Zakupiłam po zobaczeniu reklamy w telewizji, akurat był na promocji w Rossmanie. Kusiła nazwa „nature fusion”, w końcu rzadko mamy do czynienia z naturalnymi kosmetykami. Teraz uważam, że to tylko chwyt marketingowy, hasło, które dobrze się sprzedaje. Ludzie chcą czegoś sprawdzonego, naturalnego, jesteśmy zmęczeni samą chemią, więc słowo „nature” działa na nas jako bodziec pobudzający do zakupu. :D Już patrząc na skład wiem (wtedy nie wiedziałam), że z naturalnymi ekstraktami ma on mało wspólnego. Ładnie pachnie, intensywnie się pieni(to pewnie zasługa SLS) przez co jest niesamowicie wydajny. Dobrze zmywa nawet oleje, po wysuszeniu wyraźnie widać świeże i pełne objętości pasma. Nie podrażnia mojej wrażliwej skóry głowy, nie powoduje łupieżu. Nie plącze włosów, nie sprawia również że są miękkie czy nawilżone. Nie widzę żadnych właściwości pielęgnacyjnych po umyciu. Obciąża, jestem tego pewna. Stosując ten szampon, muszę myć włosy codziennie, bo po kilkunastu godzinach są już oklapnięte i nieświeże.
Dla szamponów mam własną skalę:
*za naturalny skład (nature fusion gwiazdki w tym kryterium nie dostaje)
*za cenę i wydajność (tutaj gwiazdka mu się należy)
*za czyste i świeże włosy przez 48godzin (obciąża, więc \\\'bye bye\\\' gwiazdko)
*za tolerancję mojej wrażliwej skóry głowy (przyznajemy gwiazdkę)
* za właściwości pielęgnacyjne (oj, tutaj na pewno gwiazdki nie będzie)
Suma: 2gwiazdki, czyli poniżej przeciętnej.