Kiko Milano Skin Evolution Foundation Wielozadaniowy podkład o działaniu wyrównującym i wygładzającym

Podkład, który zupełnie przypadkiem trafił w moje ręce, bo mam go w spadku po koleżance, która go u mnie zostawiła. To Kiko Milano, mało popularna ostatnio marka. O podkładzie mogę powiedzieć niewiele miłego, na pewno ma mocne krycie i tu spisuje się świetnie i jest trwały. Ma bardzo fajną pompkę, która dozuje idealną ilość produktu. Niestety podkład bardzo ciężko wygląda na skórze, podkreśla jej strukturę, każda skórka i por są widoczne. Ja mam ten podkład w dość ciemnym kolorze, więc będę go mieszać teraz latem z innymi jasnymi podkładami lub kremami bb, tu jego kolor i krycie na pewno się sprawdzi

U mnie się sprawdził. Dobrze kryje i wygładza skórę. Nie podkreśla suchych skórek. Trzyma się cały dzień na twarzy. Nie ciemnieje na twarzy. Mam skórę normalną, zawsze używam na bazę lub krem. Trochę ciężko się nakłada bo jest dość gęsty.

Jest to pokład zdecydowanie kryjący, lekko zastygający i trwały. Jednak niestety wysusza skórę, często ją zapycha oraz bardzo nieprzyjemnie się rozprowadza- ma dość zbitą i "gumową" podczas rozcierania formułę. Ogromnym minusem jest opakowanie, w którym pompka psuje się częściej niż to przewiduje norma. Ogólnie: od czasu do czasu czemu nie, jeśli potrzeba nagle trwałości i krycia, ale żeby na codzień się z nim męczyć?

Na wstępie zacznę od plusów: + podkład jest w opakowaniu z wygodną pompką, co ułatwia dozowanie i jes higieniczne + kosztuje ok 55 zł więc nie płakałam aż tak bardzo nad zmarnowanymi złotówkami + ma dużo odcieni do wyboru + jest wydajny bo używam go niewiele Teraz konkret: - to jest najbardziej "toporny" podkład jaki miałam, gęsty, wchodzi w KAŻDĄ zmarszczkę, załamanie, por co tylko sobie wybierzecie; miał być lekki i dawać efekt "no make-up" a okazał się tak "treściwy" że widać go na buzi z kilometra i nie było mowy o żadnym wygładzeniu - zapycha pory niemiłosiernie - na początku byłam pozytywnie zaskoczona, nałożyła mi go pani konsultantka, wybrałyśmy najjaśniejszy odcień abym mogła go "doprawić" brązeram, rózem, wykonturaować etc, mój zachwyt minął gdy wyszłam na światło dzienne - faktycznie twarz wyglądała na "wyrównaną" - wyglądałam i czułam się jakbym miała na sobie z 10 kg tynku - okropieństwo, mója depresja się pogłębiła gdy zobaczyłam skorupę jaką podkładm zrobił mi na buzi i to że ten jasny kolor (Ivory) sprawił, że wyglądam jak nieboszczyk po działaniach tanatokosmetologa - twarz mi się po nim świeciła jak księżyc w pełni już po godzinie (pomimo zastosowania pudru) - podkreślał suche skórki - bardzo szybko i bardzo nie estetycznie się wyciera tworząc na twarzy plamy Po tym całym dramacie musiałam poszukać dla niego albo dobrego i głębokiego kosza na śmieci (czego nie lubię bardzo to marnowania kosmetyków, zawsze więc szukam im dobrego drugiego domu) albo jakiegoś praktycznego zastosowania - i znalazłam, czasami rozcieńczam nim mój niezawodny Double Wear, gdy potrzebuję uzyskać trochę jaśniejszy odcień niż zwykle i tu sprawdza się całkiem nieźle. Ale na 100% będę go omijała szerokim łukiem.