Innisfree

Innisfree
Innisfree to ekologiczna, koreańska marka utworzona w 2000 roku. Oferuje kosmetyki z naturalnych składników pochodzących z wyspy Jeju, znanej ze szczególnego mikroklimatu i wielu gatunków endemicznych. W ofercie znajdują się różnego rodzaju kosmetyki pielęgnacyjne i kolorowe, w przyjaznych dla środowiska opakowaniach.
- Strona marki:
- http://www.innisfreeworld.com/main/index.do
- Producent:
- Amorepacific Co.
- Produktów:
- 163
- Ulubione:
- 395
Wizażanki polecają
Zobacz wszystkie
Najlepiej ocenione produkty marki Innisfree
Zobacz wszystkieMatuje, nie bieli, nie wysusza, ale ideału szukam dalej
W przypadku mojej wybitnie tłustej cery puder matujący, to absolutna konieczność. Jednak nienawidzę takiego typowego, suchego i tępego matu, postarzającego i wyglądającego po prostu kiepsko. Znalezienie takiego złotego środka, produktu niemalże idealnego nie jest wcale taką łatwą sprawą. Chociaż nie powiem, Innisfree do niego się zbliżyło. Marka proponuje nam puder w wersji sypkiej i w kompakcie. Ja na początek wybrałam ten sypki. Na pierwszy rzut oka widać, że puder jest naprawdę drobniutko zmielony i posiada przyjemną, gładką i aksamitną strukturę. A przy tym nie pyli i dobrze łapie się pędzla, z którego kolejno bez problemu transferuje na twarz. Jest suchy w konsystencji i sprawia, że włosie z pędzla nie przykleja się do cery pokrytej podkładem. Teraz używam pudru, który zachowuje się zupełnie na odwrót i czasem mam ochotę wywalić go za okno. Nałożony na twarz daje efekt ładnego, naturalnego matu o aksamitnym wykończeniu. Nie bieli i nie wysusza skóry, łącznie z obszarem wokół oczu. Nawet jeśli zdarzyło mi się nałożyć go w nadmiarze, to nie było tego widać. Nie odznaczał się, a twarz nie wyglądała jakbym dopiero co wyszła z młyna. Błyskawicznie stapia się z resztą nałożonych kosmetyków, tworząc estetyczną i przede wszystkim trwałą całość. Bo puder w bardzo dobrym stopniu scala makijaż, utrwala go i matuje na dobrych kilka godzin. Co prawda u mnie i tak potrzebne były poprawki, ale już chyba taki mój urok. I chyba tylko dlatego zamierzam dalej testować kolejne pudry, chociaż ten przypadł mi do gustu i zamierzam do niego wracać. Puder świetnie dogaduje się z różnymi podkładami i nigdy nie wyrządził mi krzywdy. Również nie wysusza i nie powoduje pogorszenia stanu cery, co w przypadku mojej kapryśnej jest sprawą istotną. Producent deklaruje odświeżający, miętowy zapach oraz uczucie chłodzenia. Przyznam szczerze, że zapach i chłodek na skórze czułam tylko przy pierwszych kilku aplikacjach. Później już nie, ale to w końcu tylko taki bonus, mnie zupełnie niepotrzebny. W kwestii wydajności jest tutaj raczej średnio. U mnie pudry kwitną długimi miesiącami i to stosowane każdego dnia. Ten jeden wystarczył mi na 3 miesiące, a używałam go maks. raz dziennie, rano omiatając twarz, bez bakingów i innych takich. Aczkolwiek dla mnie wielką wadą to nie jest, bo przynajmniej ten jeden raz zdążyłam spożytkować świeży puder... ;-) W składy kosmetyków kolorowych wnikam raczej rzadko, ale producent swój produkt nazwał mineralnym, więc rzuciłam okiem tak z grubsza. No, nie jest to puder mineralny. Zawiera w sobie sylikony, które mogą powodować zapychanie (u mnie na szczęście nie). Podoba mi się brak talku, szkodliwych konserwantów, a za to obecność ekstraktów z herbaty i mięty. Bazą jest krzemionka o właściwościach matujących i ułatwiających aplikację kosmetyków pudrowych. Puder zamknięty został w malutkim, plastikowym i zakręcanym pudełeczku w kolorze miętowym. Wyposażone w wygodne sitko, które dozuje odpowiednią ilość kosmetyku, oraz puszek, którego osobiście nie używałam. Całość jest estetyczna, funkcjonalna i zgrabna. Plastik jest trwały, nie tandetny, matowy. Dostępność głównie w kilku sklepach internetowych, a cena przy małej gramaturze i niskiej wydajności nie prezentuje się atrakcyjnie, ale dla mnie jest adekwatna do jakości. Ja jestem zadowolona, bo jeszcze żaden puder nie dał u mnie takich efektów. Może teraz wypróbuję wersję kompaktową. Ale z pewnością do marki jeszcze nie raz powrócę.
Przejdź do recenzjiŚwietne serum nawilżające!
Muszę przyznać, że z początku się z nim nie polubiłam, ale bardzo się cieszę, że postanowiłam dać temu produktowi drugą szansę. Serum Innisfree to świetny produkt nawilżający. Ładnie wycisza cerę i łagodzi podrażnienia. Zapach jest wyczuwalny, ale bardzo przyjemny. Wodnista konsystencja sprawia, że produkt łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Wygodne opakowanie z pompką pozwala na kontrolę nad ilością aplikowanego produktu.
Przejdź do recenzjiMatuje, nie bieli, nie wysusza, ale ideału szukam dalej
W przypadku mojej wybitnie tłustej cery puder matujący, to absolutna konieczność. Jednak nienawidzę takiego typowego, suchego i tępego matu, postarzającego i wyglądającego po prostu kiepsko. Znalezienie takiego złotego środka, produktu niemalże idealnego nie jest wcale taką łatwą sprawą. Chociaż nie powiem, Innisfree do niego się zbliżyło. Marka proponuje nam puder w wersji sypkiej i w kompakcie. Ja na początek wybrałam ten sypki. Na pierwszy rzut oka widać, że puder jest naprawdę drobniutko zmielony i posiada przyjemną, gładką i aksamitną strukturę. A przy tym nie pyli i dobrze łapie się pędzla, z którego kolejno bez problemu transferuje na twarz. Jest suchy w konsystencji i sprawia, że włosie z pędzla nie przykleja się do cery pokrytej podkładem. Teraz używam pudru, który zachowuje się zupełnie na odwrót i czasem mam ochotę wywalić go za okno. Nałożony na twarz daje efekt ładnego, naturalnego matu o aksamitnym wykończeniu. Nie bieli i nie wysusza skóry, łącznie z obszarem wokół oczu. Nawet jeśli zdarzyło mi się nałożyć go w nadmiarze, to nie było tego widać. Nie odznaczał się, a twarz nie wyglądała jakbym dopiero co wyszła z młyna. Błyskawicznie stapia się z resztą nałożonych kosmetyków, tworząc estetyczną i przede wszystkim trwałą całość. Bo puder w bardzo dobrym stopniu scala makijaż, utrwala go i matuje na dobrych kilka godzin. Co prawda u mnie i tak potrzebne były poprawki, ale już chyba taki mój urok. I chyba tylko dlatego zamierzam dalej testować kolejne pudry, chociaż ten przypadł mi do gustu i zamierzam do niego wracać. Puder świetnie dogaduje się z różnymi podkładami i nigdy nie wyrządził mi krzywdy. Również nie wysusza i nie powoduje pogorszenia stanu cery, co w przypadku mojej kapryśnej jest sprawą istotną. Producent deklaruje odświeżający, miętowy zapach oraz uczucie chłodzenia. Przyznam szczerze, że zapach i chłodek na skórze czułam tylko przy pierwszych kilku aplikacjach. Później już nie, ale to w końcu tylko taki bonus, mnie zupełnie niepotrzebny. W kwestii wydajności jest tutaj raczej średnio. U mnie pudry kwitną długimi miesiącami i to stosowane każdego dnia. Ten jeden wystarczył mi na 3 miesiące, a używałam go maks. raz dziennie, rano omiatając twarz, bez bakingów i innych takich. Aczkolwiek dla mnie wielką wadą to nie jest, bo przynajmniej ten jeden raz zdążyłam spożytkować świeży puder... ;-) W składy kosmetyków kolorowych wnikam raczej rzadko, ale producent swój produkt nazwał mineralnym, więc rzuciłam okiem tak z grubsza. No, nie jest to puder mineralny. Zawiera w sobie sylikony, które mogą powodować zapychanie (u mnie na szczęście nie). Podoba mi się brak talku, szkodliwych konserwantów, a za to obecność ekstraktów z herbaty i mięty. Bazą jest krzemionka o właściwościach matujących i ułatwiających aplikację kosmetyków pudrowych. Puder zamknięty został w malutkim, plastikowym i zakręcanym pudełeczku w kolorze miętowym. Wyposażone w wygodne sitko, które dozuje odpowiednią ilość kosmetyku, oraz puszek, którego osobiście nie używałam. Całość jest estetyczna, funkcjonalna i zgrabna. Plastik jest trwały, nie tandetny, matowy. Dostępność głównie w kilku sklepach internetowych, a cena przy małej gramaturze i niskiej wydajności nie prezentuje się atrakcyjnie, ale dla mnie jest adekwatna do jakości. Ja jestem zadowolona, bo jeszcze żaden puder nie dał u mnie takich efektów. Może teraz wypróbuję wersję kompaktową. Ale z pewnością do marki jeszcze nie raz powrócę.
Przejdź do recenzji