Podobnie jak pozostałe dziewczyny zwrócę uwagę najpierw na mały wizażowy psikus. Kosmetyk nie jest zdecydowanie "zapomnianym", w sklepach jest, jego opakowanie wygląda inaczej niż na zamieszczonym zdjęciu. Tyle tytułem wstępu.
Swoje opakowanie tego kosmetyku dostałam w którymś z kosmetycznych pudełek. Nie pamiętam już, czy to było beGlossy, ShnyBox, czy JoyBox. Ucieszyłam się jednak, że przyszła do mnie wersja kakaowa, bo przyznam szczerze, że uwielbiam zapach kakaa w kosmetykach. Pojemność 200ml bardzo mi odpowiada, bo mam pewność, że produkt nie znudzi mi się zanim go zużyję do końca.
Opakowanie wygodne, zamknięcie na klik. Zapach niby kakaowy, ale coś mi w nim jednak nie gra. Dla mnie to zapach zleżałych, nie pierwszej już świeżości nasion kakaowca. Balsam lekki, trochę lejący z kolorze lekko brązowym.
Nie wchłania się zbyt szybko i to jego duży minus. Kiedy w kilkanaście minut chcemy założyć ubranie na nasmarowane ciało musimy liczyć się z tym, że kosmetyk zacznie nam zbierać się w zgięciach kolan i łokci tworząc ciemne grudki, przez co - mimo iż wykąpane, wypachnione i wysmarowane - sprawiamy wrażenie zwyczajnie brudnych.
Kosmetyk zawiera w sobie drobinki wazeliny, ale spokojnie - nie oblepia ciała. Nawilżenie jest całkiem okej. Nie powali oczywiście w przypadku stosowania na skórę suchą, ale ogólnie, stosując doraźnie, spisuje się całkiem w porządku. Nakładany na skórę po goleniu nie podrażnia jej. Skóra po jego użyciu jest gładka i miękka. Zapach dość szybko ulatnia się z ciała (i dzięki bogu!).
Nie kosztuje majątku, można spróbować. Ja sama raczej już tej wersji zapachowej nie kupię, ale chętnie skuszę się na inne.
Używam tego produktu od: dwóch miesięcy
Ilość zużytych opakowań: kończę pierwsze
Recenzent/ka:
Używa produktu od:nie określono