Maluje rzesy od 2 dekad, wiec wiem cos na ten temat.
Do tej pory, na przestrzeni lat, moimi idolami byly m. in.: Effet Faux Cils YSL, Hypnose Lancome i ostatnio, dosc dlugo - Eyes To Kill Armaniego, wersja wydluzajaca. Myslalam, ze tego ostatniego nic nie pobije, a jednak ma rywala.
Tusz Bourjois ma genialna szczote - taki smieszny patyk. Plaska strona, taka jakby szpatulka, wyciaga sie rzesy pod brwi, a ta rosochata, ciensza, rozczesuje sie po kolei rzesy. Jakkolwiek ta szczotka na poczatku mnie przerazila, gdyz mam naturalnie bardzo dlugie, geste i koltuniace sie rzesy, okazalo sie, ze fantastycznie umie je ujarzmic, zdefiniowac i rozczesac.
Mam rowniez bardzo wywiniete rzesy, wiec dla mnie nie bez znaczenia jest fakt, ze ten patyk swietnie uklada je w zewnetrznych kacikach - robie sie przewspaniale wachlarzyki.
Rzesy sa bardzo dlugie, wywiniete, nieposklejane (ale ja nakladam 2 warstwy, a nie pol pojemnika, produkujac - jakze doslownie! "dramatic look" ;) ). Rzucaja uwodzicielskie cienie na policzki.
Na pewno oswojenie tej szczoteczki wymaga troche wysilku, bo latwo osmolic rzesy i zmienic je w jedna, czarna kluche, ale warto sie pomeczyc i osiagnac mistrzostwo, bo rzesy naprawde sa bardzo, bardzo, bardzo dlugie - nawet mnie to zdziwilo, gdyz swoje mam bardzo dlugie, a tu pierwszy raz w zyciu balam sie, czy nie sa za sztuczne i wyzywajace.
Tusz na szczescie nie pogrubia za bardzo i dobrze, bo przy tykim wydluzeniu to wygladaloby sie jak drag queen, a tak - jest wersja poprawionej natury ;)
Czern wyborna, arabska. Naprawde, mozna uzyskac hiponotyzujace spojrzenie.
Jeden duzy minus, jesli mieszka sie w Kalifornii - no niestety, talatajstwo troche sie rozmazuje, jesli majtniemy dolne rzesy, tak ze dlatego 1/2 * mniej. Ale w chlodniejszych miejscach nic sie takiego nie dzieje.
Tusz nic sie nie zbija, nie dziadzieje - ale ja po 1,5 miesiaca zawsze wyrzucam i kupuje nowy.
Używam tego produktu od: ponad trzy miesiace
Ilość zużytych opakowań: leci 2