Na początku pragnę wyrazić mój niewyobrażalny ból i nie mniejsze rozczarowanie z powodu zaprzestania produkcji cudownego i czarownego zapachu, jakim bez wątpienia jest Tygrys. Nie potrafię zrozumieć dlaczego niejednokrotnie firmy wycofują z rynku swoje najlepsze i jedne z najbardziej znanych zapachów i zastępują je czasami nowymi "hitami", które poprzednikom nie dorastają do pięt. Skutek tego wszystkiego jest taki, że w perfumeriach pustka, a nieliczne egzemplarze takich wycofanych perfum kosztują krocie. Dręcząca również jest myśl, że kiedy już upolujemy ta upragnioną flaszkę, to ona musi się przecież kiedyś skończyć a znikąd oczekiwać kolejnej...
Weszłam niedawno w posiadanie pięcio-mililitrowej miniaturki i z miejsca zabrałam się za testy. Czytając wcześniej wielokrotnie opisy i recenzje obawiałam się, że w Tygrysku odnajdę przede wszystkim ciężki i przeładowany orient (którego, swoją drogą, szczerze nie cierpię, żadnego orientu zresztą nie lubię, bardzo źle układa się na mojej skórze). Jak dobrze, że te mroczne przewidywania nie okazały się prawdą!
Tygrys otwiera się ostro i gorzko - ogłuszającym rykiem i machnięciem łapy uzbrojonej w wielkie pazury, prycha i spina się w sobie, w każdej chwili gotów do ataku. Bardzo intensywnie czuć w tej fazie bergamotkę i przyprawy, mnóstwo ostrych przypraw, liści gorzkich przy nadgryzieniu i palących gardło proszków. Tygrys atakuje raz po raz, próbując dosięgnąć ofiary, jest władczy, dumny i prawdziwie niebezpieczny, właśnie te dwie godziny trwania Tygrysa, właśnie w takiej postaci, darzę niewątpliwie największą i najdzikszą miłością, jaka istnieje - ta faza uzależnia, czaruje, nie pozwala zapomnieć o swoim istnieniu nawet kilka godzin później, kiedy to Tygrys zmęczony gonieniem swojej ofiary kładzie się na rozgrzanej słońcem trawie, leniwie podnosi wielki łeb i pozwala miziać się pod brodą, za futrzanymi uszami, traci pazur i sennie się przeciąga, nadal pozostając tak pięknym, jak na początku, choć w zupełnie inny, zdecydowanie bardziej koci, sposób. Pomimo tego, że Tygrys spokojnie leży, gdzieś w zakamarkach świadomości czai się myśl, że potrafi być również potworem, niebezpiecznym łowcą, doskonałym myśliwym żądnym ofiar. Kruche i wysuszone, aromatycznie pachnące drewno współgra idealnie z czającą się daleko, daleko w tle pikantnością przypraw z początku i kaleczącymi palce liśćmi osmantusa, całość osładza bardzo delikatna, umiarkowanie słodka ambra, która nadaje końcówce miękkości i przestrzeni. Tygrys rozwija się powoli, ale zdecydowanie, dosyć trudno jest uchwycić moment przejścia z jednej fazy na drugą, poszczególne elementy przenikają się wzajemnie, współgrają i wzajemnie oddziałują. W dodatku jest on na tyle charakterystycznym zapachem, że spokojnie mógłby zostać moim numerem jeden, znakiem rozpoznawczym. Są to jedne z tych nielicznych perfum ostatnimi czasy, które tak dobrze zgrały się zarówno z moją skórą, jak i ze mną samą - głębokie i charakterne, o skomplikowanym wnętrzu, bardzo się cieszę, że mam szczęście mieć chociaż ich odrobinkę. Będę wracać do Tygrysa tak często, jak tylko będzie to możliwe i oczywiście postaram się o pełnowymiarowy flakon. Tygrysie błagam, czaruj mnie wiecznie...
Odnośnie trwałości nie mogę nic zarzucić tym perfumom, trwają na mojej skórze od siedmiu do ośmiu godzin, na początku są wyczuwalne dla otoczenia, później tylko przy bliższym zetknięciu. Bardzo lubię mieć na sobie Tygrysa wieczorem, właściwie nie bardzo wiem dlaczego, ale podejrzewam, że aplikowany rano sprawdzi się tak samo dobrze, żywię nadzieję, że nie pozwoli mi przysypiać na pierwszych lekcjach w szkole : )
Na temat flakonu tych perfum słyszałam skrajne opinie - od arcydzieła po najbrzydszy flakon na świecie (jeżeli ktoś czytał kiedyś temat o najbrzydszych flakonach perfum na forum, to zapewne wie skąd wzięłam taką informację). Ja zaliczam się zdecydowanie do tej pierwszej grupy, możecie uważać mnie za wariatkę, ale dla mnie ten nieprzekombinowany i piękny w swej prostocie flakon jest jednym z moich niekwestionowanych faworytów. Jest tak samo uroczy zarówno w wersji pełnowymiarowej, jak i w miniaturce zwieńczonej maleńkim odkręcanym tygrysem.