Chloe Innocence EDT 

Kupiłam go kilka lat temu na promie. Piękną buteleczkę mam do dzisiaj. Zapach najpierw mnie zachwycił a potem odrzucił. Nie mogłam się przemóc aby go używać. Pierwsze nuty są nawet fajne ale im dalej tym gorzej. Moją 30-tkę pomogły mi skończyć koleżanki i rodzina zachwycone zapachem. Uwielbiam konwalię, mam ją w swoim ogródku i całą wiosnę wstawiam do flakonu ale ta z butelki przyprawiała mnie o ból głowy. Była jakaś świdrująca, ostra, zachłanna i niesamowicie trwała. Ja czułam się osaczona. Nie mniej zapach może się podobać. Moje otoczenie bardzo go lubiło chociaż ja czułam się nim zmęczona. Używam tego produktu od: dawna Ilość zużytych opakowań: 30ml

Kupilam ten zapach po raz pierwszy w 1997 roku i od tej pory zuzylam juz kilka buteleczek - niestety zapach wycofano i mam juz tylko samotna resztke na dnia flakonu. (Mam juz na szczecie wiecej :D) Dla mnie zapach ten to kwintesencja wiosny, czuje konwalie, lilie wodna i o dziwo bez. Zapach bardzo delikatny, lecz zaskakujaco trwaly. Pachnie tak wlasnie niewinnie - jest delikatny, zmyslowy, piekny i delikatnie kwiatowy. Moj number one, jest jedyny, niepowtarzalny. Na mnie to nie tylko konwalie, ktore na mojej skorze na szczescie nie sa takimi banalnymi kwiatkami, ten zapach to zapach morza, delikatnej bryzy i malutkiej laczki. To zagubiony strumyczek posrog gor i lasow, to swiezosc, zmyslowosc i niewinnosc. Jego nazwa Innocence pasuje idealnie. Przepiekny flakon, ktory przybiera rozne ksztalty w zaleznosci od pojemnosci (vide zdjecie). Flakon jest rownie tajemniczy jak woda, gdy dotkniesz mokra dlonia staje sie przezroczysty by po chwili znowu przybrac swoja piekna mleczna barwe. Używam tego produktu od: 1997 Ilość zużytych opakowań:7

Każdy kto sądzi, że konwalie to takie niewinne, dziewczęce i niegrzeszne kwiatuszki powinien powąchać Innocence. Te konwalie to takie małe killerki o ślicznych, dziecięcych buziach, które pomimo słodkiej, wdzięczącej się minki za plecami skrywają broń dużego kalibru. Mają w sobie moc, zaskakującą twardość i metaliczny, chłodny poblask. Tylko dla fanek konwalii o naprawdę mocnych nerwach ;) Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: ...

Uzywalam tego zapachu daaawno temu. Szkoda, ze juz go nie ma, ale i tak nie wiem czy bym go ponownie kupila. Ja w nim czuje tylko konwalie - sama niewinnosc:) Bardzo ladne, wiosenne, radosne. Podobaja mi sie, choc nie powalaja. Zostalo mi na dnie pare mililitrow, wie od czasu do czasu uzywam.

Miałam ten zapach kilka lat temu, i do tej pory pamiętam jaki jest cudny. Niestety zużyłam tylko 30 ml i od tamtej pory (od 2000 roku), nie udało mi się go zakupić, w Polsce niestety już dawno go nie ma, a na Zachodzie to chyba tylko w Stanach, dokąd nie mam dostępu :( Konwalia w tych perfumach działa na mnie niesamowicie, nie wyczułam żadnej posdtępnej nutki, która przeszkadzała Pstryczkowi i Pixie, jak dla mnie ideał, niestety nieosiągalny już :(

Podobnie jak Pstryczek, ten zapach miałam już ładnych parę lat temu i nie zdołałam zmęczyć swojej ogromnej butli, podałam dalej. "Zmęczyć" to jest bardzo dobre słowo w przypadku tego zapachu. Najpierw zachwyciła mnie butelka, więc trochę wmówiłam sobie miłość do "Innocence", żeby tylko stać się posiadaczką tej oryginalnej flaszki ;) Aromat początkowo istotnie świeżo-kwiatowy, jak garść fiołków skąpanych w porannej rosie ;) szybko zmierza w stronę konwaliowo-jaśminowego szala, który zaciskał mi się na szyi i wciskał w oczodoły, powodując migrenę. Owszem, jest tu kwaskowa, cytrusowa nuta, ale stoi jakby obok, nie przeplata się z kwiatkami. W swoim czasie to była zaskakujaca nowość, kompozycja połyskliwa i zupełnie pozbawiona ciepła, reklamowana jako nowa koncepcja dziewczęcości. Właściwie nigdy się z tym zapachem nie identyfikowałam, choć używałam go tak długo, że wiele osób mnie z nim nieomylnie kojarzyło. :) Mam mgliste wrażenie, że "Innocence" został wycofany ze sprzedaży w naszym pięknym kraju... UPDATE 9.9.2005. Muszę odszczekać część zarzutów. Stałam się znowu (szczęśliwą) posiadaczką niedużej ilości tego zapachu, a także zdeklarowaną fanką innej jego odsłony (Narcisse). Zapach jest zaiste mocno konwaliowy, ale tą nutę przełamuje coś -wówczas novum- wodnisto-ozonowego. Rezultat jest odrealniony, świetlisty, "tęczowy" i trochę dżdżysty. Może to przez skojarzenie z późno-jesiennym Paryżem, w którym go kilka lat temu używałam. Strasznie fajnie mieć go znowu i ożywić wspomnienia. :) Wcale nie wywołuje bólu głowy, używany z umiarem.

Dawno temu miałam buteleczkę, niestety nie potrafiłam się do nich przekonać, pomimo, iż uwielbiam Diorissimo, gdzie też są konwalie jak w Innocence, tu niestety przebija się też nutka hm...zimna, metaliczna, surowości i nienaturalności dodaje temu w sumie ładnemu zapachowi. Gdyby nie ta właśnie dziwna nuta byłoby pięknie, ale niestety nie mogło być idealnie, a szkoda, bo flakonik bardzo piękny, subtelny od razu widać, że kryje delikaną woń.