Bio - Essence V Face Series, Face Lifting Cream with ATP Krem liftingujący

Ten krem doczekał sie wielu recenzi na zagranicznych blogach. Myśląc ze zdziała cuda i u mnie kupiłam go i ja. Czy jest to zły krem? Nie, tego nie powiem. Przyjemnie sie go stosuje , dobrze sie wchlania, cera jest po nim jakaś taka dobrze nawizona, jednolita, świetny pod makijaż. Nawet za pierwszym razem czylam takie mikromtowienie( bardzo minimalnie), potem juz nie. Wydajny. Jednak mając na uwadze cenę i obiecanki nie kupie go raczej więcej. Nie zauważyłam działania przeciwzmarszczkowego, v- tworzącego brodę ;p a jedynie dobrze nawilżający i tyle. Jako nawilzacz moze być. Używam tego produktu od: Używałam prZez 3-4mies Ilość zużytych opakowań: 1 pelnowymiarowe

Zastanawiam się, w jak bardzo wydumane zapewnienia o działaniu kosmetyków jestem jeszcze w stanie uwierzyć. Dawno dawno temu, gdy nie było jeszcze internetu i kosmetycznych blogów, a tylko reklamy, sprawa była prosta - wszystkie gruszki zalatujące podejrzanie wierzbą kwitowało się machnięciem ręki. Teraz jednak, gdy nawet zakup durnych wacików można skonsultować w sieci, sprawa się niestety komplikuje... Jak nietrudno po tym wstępie zgadnąć, robiący podobno furrorę w Azji krem \'odchudzający twarz\' mojej twarzy nie odchudził. Ani trochę (pomiary centymetrem przecież nie kłamią). I to mimo zachwytów wielu kosmetycznych blogerek. Nie twierdzę bynajmniej, że te wszystkie pozytywne recenzje to ściema i nie mam do nikogo pretensji. Oprócz siebie, że nie zakupiłam wcześniej piekielnie drogiej z powodu kosztów przesyłki na Allegro próbki. Nie mam pojęcia, jakiemu procentowi użytkowniczek ten krem rzeczywiście pomógł zwęzić twarz i wymodelować podbródek w kształt litery V. Wiem jednak, że gdyby mnie pomógł, rozpisywałabym się o tym w sieci gdzie tylko popadnie. I może właśnie w tym tkwi źródło jego internetowej popularności. No ale wciąż sporo rzeczy pozytywnych mogę o tym produkcie napisać. Przede wszystkim bardzo ładnie matuje. I to w zupełnie nieagresywny sposób (tzn. nie wysusza). Akurat w tym przypadku widać, że ma się do czynienia z produktem z wyższej cenowo półki. Również nie zapycha, moje zaskórniki od czasu, gdy go stosuję, uległy zmniejszeniu (chociaż nie można tu oczywiście wykluczyć działania tony wciąż to nowych mazideł zalegających w mojej łazience). Wydaje mi się także, że nieco zmniejszył mi się trądzik. Skóra sprawia teraz wrażenie gęstszej (w tym ostatnim przypadku jest to zdaje się efekt mocno subiektywny) i nieco bardziej napiętej. Gdyby jednak producent obiecywał tylko wspomniane wyżej dobrodziejstwa, 140 zł bym na ten kosmetyk nie wydała. Poza tym po wcześniejszej porażce z Marvel Gelem zaczynam podejrzewać, że kosmetyki dr Dr Tor Lam Huata (założyciela marek Ginvera i Bio-Essence) po prostu nie są produktami dostosowanymi do potrzeb mojej skóry. Opakowanie ładne, ale diabelnie ciężkie, poza tym litery mają tendencję do ścierania się. Zapach bardzo specyficzny - a la salon fryzjerski. Cena, jak już wspomniałam, wysoka. Używam tego produktu od: czterech miesięcy Ilość zużytych opakowań: pierwsze w trakcie