I już widzę te miny i słyszę te komentarze:
CHYBA WALNĘŁA OSTRO ŁBEM W BETON ŻEBY WYSKOCZYĆ Z TAKIEJ SUMY NA CO? NA KREM????
Pewnie pojawiłyby się jeszcze wersje kulturne: "z głupim się przez ścianę macała" albo i zupełnie niemal szlacheckie "a cóż to za finansowe brywerie?"
Rozumek nie śpi. Nie, nie wyskrobałam oszczędności na wakacje w Chałupach, nie, nie wydałam zaskórniaków na zimowe opony, nie, nie przepuściłam forsy, która miała mi zasponsorować emerytalny miesiąc grudzień roku pańskiego 2079.
Kupiłam w promocji. Za 1/5 ceny.
A po co?
Polskie kosmetyki, zwłaszcza te naturalne bardzo lubię, jeszcze bardziej lubię je testować, poznawać a jeśli się sprawdzają, z całą mocą wspierać polski handel, bo taki ze mnie fiśnięty lokalny patriota.
Dzięki wymianie z Czcigodną Mirianką miałam okazje poznać dwa kremu Pikury i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Traf chciał, że przywędrowała do mnie nieplanowana gotówka i poszalawszy, nabyłam kolagen i Sacrum tejże firmy.
Czemu akurat ten?
Rzadko kiedy czytam co producent nam chce wcisnąć, wszak każda pliszka ogón swój zachwala. Przeto przelotnie zerknęłam dla kogo, od ilu lat, choć to akurat najmniej ważne i czy się nadaje pod makijaż. A! no i skład. Proszzzzzzzz:
INCI:
Aqua , Rosa Moschata Seed Oil, Butyrospermum Parkii Fruit , Helianthus Annuus Seed Oil , Aesculus Hippocastanum Extract , Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate , Cetyl Alkohol, Niacinamide, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Ethylhxyl Olivate, Potassium PCA, Empetrum Nigrum Fruit Juice, Hyaluronic Acid , Phenoxyethanol, Santalum Album Oil, 1,2-Octanediol, Xanthan Gum, Opuntia Ficus Indica Stem Extract, Sorbic Acid, Potassium Sorbate, Dexteran, Caprooyl Tetrapeptide-3.
Lodzio miodzio Drogie Panie, lodzio miodzio...
Pomijam wielkie wejście tego kremu w moje skromne progi: otóż przychodzi on w pięknym jak laleczka woreczku satynowym, wraz ze szklaną szpatulencją, opakowany w styropianowe pudło, a w środku...z wkładem chłodzącym. Kiedy go rozpakowałam poczułam się wielce zażenowana faktem, że miałam na sobie dresowe gacie a czerwonego dywanu nie rozwinęłam w swoim gapiostwie:)
No dobra.
Ale czy ten drogi jak suche piwo specyfik działa?
Oto co smoczy pysk zaobserwował (bez okularów 3D):
1) znaczne poprawienie ukrwienia skóry
2) zanik czerownych plam (naczynka - sory, taki mamy klimat a ja mam taka skórę)
3) silne wygładzenie skóry
4) zero (słownie, pisemnie, dźwiękowo) siurpryz przez ponad dwa miesiące
5) brak jakiegokolwiek przetłuszczania, zmian w produkcji sebum (nie dotyczy temperatur powyżej 30 stopni)
6) wsiorbanie się nazad małych zmarszczek nosowo - wargowych
7) wyrównanie kolorytu skóry
8) poprawienie napięcia skóry (znacznie wzrosło)
Że nawilża i odżywia to banał, to wiadomo, pisać o tym pieśni nie będę.
Krem trzeba trzymać w lodówce i zachować maksymalnie sterylność podczas używania. Nie ładowałam do środka paluchów, tylko odkażoną każdorazowo Incidurem szpatułkę, którą pakowałam do środka raz i od razu nakładałam wieczko.
Krem ma 3 miesiące przydatności. I na tyle mniej więcej wystarczy, przy czym ja go używam dwa razy dziennie, właściwie oszczędnie, choć zależy co kto przez to rozumie.
Najbardziej spodobało mi się w tym kremie to, jak poradził sobie z czerwienieniem się mojej twarzy. Nie sądziłam, że mogę wstać rano bez różowych plam, myślałam, że tak jest i tak będzie. Do tego skóra bujana ostatnio przez wahania pogody, rozstrojona, bo sama nie wie czy zimno czy ciepło, ładnie się wyciszyła i uspokoiła.
O dziwo dobrze zareagowałam na obecność wyciągu z kasztanowca, na który do tej pory reagowałam alergią, zarówno na ten wcierany jak i na ten łykany. Fajna wysypka po nim wyskakuje. Poezja:)
Tutaj natomiast facjata najpierw mi spuchła. Myślę sobie "Ale będzie rano jazz..." Ale rano nic nie było, ani śladu, a ten proceder już się więcej nie powtórzył. Primal fear:D
Czy ja go polecam? No pewnie! Ale oczywiście w promocji, bo w cenie regularnej nie kupię go. Nie i już. Cena jest stanowczo za wysoka, choć krem jest naprawdę dobrej jakości, to jednak nie są to pieniądze, które można wydać na jakikolwiek specyfik do twarzy, nie będący jednocześnie ingerencją chirurgiczną.
Pewnie będę kupować kremy Pikury, bo w jakiś sposób uzależniają:) Mam spokój od...no długo już mam spokój, a moja skóra ewidentnie nie lubi lata. Mimo, że naczynkowa, to woli zimę, bo przynajmniej wie w co się gra.
Dobre kremy, dobrej polskiej formy, dobre składy, niedobra cena:P Ale od czego są promocje?:)
Używam tego produktu od: ponad dwa miesiące
Ilość zużytych opakowań: jedno i będą kolejne