Kopara mi opadła..
Właściwie swoją przygodę z kremami BB już zakończyłam. Oczywiście tymi drogeryjnymi. Przetestowałam ich trochę i raczej okazywały się one nieprzydatne. Albo kolor nie ten, albo robiły mi placki na skórze. Przyznaję szczerze, że azjatyckich kremów nie mam w kosmetyczce, bo sensu to ja w tym nie dostrzegałam. Nie mniej jednak lekki makijaż na nadchodzące lato się przyda, więc coś mnie wzięło i kupiłam ten krem.
Muszę przyznać, że mnie zaskoczył.
* Kolor jest jeden, więc wyboru nie mamy. Po naniesieniu na skórę żółty. Bałam się.. organicznie się bałam, ale okazuje się, że krem świetnie dopasowuje się do cery. Ja jestem raczej bladolica, ale ta żółć mnie nie zalała. Koloryt skóry jest super wyrównany, buzia jest rozświetlona. Wygląda na wypoczętą i bardzo zdrową. Kompletnie nie widać, że coś przy twarzy grzebałyśmy! Po tym kremie wyglądam, jakbym była naturalnie piękna. :D
* Nie ma wielkiego krycia. Drobne wypryski jakie mam na brodzie musiałam sobie klepnąć korektorem. Nie mam problemów z naczynkami, nie mam też blizn potrądzikowych, a więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. Wydaje mi się, że na duże problemy ten BB to za mało, ale na tą chwilę moja cera jest w dobrym stanie i nie muszę się aż tak martwić o krycie.
* Nie spływa i dość fajnie matuje. Tylko, że ja nie mam typowo tłustej cery, więc na moje słowa należy sobie wziąć poprawkę. Przedefilowałam w nim w dość ciepłe, majowe południe przez pół miasta i nie zjechał mi z czoła, a przy ciężkich podkładach, czasem mam z tym problem.
* Jeśli chodzi o trwałość to od samej aplikacji krem jest tak delikatnie widoczny na buzi, że właściwie nawet ciężko to ocenić. Sprawdzałam stan makijażu nawet po około 8 godzinach i wydaje mi się, że było dość porównywalnie. Przysypałam go jedynie odrobiną Skin Matcha z Astora i poszłam dalej. :)
* Krem rozprowadza się szybko i bezboleśnie. Nie smuży, nie robi plan, nie jesteśmy w stanie zrobić sobie machy. Nie zasycha za szybko.
* Jedyne co odrobinę mi przeszkadza w ostatecznym rozrachunku to to, że twarz po jego nałożeniu jest trochę zbyt pudrowa. Gładka oczywiście i miękka, ale jakaś taka napudrowana jak pupcia niemowlaka.
* Zapach też mi jakoś nie robi.. sztuczny jak dla mnie.
* Nie robi skórze kuku. Nie przesusza, nie uczula. Czy nawilża? No nie zauważyłam.
* Posiada SPF 10, jak najbardziej plus.
* Ze spraw technicznych. Kremik mamy w tubce, a tubkę w kartoniku. Wszystko jest porządne, estetyczne. Baaaaaaardzo słodkie. Jest mega dziewczyńsko, serduszka, róż, kokardki. Mi nie przeszkadza, interesuje mnie wnętrze. Kremu w tubce jest aż 5oml. Nie wiem jak się tam zmieściło, no ale się zmieściło.
* Wydaje mi się, że krem jest dość wydajny, bo do pokrycia twarzy nie potrzeba go znowu tak wiele.
* Kosztował ok. 18 złotych w Rossmannie. Cóż, dołożymy dychę i mamy prawie podkład, ale nie będę się czepiać.
Photoshop w kremie. Niby nie robi ze skórą nic, ale jednocześnie robi tak wiele. Ten kosmetyk to sposób na ekspresowy, lekki makijaż. Nie miałam przekonania do kremów BB, ale ten polubiłam. Wreszcie nie muszę kłaść szpachla na spacer z psem, czy po bułki. Mam makijaż delikatny, świeży i zdrowo wyglądający. Brawo Soraya!
Edit: Zauważyłam po jakimś czasie, że zaczęło mi się lekko świecić czółko po jego stosowaniu. Jest ciepło i klimat nie sprzyja, ale osoby z bardzo tłustą cerą uważajcie. U mnie tragedii nie ma, ale ja jestem typem mieszanym.
Tragedia jest natomiast w tym, że krem zapchał! Nie spodziewałam się tego po ponad dwóch miesiącach użytkowania. Nie lubię edytować recenzji bo to znaczy, że niedokładnie skupiłam się na jego ocenie pierwotnie. Przepraszam, ale przez ponad dwa miesiące, prawie trzy nic nie zapowiadało masakry. Teraz jednak widzę, jak krem mnie zapchał. Nie spodziewałam się tego zupełnie, a mam policzki i czoło pełne krostek. Nie mogę tego zrzucić na żaden inny produkt, to na pewno BB. Z czterech gwiazdek pozostają mu dwie.. Szkoda.
Używam tego produktu od: Dwa miesiące.
Ilość zużytych opakowań: Jedno.