Jest to miłość.
Oczywiście nadal z uporem maniaka trzymam się & trzymać się będę złotej zasady, iż \'jeszcze nie pogłupiałam, co by wydać dwie stówy na cienie\', ale jako że praca w perfumerii ma swoje plusy, chanelowska czwórka w idealnie dobranych dla mnie brązobeżach wpadła w moje łapki jako prezent.
Przedmiot to o wartości wręcz świętej. Od dziecka mocno przesiąknięta jestem kultem Chanel, ascetyczny design, luksusowość, wyrafinowanie - cechy te stuprocentowo zaspokajają moje estetyczne potrzeby & wystarczą, abym markę darzyła wielką miłością po wieki wieków.
Kult ucieleśnił się wraz z moją pierwszą czwórką. Samo dotykanie to proces bardzo przyjemny - solidne opakowanie w kolorze głębokiej czerni, z precyzyjnie wyrytym logiem Chanel. Wbudowane lusterko, śmieszne pacynki & gwóźdź główny programu - cienie.
Jako że kolorystycznie zestaw podszedł mi bardzo, od razu wzięłam się, z należytym szacunkiem oczywiście, do zmalowywania różnorakich potworów na swoich ślepiach. Było ok, ale bardziej cieszyło posiadanie, aniżeli używanie.
Wszystko do czasu. Pewien \'magiczny\' poranek, podczas którego wszystko szło nie tak - przegapienie budzika, oczko w pończochach, zimna woda pod prysznicem. Czasu na makijaż pięć minut, w mocnym zaokrągleniu. Oczy podkreślać uwielbiam, ale zawsze poświęcam temu minut kilkanaście, wszak różnie to z tym blendowaniem z rana bywa, a & kreska niezawsze wychodzi tak, jak w zamierzeniu wyjść powinna.
Podczas szaleńczo pędzących sekund sięgam po Chanel, macham całą powiekę najjaśniejszym beżem, załamanie podkreślam czymś pomiędzy brązem, a starym złotem, na dolną część oka lekko brązu dorzucam. Lecę, nie patrzę na efekt, sio.
W ciągu dnia w wolnej chwili rzucam okiem na poranne dzieło. Pierwszy raz wszak zapomniałam o bazie pod cienie, więc spodziewam się efektów masakrycznych. Ku mojemu zdziwieniu wszystko na swoim miejscu, piękne, aż oczy krzyczą niejako z zadowolenia. W takim stanie makijaż wraca ze mną do domu o 23.40. Aż szkoda zmywać.
Wtedy właśnie doceniłam tę głębię czającą się w chanelowskich cieniach, ich uniwersalność & efekt, stwierdzając, że warte byłyby każdej wydanej złotówki.
Na więcej kolorów na razie nie mam szaleńczej ochoty, jestem dość minimalistyczna kosmetycznie. Chanel to cacko piękne & pięknie się nosi, wydajność szalona, używam codziennie od miesiąca, ubytek zerowy.
Kocham.
Używam tego produktu od: lipiec 2012
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego