Bardzo dobry produkt.
Kupiłam ten produkt na początku roku i teraz, kiedy zawartość opakowania powoli chyli się ku końcowi uznałam, że czas na recenzję.
Skusiłam się na zakup ze względu na pozytywne recenzje. Pojawiały się też negatywne opinie, wśród nich królowały te typu: po co używać nawilżającej bazy skoro od tego mamy krem nawilżający? W pewnych przypadkach taka baza jest bardzo przydatna.
Zacznę od tego, że mam cerę tłustą, ale podatną na przesuszenia. Nie używam żadnych matujących produktów (za wyjątkiem, rzecz jasna, pudru). Dbam o nawilżenie buzi, co jak wiadomo jest kluczem do właściwej pielęgnacji mojego typu skóry. Nie używałam wielu baz, nie wiem czy nie ograniczyłam się do tej pory do dwóch bądź trzech. Kilka lat temu miałam bazę Sephory (taką w małej 15 ml butelce) oraz oczywiście (jaka posiadaczka rozszerzonych porów) bazę BeneFitu The POREfessional. Pamiętam, że produkt Marca Jacobsa kupiłam jakoś na przełomie stycznia/lutego, kiedy moja cera wróciła do siebie po przesuszeniu spowodowanym przez złą pogodę. Postanowiłam potraktować ją dodatkową warstewką nawilżenia.
Uważam, że produkt doskonale sprawdzi się u cer suchych, przesuszonych oraz mieszanych. Cery tłuste, ale wrażliwe (jak moja) też powinny być z niej zadowolone). Używałam tego kosmetyku w okresie zimowym na początku roku, na cieplejszy okres wiosny oraz lato go odstawiłam i wróciłam do niego jakoś we wrześniu. Jestem zadowolona z jego działania. Produkt jest zamknięty w szklanym opakowaniu, wygląda nieco jak tabletka (tu nie będę na pewno oryginalna, chyba każdemu przychodzi na myśl to skojarzenie). Podoba mi się pompka, którą możemy wycisnąć małą ilość kosmetyku. Baza ma biały kolor, po rozsmarowaniu staje się oczywiście bezbarwna. Ładnie pachnie, kokosowo, ale nie tak nachalnie i słodko jak baza Too Faced Hangover (teraz mi się przypomniała nazwa tej trzeciej bazy, której używałam :) ). Nakładałam ją na cztery różne kremy i z każdym bez problemu się dogadywała: pierwszym był marchewkowy krem Avon (już wycofany), drugim krem Origins Gin Zing (bardzo polecam, ale poza okresem zimowym), trzecim Clarins krem-żel 20+ i ostatnim L'Oreal Skin Perfection. Po nałożeniu kremu czekałam chwilę aż się wchłonie (od razu zaznaczam, że żaden z tych kremów nie jest tłustawy, ale takich raczej pod makijaż się nie nakłada) i potem nakładałam bazę. Dokładnie ją wsmarowywałam i również dawałam chwilę, by się wchłonęła. Potem śmigałam z podkładem. Tu też nie było żadnego problemu, używałam trzech różnych (L'Oreal True Match, Catrice All Matt Plus - który absolutnie nie jest matujący - i Urban Decay Naked Skin. Baza zaskakująco dobrze działa na pory. Delikatnie je wypełnia, po nałożeniu fluidu i po przypudrowaniu są niewidoczne (zaznaczam, że nie mam ogromnie rozszerzonych porów). Pomaga także wyrównać nierówności na skórze, ale bez przesady. Czy przedłuża makijaż? Nie jest on u mnie w idealnej kondycji po dwunastu godzinach, ale z moim typem cery to normalne. Na pewno nie powoduje przemieszczania się czy znikania podkładu. Na temat długotrwałości więcej będą mogły mieć do powiedzenia cery bez nadmiernego błysku. Tak czy siak czułam różnicę, kiedy wychodziłam w mroźny dzień z bazą na buzi. Cera była lepiej nawilżona.
Czy kupię ten produkt ponownie? Nie wiem. Uważam, że jego cena jest przesadzona. Kiedy mi się skończy, a pewnie wytrwa jeszcze do końca tego roku, planuję kupić tańszą nawilżającą bazę. Jeśli się nie sprawdzi być może rozważę zakup. Jednak 169 zł to bardzo dużo, nawet z przedsylwestrową zniżką w Sephorze nie jest to tani kosmetyk.
Niemniej polecam go, a już na pewno wzięcie próbki w salonie Sephory i przekonanie się na własnej skórze. Odejmuję gwiazdkę za cenę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie