Dawno nie spotkałam się z produktem, który budzi we mnie tak skrajne emocje. Od stuprocentowej nienawiści, przez poczucie lekkiej obojętności, po kompletny zachwyt. Wszystko zamknięte w buteleczce perfumowanego lakieru Revlon, Parfumerie.
Podczas cudownej promocji Rossmanna, kiedy to na lakiery sprzedawano o 49% taniej, nie mogłam nie zwrócić uwagi na te niepozorne, przeurocze opakowania. Oczywiście upolowanie koloru, który byłby w miarę stonowany, nie byłby trawnikową zielenią lub pomarańczą rodem z logo pewnej firmy budowlanej graniczyło z cudem. Pomijając fakt, że sama dostępność szafeczki Revlon nie była szeroka. Na szczęście nim promocja się skończyła dorwałam nie jeden, ale dwa odcienie ów lakieru.
WILD VIOLETS (150)
Ciemny fiolet z delikatnymi, migoczącymi drobinkami. Od razu mi się spodobał. Jedna warstwa oczywiście nie wystarczy. Dla zadowalającego efektu należy nałożyć drugą. Widać kolosalną różnicę pomiędzy jedną warstwą a dwiema. Kolor nabiera głębi, wydaje się, jakbyśmy miały na paznokciach żel. Niestety, w miarę schnięcia efekt znika i pozostaje jakby \\\\\\\'płaski\\\\\\\' kolor (mam nadzieję, że rozumiecie, o co mi chodzi :D ). Co nie zmienia faktu, że i tak odcień jest bardzo ładny.
I teraz najważniejsza kwestia. Zapach. Nie do końca pamiętam, jak pachną fiołki, ale chyba właśnie tak albo bardzo podobnie. Dla tych, którym również wyleciał z głowy zapach ów kwiatków, mogę powiedzieć, że lakier pachnie jakby takimi mokrymi chusteczkami do rąk i pudrem. Właśnie taki pudrowy zapach. Przyjemny.
Jeżeli chodzi o trwałość... No nie powala. Dla tych pań, które nie tylko siedzą i pachną, ta trwałość nie będzie wystarczająca. Dla tych, którym maksymalnie dwudniowa wytrzymałość lakieru w perfekcyjnym stanie nie przeszkadza (ja zaliczam się do tej właśnie grupy ;) ), Wild Violets nie będzie sprawiał problemu.
Jak się ma jeżeli chodzi o matowe wykończenie? Niestety akurat temu odcieniowi, oczywiście moim zdaniem, matowy top coat nie dodaje uroku. Migoczący Wild Violets staje się zwykłym fioletowym lakierem, któremu nadano efekt kredy.
BORDEAUX (090)
Piękny, klasyczny, bordowy odcień. Tak samo, jak w przypadku pierwszego koloru, ten również potrzebuje dwóch warstw, a gdy wysycha, traci na połysku. Jednakowoż nadal wygląda bardzo ładnie. Klasyczne bordo, które dodatkowo cudownie pachnie.
Właśnie, zapach. Wino, ale jakby intensywniejsze. Słodsze, ale też równocześnie kwaśniejsze. Proszę się nie przestraszyć, paznokcie nie pachną kwasem. Po prostu obok słodkiego aromatu, czuć kwaśniejszą nutę. Tak jak z winem.
Dokładnie tak, jak z Wild Violets, trwałość nie jest mocną stroną, jednak wydaję mi się, że wytrzymuje troszkę dłużej. No, może jedynie odrobinkę.
Jak Bordeaux wygląda w macie? Dobrze, jednak wygląda wtedy identycznie, jak dużo, oj dużo tańszy bordowy lakier Golden Rose właśnie z matowym top coatem. Jedyne różnice to cena, oczywiście, brak zapachu przy GR oraz to, że przy GR wystarczy jedna warstwa.
Kiedy obiecałam sobie, że nie kupię już więcej lakierów z tej serii, ponieważ to płacenie jedynie za chwilę zapachu na paznokciach, pani w Hebe zaatakowała mnie \\\\\\\'przykasową\\\\\\\' promocją: lakier Revlon, Parfumerie za 9zł. Przeżyłam jedno z największych, wewnętrznych starć pomiędzy rozsądkiem a pokusą. I, kurczę, skusiłam się. Na dwa. A co mi tam.
APRICOT NECTAR (010)
Pastelowy, jasno łososiowy kolor, z którym jednak miałam największe problemy. Pomijając fakt, że finalny kolor rzeczywiście jest troszkę ciemniejszy niż w buteleczce, nakładanie go to istna walka. Aplikacja drugiej warstwy jest pracochłonna, ale należy to robić szybko. Gdy za dużo razy przeciągnie się pędzlem, powstają jakby luki, których nie uda się już załatać, chyba że trzecią warstwą. I do tegoż byłam zmuszona. Kiedy już pokona się ten problem, kolor jest na prawdę ładny, pomimo tego, że ciemniejszy.
Zapach jest rekompensatą za trudności w aplikacji. Trochę jak sok Tymbarka jabłko-brzoskwinia, choć mam wrażenie, że z nutą jabłko-pomarańczy :D Bardzo podobny do żelu pod prysznic Le Petit Marseiliais, Biała Brzoskwinia i Nektarynka. Słodki, ale świeży.
Z trwałością zdecydowanie radzi sobie najgorzej w porównaniu do innych.
Jednak wygrywa jeżeli chodzi o matowe wykończenie. Wygląda bardzo ładnie, wakacyjnie, ciekawie.
MOONLIT WOODS (140)
Siwo-niebieski z perłowym połyskiem i bardzo delikatnymi drobinkami. Kolor, do którego na początku byłam najmniej przekonana, jednak po aplikacji zdobył moje serce.
Jedynym minusem są widoczne smugi po pędzelku, jednak przy tym odcieniu nie razi to w oczy. Przy drugiej warstwie mamy pewność stuprocentowego krycia.
Zapach jest bardzo interesujący i jak dla mnie trudny do jednoznacznego określenia. Słodki, jednak nie jest tak rześki, jak Apricot Nectar.Też jakby delikatnie pudrowy, troszkę jakby landrynkowy. Och, no bardzo ciężko. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że pomimo trudów z określeniem, zapach jest przyjemny.
Na paznokciach w całkiem dobrym stanie, bez odprysków wytrzymał najdłużej. Po trzech dniach był jedynie trochę przytarty na końcach paznokci.
Zadziwiająco dobrze wygląda po nałożeniu matowego top coatu. Ślady po pędzelku są mniej widoczne, a perłowy połysk oraz drobinki świetnie wyglądają za matową powłoką.
PODSUMOWUJĄC:
- bardzo ładne kolory,
- pędzelek, moim zdaniem, jest całkiem dobry. Wąski, ale dobrze obejmuje płytkę.
- przyjemne, niedrażniące zapachy,
- cudowne opakowanie, estetyczne, retro, proste, ale przykuwające wzrok i cieszące oko,
- cena regularna stanowczo za wysoka, jednak na promocji za 9zł można się skusić,
- trwałość nie jest zadowalająca,
- trwałość zapachu na paznokciu mogłaby być dłuższa. Zdecydowanie najdłużej pachniał Moonlit Woods. Pomimo nałożenia top coatu, zapach nadal się utrzymuje. Jednak jest sposób na przywrócenie choć delikatniej woni. Wystarczy potrzeć paznokciami o paznokcie, a zapach powraca :)
- firma powinna wypłacać odszkodowania za idiotyczne wyglądanie, gdy pół dnia wącha się paznokcie... :D
- w miarę szybko wysychają, jednak przez dłuższy czas podatne są na wgniecenia lub inne uszkodzenia,
- są wydajne.
Pomimo tych różnych minusów, jestem przekonana, że gdy upoluję promocję, skuszę się na kolejny kolor. Nie są warte swojej regularnej ceny, jednak ze zniżką można się skusić na flakonik lub dwa. :)
Używam tego produktu od: 5 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: 4 opakowania