Przede wszystkim jedna zasadnicza sprawa: wbrew pozorom Ebony nie jest najjaśniejszy, mimo że teoretycznie jego nazwa i numer o tym świadczą. Najjaśniejsze kolory to 16 Claudia FLASH i Twiggy. Przy półeczce Vipery długo wahałam się między tymi dwoma odcieniami, testowałam na dłoni usiłując wybrać odcień chłodniejszy (dla bardzo jasnej popielatej blondynki). Twiggy w świetle jarzeniówek wydał mi się cieplejszy niż Claudia, więc Claudoa wróciła ze mną do domu. Już w drogerii zauważyłam, że podkład ma drobinki oraz to, że drobinki w niczym nie przypominają tych z Wake Me Up, czyli nie dają po oczach, są mikroskopijne i mają ak jakby różne kolory :-) Ale do rzeczy.
-Podkład jest faktycznie lekko matujący, a jednocześnie rozświetlający (drobinki, które na skórze tworzą lekki glow, nienachalny, aczkolwiek nie wiem, jak będzie na słońcu)
-Matujący do tego stopnia, że na mojej skórze (mieszana) pokrytej kremem Eveline nawilżająco-matującym rozprowadza się nieco topornie, lepszy byłby zwykły krem nawilżający.
-Krycie niezłe, nie klei się bez przypudrowania, aczkolwiek troszkę przypudrować muszę (cera mieszana)
-Odcień Claudia idealny, cudowny, rewelacyjny, bez różowych lub zdecydowanie żółtych tonów, taki light vanilla jakby :-)
- buźka promienna, rozświetlona i jednocześnie zmatowiona, to pierwszy podkład, który rozświetlając nie sprawił, że twarz wygląda jak wysmarowana kremem Nivea, czyli nie lśni jak psie jajka :-)
- nie jestem optykiem, ale według mnie ten cały pic z fotoczułymi pigmentami to dorabianie ideologii do błyszczących drobinek, jednak jak już wspominałąm, są to według mnie najlepsze drobinki ze wszystkich przeze mnie testowanych. Żeby je zauważyć, ktoś musiałby dotknąćosem mojego policzka i z tej odległości mi się przyglądać. Póki co, robi to tylko mój małż, któremu wszystko jedno co mam na gębie.
- Nie zapycha, nie tworzy maski, wtapia się w skórę tak, jakby go nie było (wow!) a jednocześnie kryje zaczerwienienia i wyrównuje odcień.
- Przez tę właściwość matowienia nie jest aż tak wydajny, jak to zachwalane jest na opakowaniu, bo szybko się wtapia w skórę i nie da się nim mazać i mazać po całej twarzy w nieskończoność. No, dwie pełne pompki na całą twarz powiedzmy...
- opakowanie takie jak lubię, z podnoszącym się denkiem w miarę ubywania podkładu, przez transparentną babeczkę widać, ile ubywa, ostatecznie jak ktoś niedowidzi, może sobie folię zdjąć całkiem i będzie miał gołą butelkę.
- Butelka plastikowa, średnio elegancka, ale lekka i poręczna.
- Kocham go, jest cudowny
- W drogerii Stars kosztował jakieś 18 z hakiem