-to najgorsza paleta od Urban Decay jaką miałam, już nawet Heat jest lepsze od tej palety, bo można nią zrobić żywy makijaż a la czerwona pomarańcza, która jest brązowa,
-lubię Urban Decay, żeby nie było, wiele lat używałam Naked, Naked 2 i mojej ukochanej Naked 3 (nadal używam w zasadzie), ale ta paleta jest tak trudna w pracy, że przerasta to moje możliwości i chęci,
-droga, zwyczajnie za droga jak na to, co dostajemy,
-nie podoba mi się opakowanie, toporne, przytłaczające w dużej mierze,
-te kolory niby są ok, niby się ze sobą łączą, ale tak naprawdę tutaj nie ma czego budować, są jasne pod łuk brwiowy albo jako bazowy na całą powiekę, są te 3 z lewej jako jasne i cała reszta niestety jest ciemna, swatchom nie można wierzyć, na oku wszystko wygląda jak jedna wielka szara plama, nie ma znaczenia czy to fioletowy, czy jasny popiel, czy ciemny szary, czy czarny, wszystko to jest szare i paskudne, jedynie brąz się odróżnia, ale niestety, ma brzydki odcień i nie pasuje do tych jasnych kolorów,
-przykro mi, że ta paleta się tak zachowuje, przykro, bo lubię serię Naked i jestem jej umiarkowaną fanką,
-odkąd na rynek wyszły cienie Too Faced, mam wrażenie, że powitaliśmy nową jakość cieni i Naked nie są już takie szałowe, jak mam być szczera, to z Makeup Revolution pracuje mi się milion razy lepiej niż z Naked Smoky,
-brak możliwości zobaczenia palety na żywo, stacjonarnie, zmacania jej, gdybym sobie sama ją wcześniej podotykała, to na pewno bym jej nie kupiła (albo tak mi się tylko wydaje, bo mam paskudną cechę - zawsze chcę posiadać całość jakiejś serii),
-nigdy jeszcze nie pracowałam z paletą, która nie daje się rozblendować, no 20 minut jeżdżę tym pędzlem po oku, chcę zrobić chmurkę i poddaję się, tak się czepił powieki, że nie drgnie, biorę na puchacza jakiś jasny cień, żeby nim załatwić sprawę, a gdzież by tam, odcina się od reszty jak od linijki, no coś niebywałego!
-te kolory praktycznie w ogóle do siebie nie pasują, taka prawda, na oku zawsze to się skończy szarą plamą, nie ma opcji, żeby było inaczej,
-trochę się"rozjeżdżają" w ciągu dnia i jak wracam z pracy, to mam samoistnie rozblendowane bardziej, jeszcze bardziej mam szarą plamę,
-ja rozumiem, że Smoky to smoky, ale bez przesady, smoky nie polega na szarej plamie na oku,
-błyszczące cienie wyjątkowo mało błyszczą,
-często wpisuję sobie jakąś paletę w Google i dodaję "makeup", wtedy widzę z reguły różne warianty, w przypadku tej palety to samo co z Naked Heat, tylko jeden makijaż widać, przy Heat pomarańczowy, przy Smoky szary, niespecjalnie ładny,
-bardzo długo się wykonuje nią makijaż, szkoda czasu, można się bawić z przyjemnością z jakąś przyjemną paletką, a nie męczyć i ciągle ratować sytuację, żeby "jakoś to było",
-konsystencja niczego nie ułatwia, za mocno napigmentowane, czepiają się powieki i nic się nie da z tym zrobić,
-/+osypują się troszeczkę, nie przeszkadza mi to,
-/+jest duże lusterko, mi akurat zbyteczne,
+a pędzelek to ma akurat najlepszy ze wszystkich Nakedów, małą kulką spokojnie zaznaczymy dolną powiekę, a drugim końcem rozblendujemy cienie, ja osobiście lubię takie pędzle do blendowania, nie lubię średniaków, lubię miękkie puchacze jak M Brush 05 lub twarde zbite syntetyki, właśnie takie jak ten ,
+nie ma problemu z dostępnością, strona producenta i Sephora, niestety, chyba tylko online, ale ta kwota da nam już darmową przesyłkę,
+zmywają się bez problemu,
+matowy beżowy jest
Z przykrością stwierdzam, że to jedna z najgorszych palet, o ile nie najgorsza.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie