Fajny, choć nie tego się spodziewałam przy zakupie.
Oszalałam, gdy tylko zobaczyłam nową, sexy serię Avonu. Jestem łasa na kobiece/dziewczęce opakowania i te wszystkie bajery :D Napaliłam się głównie na błyszczyki, których kolory wydawały mi się bardzo ładne, aż sama nie wiedziałam który odcień wybrać. W końcu zdecydowałam się na Pink Provocateur - w katalogu wyglądał na dość kryjący, elegancki róż z połyskującymi drobinkami. Właśnie potrzebowałam różowego błyszczyk, który nadawałby ustom intensywny, zmysłowy kolor i tak po cichu liczyłam, ze tym razem się uda trafić w przekłamaną kolorystykę zdjęć z katalogu.
Lipa - błyszczyk okazał się transparentny :( Tak naprawdę tylko podbija kolor ust na lekko różowawy, nadaje bardziej dziewczęcy, delikatny look, niż te całe zmysłowe sexy, na jakie liczyłam. Jak już wspominałam, lekko różowawy, nie kryje, lekko nabłyszcza, ciekawa sprawa, bo drobinki są... niebieskie :D Fajnie to wygląda w ostrym słońcu, mam wrażenie, że ten bajer lekko wybiela optycznie zęby :D Efekt mi się podoba, ale niestety co innego chciałam.
Cała reszta: opakowanie bardzo ładne, przyciąga uwagę innych, niestety nie jest zbyt mocne, bo pękła mi górna część od pędzelka i błyszczyk troche przeciekał. Sam pędzelek dość dziwny - krótka gąbka, z oryginalnym wygięciem - początkowo trochę dziwnie się malowało, potem się przyzwyczaiłam, mam wrażenie, że to trochę "masuje" usta :D Ładnie pachnie - owocami, ale zapach jest delikatny, nienachalny. Delikatnie wygładza, nawilża. Nie utrzymuje się długo, raczej nietrwały, ale ma lekką konsystencję, nie skleja ust. Cena - zapłaciłam 10 zł w promocji, więcej raczej nie jest wart. Cholernie wydajny - rok częstego, "dziennego" używania ;)
Używam tego produktu od: rok
Ilość zużytych opakowań: jedno