Jakiś czas temu marka Evree zdobyła ogromną popularność w internecie. Po początkowych sukcesach z olejkami do twarzy czy kremami do dłoni i stóp, firma poszła o krok dalej i wypuściła pełną gamę do pielęgnacji twarzy. Po wielu pozytywnych opiniach i ja zdecydowałam się sprawdzić, co w trawie piszczy. Aktualnie używam również olejek do demakijażu oczu, natomiast w kolejce do testów czeka tonik różany i peeling do twarzy. Przechodząc jednak do dzisiejszego bohatera...
Krem przeznaczony jest do cery suchej i normalnej i absolutnie się z tym zgadzam. Być może niektóre z cer mieszanych będą również zadowolone - tam, gdzie sprawdzają się oleje w pielęgnacji, a są suche partie twarzy, też jest opcja, że docenicie krem Evree 20+. W moim wypadku używałam go rano i wieczorem - w tym wypadku kładąc go nieco większą ilość.
Konsystencja jest dość lekka, ale jednocześnie też tłustawa. Rano, przy niewielkiej ilości i mojej normalnej na ten moment cerze wchłania się do 5 minut i stanowi idealną bazę pod makijaż - nie odczuwam tłustego filmu, skóra może jedynie minimalnie, ale to naprawdę minimalnie może być lepka, co absolutnie mi nie przeszkadza w wypadku gdy nakładam podkład gąbeczka, wszystko i tak ładnie się ze sobą łączy. Wspominam o tym jedynie z tego powodu, że w przypadku cer, które mają większa tendencję do przetłuszczania się, może się to bardziej uwydatnić, bądź być przyczyną gorszej trwałości makijażu .
Dla cery suchej, normalnej konsystencja jest natomiast moim zdaniem w sam raz. Chociaż wiadomo, są też cery, które na noc potrzebują znacznie intensywniejszej pielęgnacji, regeneracji, z tego też względu, dla bardziej wymagających cer, bardzo suchych, czy problematycznych (pod kątem atopii i tym podobnych), może być on 'za słaby'. Nie jest to krem mocno odżywczy, raczej do codziennej, podstawowej pielęgnacji młodej cery, bez większych problemów skórnych.
Jeśli chodzi o samo działanie - uważam, że krem ten dość fajnie natłuszcza, ale też nie przetłuszcza, nie obciąża nadmiernie skóry. Nie zauważyłam, aby wpłynął na zwiększoną ilość niedoskonałości. Ładnie natomiast zadbał o te miejsca, które w moim wypadku mają małą skłonność do przesuszeń, dzięki czemu nie rozwinął się u mnie w końcówce sezonu grzewczego żaden tzw. suchy placek. Idealnie sprawdzał się zimą i wczesną wiosną, natomiast ostatnio przy pierwszych wiosennych, słonecznych dniach zauważyłam, że muszę być z nim ostrożna, bo faktycznie stosowany jako baza pod makijaż może wpłynąć na zwiększoną produkcję sebum w ciągu dnia - być może czas już sięgnąć po lżejszą formułę, a przede wszystkim coś z filtrem.
Bardzo duży plus za stosunek jakości do ceny. Krem kosztuje regularnie 25zł, co przy tym składzie jest naprawdę dobrą ceną, uważam go za jeden z ciekawszych kremów dostępnych w drogerii na ten moment. Mamy m. in. olej migdałowy, masło shea, olej awokado, olej nagietkowy, hialuronian sodu, pantenol, witaminę E. Drobny minus za opakowanie - słoiczek. Przyzwyczaiłam się do tubek i opakowań z pompką airless w ostatnim czasie i miałam straszne opory, jeśli chodzi o higienę tego typu opakowania. Niestety stale jest to dominująca forma opakowania na rynku kremów.
Jeśli zwracacie uwagę na składy, szukacie w nich jak najmniej silikonów i konserwantów, a lubicie się z olejami, to może być to dla Was ciekawy produkt.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie