wystarczy pewnie na całe wieki, w ogóle go nie ubywa..Podoba mi się jeszcze bardzo kolor jak na zdjęciu, ale to dopiero latem teraz jestem za jasna. Polecam szczególnie tym, które zniechęciły się kiedyś do nakładania różu, bo z tym jest naprawdę lekko i przyjemnie. Używam tego produktu od: 3 miesiące Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Posiadam i oceniam odcień 01 Peach Boy. Róż nie należał kiedyś do moich kosmetyków typu "must have", ale ten jeden z pewnością na dłużej zagości w mojej kosmetyczce. Zaczynając od pięknego opakowania, a kończąc na fantastycznym kosmetyku który potrafi wydobyć z twarzy to co najlepsze :). Odcień górny jest matowy, dolny zaś to opalizująca "mgiełka". Ja stosuję obydwa odcienie razem (najpierw mat, potem ten jaśniejszy opalizujący, który posiada maleńkie drobinki i ładnie rozświetla cały efekt). Można używać także osobno - przy czym mat wygląda fajnie i naturalnie, zaś sam odcień opalizujący jest u mnie zbyt mało widoczny (mimo iż mam bardzo jasną cerę). Niestety trzeba uważać z aplikacją, bo róż można szybko "przedawkować". Jest szalenie wydajny (mimo częstego stosowania w pudełeczku widać ledwie "muśnięcie" produktu). Dodatkowym atutem jest załączony pędzelek - myślałam, że to będzie kolejny niepotrzebny gadżet (jak to zazwyczaj jest z takimi dołączanymi pseudo-pędzelkami w zestawie), a tu niespodzianka - pędzelek fantastycznie się sprawdza w nakładaniu tego różu (dodam, że testowałam go w porównaniu z rożnymi typami pędzelków do różu Sephory). Polecam ten produkt, bo warto! Używam tego produktu od: 2 miesięcy Ilość zużytych opakowań: jedno w trakcie

Czekałam na te róże od kuszących zapowiedzi bloggerek i już w lipcu kiedy pierwsze produkty z linii Fall 2012 pojawiły się na serwisach internetowych kupiłam. Wiedziałam, że róż to mój kosmetyk no 1 , moje absolutne must have, a Guerlain dotąd nie zawiódł jakoś spektakularnie, więc zaryzykowalam. Co do odcienia - wybrałam 01 Peach Boy. Na Red Hot i Pink Plum jestem za mało odważna, a Golden High kojarzył mi się z brązerem. Nowatrostwo w tych różach ma polegać na połączeniu matu i odcienia dajacego korespondujacy kolor tyle, że z efektem glow. W innych markach to było- u Guerlain to nowość. W Beach Boy górny róż jest matowy - nie satyna, ale taki prawdziwy mat. Mozna nim uzyskać delikatny woal koloru, ale łatwo też przesadzić i wtedy brzoskwinia zmiania się w marchewkę. Róż ma taką formułę, że trzeba mieć chwilę cierpliwości- przynajmniej przy moim odcieniu. Tym niemniej można uzyskać piękny brzoskwiniowy rumieniec, który i na jasnej (względnie) i na nieco ciemniejszej karnacji jest moim zdaniem uniwersalnie dziewczęcy i ładny. Odcień niżej połóżony w puderniczce jest opalizujący. Zawiera drobinki. W przypadku Beach Boy one są złote, w innych odcieniach (które już widziałam na własne oczy)dopasowane do tonacji. Drobinki są delikatne, nie ma efektu bombkowego. to taki wykończeniowy glow. Próbowałam nosic te róże oddzielnie. W przypadku pierwszego (górnego) jest to możliwe i ładnie wygląda. Sam dolny odcień jest prawie niewidoczny. Złotawo-brzoskwiniowa poświata na buzi. Nie daje koloru, tylko bardzo, bardzo lekki glow. By może w przypadku bardzo jasnych cer będzie dawał jakiś kolor- u mnie jest tylko wspomniany glow. Ten dolny :) róż może być łączony z górnym, ale pięknie łączy się też z Chanel Malice albo z koralowym fragmentem brązera Terra Azzurra. Właśnie tam gdzie padał zarzut o karotkowy odcień- ten róż łagodzi kolor. Wydobywa ukrytą subtelność. Pieknie też wygląda kiedy muśniemy nim miejsca pod brwiami od zewnętrznej strony. Jest wielofunkcyjny a myslałam, że będzie dodatkiem do górnego większego różu. Pędzele i lusterko są poręczniejsze niż w pudernicze różu Joues Contraste. Nosiłam ten róż na dwa sposoby: 1.Na podkład Guerlain Lingerie Peau i muśnięcie sypkigo YSL. w tym wypadku trwałość była zaskakująco długa. Właściwie do końca (czyli do demakijażu co oznacza 8-10 godzin) róż był i praktycznie jego intensywność nie zmieniła się od momentu nałożenia. 2.Na krem koloryzujacy Clinique - i tutaj trwałość krótsza, ale też i na krem nakładałam tak żeby mieć efekt sheer (czyl iwięcej dolnego różu). Podsumowując:) Oceniam ten róż wysoko. Trudno mi nazywać go ulubionym, bo róże kocham i to jedyne kosmetyki kolorowe w których pozwalam sobie na szaleństwo urodzaju. Napewno to bardzo dobry róż i mając odpowiedni odcień, pędzel i czas można się w nim zakochać tej jesieni:)