Pierwsze myśli jakie nasuwają się po otworzeniu tej palety to: Zima, Boże Narodzenie, Sylwester, Karnawał! Mimo, że przecież paleta utrzymana jest w wybitnie ciepłej tonacji. Podejrzewam, że wesołość opakowania, jego pstrokatość tak charakterystyczna dla ozdób o tej porze roku oraz blask róznego rodzaju drobin zawartych w samym produkcie potęguje to olśnienie. Paletę dostałam pod choinkę 2012 roku, a jakże, używałam intensywnie ubiegłęj zimy oraz w obecnym sezonie jesiennym, zużycie jest widoczne ale dalej nieznaczne (mimo małej pojemnośći poszczególnych w niej zawartych produtów) co niewątpliwie jest pierwszym plusem tej bogatej palety.
Balm Jovi, a raczej nazewnictwo poszczególnych części składowych palety, inspirowane jest legendami rocka i jemu pochodnych, co wywołuje uśmiech na twarzy, nie ma jednak ŻADNEGO wpływu na moją ocenę.
12 cieni o przeróżnych wykończeniach. Rozświetlacz, róż, i dwa pomadko-błyszczyki.
Zacznijmy od rzeczy pomniejszych. Pomadki. Nie wiem, kto ładuje to do dużych palet, ale dla mnie nigdy nie mają one zastosowania. Maluję się przed wyjściem, wiadomo, że taka rzecz jak pomadka ląduje w torebce do poprawek, mam zabierać ze sobą całą paletę, czy wyjmować te "pieniążki", zawijać w folię i dopiero zabierać? Dla mnie tego typu "bajery" to strata miejsca, producent mógłby zamiast nich dołączyć mini-pomadkę, albo błyszczyk, który można byłoby zabierać ze sobą w odłączeniu od palety (jak w przypadku Naked 2 Urban Decay). Tu mamy dwa "stainy" do ust i policzków rzakomo, "Milly" czyli nudziak w różowym beżu i "Vanilly" czyli neutralną czerwień. Obydwa czy nam będą pasować czy nie, zależy od naszej karnacji. Zdecydowanie mają bardziej satynowe wykońćzenie, do policzków nie polecam z racji dużej ilości wosku i ryzyka powstania wyprysków na skórze. Ujdą.
Róż "Pop! Pop! Don\\\'t you want me?" to duplikat różu Bourjois w odcieniu "41 Healthy Mix". Czyli ciepły, delikatny koral imitujący naturalny rumieniec. Brzoskwinka pasująca większości karnacjom, przyjemna rzecz.
Rozświetlacz "Disco Disco Solid Gold". Jak sama nazwa wskazuje, NIE jest to Mary Lou Manizer. Sławna Mary to odcień szampański, waniliowy z domieszką ciepłego złota, jednak z ewidentym perłowym błyskiem. Tutejszy Solid Gold to biszkoptowe, jasne złoto. Konsystencją, sposobem aplikacji i trwałością rzeczywiście dorównuje Mary, ale ewidentnie zostawia na skórze smugę złotego światła. Karnacje średnie do ciemnych będą w siódmym niebie. Świetny jakościowo produkt, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Pięknie podkreśla obojczyki i dekolt.
No i przechodzimy do meritum. Cienie. Podzielone są na trzy rzędy patrząc od lewej, od góry do dołu: Heavy Metal (najbardziej po lewo), Classical (środkowy) i Alternative (najbardziej po prawo).
Heavy Metal to cienie, idąc od góry:
-Metal-ica: srebrna, biała perła, metaliczna
-Iron Maid-In: metaliczne, ciepłe, perłowe, żółte złoto
-Lead Zeppelin: głęboka, soczysta zieleń z dużym złotym brokatem
-Alice Copper: śliwkowa żurawina ze srebrnym pyłem
Classical:
-Adagio- jasny, waniliowo-biszkoptowy mat
-Allegro- ciepła, matowa, kawa z mlekiem
-Moderato- matowy, zgaszony,ciemny fiolet
-Presto- gorzka czekolada w macie
Alternative:
-Blink 1982- liliowy, ze złotym i różowym mikro pyłem (UNIKAT!)
-The Stroke- granat, prawie czerń, z niezliczoną ilością granatowo-srebrzystego pyłu, wygląda jak zimowe niebo w rozgwiażdżoną noc, albo skrzący śnieg w blasku księżyca, CUDO *_*
-rem- wrzos, satynowy z dodatkiem mikro złotego pyłku (ponownie, unikatowy)
-Third Eye Blinded- jasny, satynowo-perłowy, srebrzysty róż
Jak Szaznowne Panie widzą przekrój kolorystyczny jest ogromny. Przy użyciu tej palety można wyczarować każdy makijaż, dzienny neutralny, wieczorowe smokey, kolorowy świąteczny, imprezowy, do pracy, do sklepu, na uczelnię...
Warunek jest jeden- ciepła karnacja. Każdy kolor, z wyjątkiem srebrzystej Metal-ici, nawet granat, wrzos, czy róż, na powiece przybierają ciepły odcień. Jeśli dobrze czujecie się w kolorystyce z Naked 1 UD, ta paleta jest dla Was. Dzięki rzędowi Classical, czyli neutralnym matom, nie trzeba oprócz palety targać dodatkowo kolorów "tranzytowych" dla kolorowych cieni jak średni brąz czy neutralny beż. Paleta jest idealna na wyjazdy (sprawdziłam, polecam, badziewne opakowanie daje radę o dziwo) gdyż tachanie dodatkowo różu czy rozświetlacza też będzie już zbędne.
Ale żeby nie było tak kolorowo, paleta ma jeden zasadniczy minus. Mianowicie, cienie napigmentowane są nieziemsko. Rzecz jasna, nakładane na bazę. Rozcierają się pięknie, "robią" cała robotę same, nawet niewprawna ręka sobie poradzi z wyszukanym łączeniem kolorów. Jednak ich konsystencja pozostawia wiele, naprawdę wiele do życzenia. Ilość wykończeń cieni jest oszałamiająca jak na 12 sztuk, ale ich kredowość, pylenie i kiepskie zbicie, szczególnie kolorów zawierających brokat i dużą ilość drobinek jest rozczarowujące. Przy nakładaniu cieni palcem ruchem wklepującym na bazę, uzyskujemy obłędną pigmentację, kolor wygląda na powiece dokładnie tak jak w opakowaniu. Niestety, pędzlem nie jest już tak kolorowo. Owszem, po nałożeniu starannym, wklepującym ruchem, efekt jest super, gdy tylko jednak kilka razy przejedziemy granicę cienia pędzelkiem do rozcierania, cała pigmentacja ZNIKA, a na powiece pozostaje jedynie plama matowego koloru. Wszystkie drobiny gdzieś się rozmywają. Trzeba cień reaplikować i ponownie rozcierać 3-5 razy w tym samym miejscu by efekt był zadowalający. I rzeczywiście, potem jest. Ale wydłuża to czas makijażu i wymaga od nas dużego skupienia. Wydłuża to żywotność palety, gdyż nie możemy na raz nabrać zbyt dużo cieni, bo paskudnie się osypią, albo zostawią niechlujną plamę, co sprawia, że mimo małej pojemności, paleta jest wydajna. Ale dla osób początkujących, ćwiczących dopiero bądź malujących się zwykle na zasadzie: "5 minut do wyjścia, czas na makijaż", produkt ten nie będzie dobrym wyborem.
Cóż, jakość nie zachwyca. Kolory, ich dobór, wykończenie w opakowaniu, owszem. Cena przy tej pojemności, kartonowym pudełeczku, kiepskim sprasowaniu- nie jest adekwatna. Dalej, jakość produktu jest o niebo lepsza niż wydrożonego w kosmos i śmierdzącego chińskim bazarem NYX\\\'a, ale radziłabym się upewnić przed zakupem, czy aby na pewno czynniki te nie sprawią, że będzie nam się mniej przyjemnie korzystało z palety.
Aha, wiem, że mój Święty Mikołaj kupił ją w perfumerii Marionnaud i, że jest ona dostępna w regularnej sprzedaży. Ponad to, w Polsce kupić ją można za pośrednictwem sklepów internetowych.
Czy kupię ją ponownie? A kiedyś zdarzyło się Wam zużyć takiego kalibru paletę i kupić raz jeszcze, nie będąc profesjonalną wizażystką? ;)