Serum Yope C-Kick Ultra z witaminą C uratowało moją alergiczną cerę! [TEST KOSMETYKÓW YOPE]
Najnowsza kolekcja kosmetyków Yope składa się z dziewięciu produktów do pielęgnacji twarzy. Wybrałam spośród nich zestaw trzech takich, którew tym momencie najbardziej odpowiadają potrzebom mojej skóry. A uwierzcie mi, że naprawdę było co ratować…

- Milena Majak
Maj i kwiecień to czas, kiedy przez pyłki moje zatoki dosłownie walczą o życie. To samo dotyczy cery. Alergie wziewne nie dają mi spokoju, co znacząco odbija się na codziennym komforcie - nie dość, że nie rozstaję się z paczką chusteczek, to jeszcze moja twarz wygląda tak, jakby ktoś zafundował jej szkołę przetrwania.
Przez alergię naczynia krwionośne rozszerzają się, skóra piecze i swędzi, a policzki oblewają się intensywnym rumieńcem niezależnie od pory dnia. To stan, w którym nałożenie czegokolwiek na twarz – a już na pewno makijażu – jest dla mnie problematyczne. Muszę zresztą uważać, w jaki sposób aplikuję kosmetyki, bo nietrudno o wywołanie u mnie podrażnień.
Nowe kosmetyki Yope do pielęgnacji twarzy
Starannie opracowane receptury nowej linii kosmetyków Yope zawierają wszystko to, co jest niezbędne dla zdrowego wyglądu skóry:
- adaptogeny - wyciągi z dzikich roślin, które mają moc wzmacniania i regulacji pracy skóry;
- postbiotyki - dobroczynne dla skóry substancje tworzące biotarczę ochronną. Wzmacniają mikrobiom skóry, przyspieszają tempo odnowy naskórka, a także zapobiegają jego przesuszeniu;
- Feminage™ - kompleks substancji aktywnych, w którego skład wchodzi m.in. ekstrakt z liści Engelhardtia Chrysolepsis o silnym działaniu antyoksydacyjnym i naprawczym;
- biofermenty, wody roślinne, składniki kojące i nawilżające.
Mój test kosmetyków Yope zbiegł się w czasie z zaleceniami mojej kosmetolożki. Do mycia twarzy potrzebowałam łagodnego żelu, na noc serum z witaminą C, a na dzień lekkiego kremu lub serum z kwasem hialuronowym. Do tego oczywiście tonik, krem pod oczy i krem z filtrem, bez którego nie ruszam się z domu niezależnie od pory roku.
Moja cera jest przede wszystkim sucha. Do tego również jest naczyniowa, wrażliwa, czasami też odwodniona i niestety z tendencją do zapychania się w strefie T. Mając to wszystko na uwadze, do nowego planu pielęgnacyjnego postanowiłam wdrożyć trzy nowości Yope:
- Żel do mycia twarzy Yope Wake up Cheers, Chardonnay + Gruszka
- Serum do twarzy Yope C-Kick Ultra, Witamina C + Śliwka kakadu
- Krem do twarzy na dzień Yope Immunity Glow, Chaga + Mak
Pokładałam w nich duże nadzieje, bo wiele kosmetyków Yope, które miałam okazję testować, nigdy nie mnie zawiodły. Wyzwanie było jednak spore, bo i cera jest kapryśna i produkty są nowe – marka nie miała jeszcze w asortymencie kosmetyków do pielęgnacji twarzy.
Test żelu do mycia twarzy Yope Wake Up Cheers, Chardonnay + Gruszka
Ja akurat bardzo rzadko sięgam po żele do mycia twarzy. Nie miałam jeszcze okazji testować takiego, po którym nie czułabym ściągnięcia skóry. Dlatego częściej sięgam po kremy, emulsje i pianki, które stosuję zamiennie w zależności od potrzeb. Tym razem jednak wcale nie pożałowałam wyboru żelu do mycia twarzy.
Yope Wake Up Cheeks jest delikatny, nie zaognił problemu suchości, a skutecznie oczyścił skórę rano i wieczorem. W składzie są trzy łagodne substancje myjące, które sprawiły, że na nowo pokochałam ten rodzaj kosmetyku:
- Kokamidopropylobetaina - łagodny detergent, pochodzący z oleju kokosowego. To substancja myjąca, pianotwórcza. U niektórych osób może powodować reakcje drażniące, ale przy mojej wrażliwej i alergicznej cerze nic takiego nie miało miejsca.
- Glukozyd kokosowy – również jest to łagodna substancja myjąca, ale też środek pianotwórczy.
- Sodium coco-glucoside tartrate – i ostatnia substancja myjąca, a zarazem emulgator.
Kosmetyk pieni się bardzo delikatnie, a na twarzy nie powstają mydliny. W zetknięciu ze skórą i wodą przezroczysty żel zmienia kolor na biały. Nie trzeba też mocno pocierać skóry, wystarczy delikatny masaż. Konsystencja Wake Up Cheers jest gęsta, ale nie tępa, dzięki czemu produkt przyjemnie rozprowadza się na skórze. Ma ledwie wyczuwalny zapach, co mi akurat odpowiada.

Nic mnie nie piecze, zaczerwienienia nie pogłębiają się i co najważniejsze – wreszcie z przyjemnością nakładam pielęgnację. To zasługa panthenolu, który jest w składzie żelu i przyspiesza regenerację naskórka, ale też chroni. Oprócz tego mamy też substancje nawilżające (humektanty), które faktycznie dają po zastosowaniu żelu uczucie napojenia skóry. Staje się sprężysta oraz miękka. Moje szorstkie policzki wreszcie są milsze w dotyku! O jakie substancje nawilżające chodzi? Oto kilka z nich:
- Trehaloza - działa nawilżająco oraz utrzymuje wilgoć.
- Gliceryna - ma zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka i pomaga substancjom aktywnym przedostać się w głąb skóry.
- Propanediol - roślinny glikol, który jest naturalną substancją nawilżającą.
- Wyciąg z fermentacji bakterii Lactobacillus - wzmacia mikrobiom skóry i przywraca jej równowagę. Oprócz tego, że działa nawilżająco, to zmniejsza wrażliwość skóry i reguluje pracę gruczołów łojowych.
Gdyby tego było mało, żel Wake Up Cheers ma też sporo substancji odżywiających, które wzmacniają barierę ochronną skóry. Gdyby to był tylko chwyt reklamowy, moja cera nie wyglądałaby tak dobrze, jak na poniższym zdjęciu:

Test serum do twarzy Yope C-Kick Ultra, Witamina C + Śliwka kakadu
Jestem wielką fanką witaminy C! Stosuję ją od dłuższego czasu, ale sprawdzam różne odmiany, żeby wiedzieć, która lepiej pasuje mojej cerze – tym bardziej, że kiedy robię sobie przerwę od tego składnika, szybko odczuwam jego brak.
W serum Yope C-Kick Ultra znajdziemy Ascorbyl Glucoside (glukozyd askorbylu) w pięcioprocentowym stężeniu, czyli jedną z najbardziej stabilnych pochodnych witaminy C. Działa jak kwas askorbinowy, bo również rozjaśnia przebarwienia, rozświetla i lekko złuszcza. Nie podrażnia jednak i dodatkowo wzmacnia działanie filtrów UV.
A że witamina C świetnie sprawdza się przy rozszerzonych naczynkach, pierwsze efekty zauważyłam bardzo szybko. Kiedy zaczynałam stosować to serum, miałam bardzo czerwone policzki. Nakładałam je codziennie wieczorem na oczyszczoną oraz stonizowaną skórę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy z każdą kolejną aplikacją rumieńce stawały się bledsze, a naczynka powoli obkurczały się!
Cała tajemnica tkwi w składzie, który mi bardzo przypadł do gustu, bo nie wywołał żadnej niepożądanej reakcji. Co znajdziemy w serum C-Kick Ultra oprócz cennej witaminy C?
- Propanediol, czyli roślinny glikol, który jest naturalną substancją nawilżającą.
- Kwas cytrynowy (kwas AHA), który dodatkowo złuszcza, usuwa przebarwienia i reguluje pH skóry.
- Wyciąg z kwiatu hibiskusa o właściwościach nawilżających, przeciwutleniających oraz odświeżających.
- Krzemionka, która delikatnie matuje, działa absorbująco na sebum, a dodatkowo rozprasza światło, przez co drobne defekty skóry są mniej widoczne.
Jeśli chodzi o wrażenia podczas stosowania – bardzo zaskoczyła mnie konsystencja, która ma formę rozwodnionego żelu. Wyciskam dwie pompki na wnętrze dłoni, rozprowadzam w nich i przytulam twarz rękami dokładnie w każdym miejscu. Tam, gdzie nie mogę dotrzeć, po prostu delikatnie rozsmarowuję.
Serum bardzo szybko się wchłania. Zanim zdążę umyć zęby, skóra wszystko wypija. Świeci się delikatnie, ale nie klei, co dla mnie jest ogromnym plusem, bo to ostatnie czego chcę, kładąc twarz na poduszce.

Test kremu do twarzy na dzień Yope Immunity Glow, Chaga + Mak
Zamiast serum z kwasem hialuronowym na dzień, postanowiłam wybrać krem Yope Immunity Glow, który mimo licznych emolientów, ma bardzo lekką konsystencję. Pachnie latem, szybko się wchłania, dzięki czemu mogę nałożyć filtr, a później makijaż i jeszcze ani razu nic mi się nie zwarzyło.
Najbardziej spodobało mi się w kremie to, że ma wiele substancji odżywczych, których moja skóra potrzebuję przez cały rok. Z racji suchości i podrażnień, nie mogę opierać się wyłącznie na działaniu substancji nawilżających. Zauważyłam, że po nałożeniu kremu moja cera nabiera blasku. Nie jest tłusta i nawet po kilku godzinach wygląda świeżo.
Chylę czoła przed recepturą, która tak naprawdę uratowała moją cerę!
- Masło shea - wzmacnia cement międzykomórkowy, dzięki czemu nawilża, zmiękcza i wygładza skórę. W dodatku nie alergizuje, a substancje zawarte w maśle shea przyspieszają gojenie się ran, podrażnień.
- Mirystynian izopropylu - zmiękcza naskórek, działa nawilżająco i tworzy na skórze film okluzyjny, zabezpieczający skórę przed utratą wody.
- Olej z maku – chroni skórę przed przesuszeniem i podrażnieniami.
- Olej z nasion makadamii - wygładza i natłuszcza, chroni skórę przed utratą nawodnienia, a także zapobiega podrażnieniom skóry.
Podczas testowania tego kremu zauważyłam też, że skóra jest jakby jaśniejsza. Fakt, w poprzednich kosmetykach są substancje złuszczające i rozjaśniające, ale skład kremu idealnie je dopełnia. Okazuje się, że to zasługa sfermentowanych otrębów ryżowych, które wykazują właśnie takie właściwości.
Od razu uprzedzam, że w składzie zobaczycie Behenyl Alcohol, ale niech was to nie odstraszy. Ten rodzaj alkoholu nie działa wysuszająco. Działa zmiękczająco na skórę, dzięki czemu staje się jedwabista w dotyku. Dodatkowo zabezpiecza ją, jest swego rodzaju opatrunkiem, przez który nie ucieka woda. Mimo że w niewielkim stopniu jest substancją komedogenną i może powodować reakcje alergiczne, w moim przypadku nic takiego nie pojawiło się. Strefa T wygląda pod tym względem tak samo, jak w momencie rozpoczęcia testów.

Nowe kosmetyki Yope są też łatwo dostępne. Kupicie je w sklepie online marki, w butiku na ulicy Mokotowskiej 26 w Warszawie oraz w drogeriach Hebe (stacjonarnie i online). Moim zdaniem ceny nie są wygórowane.
Oprócz oczywiście samego działania, bardzo doceniłam wygodę w stosowaniu nowych kosmetyków Yope. Mój zestaw produktów ma wygodne w dozowaniu pompki, które są też dla mnie jednym z najbardziej higienicznych rozwiązań. Na dłoń wyciska się dokładnie tyle kosmetyku, ile potrzeba.
No i nie ukrywajmy - kto z nas nie lubi, kiedy kosmetyki oprócz tego, że działają, mają też niepowtarzalny i piękny design? :) Może nie jest to dla mnie priorytet, ale bardzo doceniam, kiedy marki dbają też o szatę graficzną produktów. Nowości Yope mają szronione szkło w żywych kolorach i oczywiście motyw przewodni w postaci zwierzaka w złotym kolorze.

Poniżej zamieszczam dodatkowo pełną listę nowości do pielęgnacji twarzy Yope. Po kliknięciu na nazwę, przeniesiecie się do naszego katalogu Kosmetyku Wszech Czasów, w którym przeczytacie recenzje Wizażanek.
- Tonik złuszczający AHA! Power z pomarańcza i kwasami kwiatowymi AHA
- Hydrolat Organic Mist z różą i kaktusem
- Żel do mycia twarzy Wake up Cheers z gruszką i chardonnay
- Płyn micelarny Green Micelles z matchą i bambusem
- Krem na noc Moon Spa z bakuchiolem i lipidami
- Krem na dzień Immunity Glow z chagą i makiem
- Serum C-Kick z witaminą C i śliwką kakadu
- Serum Hydro Shot z kwasem hialuronowym i algami
- Krem pod oczy Vitality Focus z pianą łąkową i wege tauryną
Podsumowując, jeśli macie problemy podobne do moich, możecie śmiało przetestować taki sam zestaw. Zachęcam jednak do eksperymentowania, bo nowości Yope mogą was pozytywnie zaskoczyć!
Materiał powstał z udziałem marki Yope