Skuteczny, mimo swej delikatności.
Złoty scrub Pervoe Reshenie zakupiłam po przeczytaniu wielu pochlebnych komentarzy na jego temat. Dorzuciłam go więc do paczki kosmetyków rosyjskich, którą zamawiałam internetowo i postanowiłam wypróbować. Z peelingami mam doświadczenie długie i raczej intensywne, gdyż stawiam na mocne, porządne zdzieraki.
* Mam cerę mieszaną, łatwo zanieczyszczającą się, ale też w okresie zimowym podatną na przesuszenia. Używam peelingów mechanicznych tak na oko raz w tygodniu, żeby przygotować twarz na położenie maseczki, czy nawilżającego kremu. Nie wiem, czy w przypadku tego kosmetyku porównywać go do moich ulubionych peelingów, bo to w końcu scrub. Czy jest między peelingiem, a scrubem zasadnicza różnica? Nie sądzę, żeby była wielka, albo jestem po prostu zwykłą obskurantką w tej kwestii. Tak czy siak wprowadziłam ten produkt do swojej pielęgnacji, bo dla mnie to po prostu oczyszczający skórę kosmetyk.
* Scrub Pervoe ma lekko wodnistą konsystencję, ale nie jest przeraźliwie rzadki. Jego kolor to pomieszanie żółtego i złotego z drobinkami. Ma bardzo przyjemny i bardzo słodki, migdałowy zapach. Aromat ten jest bardzo wyrazisty. Żel w całości wypełniony jest drobniutko zmielonymi cząsteczkami przypominającymi piasek. Przyznam, że nie przepadałam nigdy za kosmetykami o tej konsystencji, bowiem one się u mnie nie sprawdzały. Pomyślałam sobie przy pierwszym użyciu, że będzie raczej porażka, ale szczęśliwie w jakimś stopniu się myliłam.
* Jak na tę znienawidzoną przeze mnie piaskową konsystencję przyznam, że scrub dość zdecydowanie ściera skórę twarzy. Masaż, jaki wykonujemy jest bardzo, bardzo przyjemny. Jego siła zależy od nacisku, jaki włożymy w masowanie twarzy. Nie jest to wprawdzie rasowy rypacz, ale ta jego delikatność ma swój uroki z pewnością znajdzie swoich fanów. Dzięki temu scrub można zastosować częściej, niż raz w tygodniu, bo wiadomo, że nie zrobi nam krzywdy. Po zmyciu można wyczuć pod palcami lekką, tłustawą powłoczkę, która mi jednak specjalnie nie przeszkadza. Samo zmywanie jest w porządku, czasami tylko te maleńkie drobinki rozsiewają nam się po twarzy.
* Efekty? Skóra przyjemnie wygładzona, bardzo miękka, miła w dotyku, gotowa na położenie kremu, czy maski. Cera wydaje się nawet trochę rozświetlona, choć nie wiem czy to nie efekt placebo w związku ze złotem. :) Niedoskonałości są nieco spłycone, choć mam wrażenie, że pory nie są tak dogłębnie wyczyszczone, jak bym tego oczekiwała. Efekty zastosowania scrubu raczej nie są długofalowe. Duży plus za to, że kosmetyk nie wprowadza zamieszania na naszej twarzy, nie powoduje zaczerwienień, nie przesusza i nie uczula.
* Opakowanie to zgrabna, miękka tubka. Nie jest przezroczysta, a więc nie widzimy jej wnętrza. Chociaż nie lubię białego koloru to tutaj mnie to w oczy nie razi, całość jest prosta i estetyczna.
* Minusem dla mnie jest dostępność. Nie udało mi się złapać kosmetyków Reshenie stacjonarnie, więc jeśli ktoś z Poznania był bardziej sprytny niż ja to proszę zdradzić, gdzie to zrobić. :) Zamawiać musiałam kosmetyki przez Internet i choć droga to szybka i łatwa to jednak generująca dodatkowe koszty. Cena peelingu to ok. 15 złotych.
Polecam wszystkim tym, których skóra nie toleruje mocnych, mechanicznych peelingów. Mogę jednak zachęcić do spróbowania tych, którzy lubią szorować się do krwi, bo mimo swojej delikatności scrub ma bardzo wysoką skuteczność i zwyczajnie przyjemnie się go używa.
Używam tego produktu od: Dwóch miesięcy.
Ilość zużytych opakowań: Pierwsze w trakcie.