Manhattan

Manhattan
Marka Manhattan jest idealna dla aktywnych kobiet, podążających za wyzwaniami, ideałami oraz odważnych w kreowaniu swojego wizerunku. Główny slogan Manhattan to EXPRESS YOURSELF! W asortymencie Manhattan znajdują się kosmetyki inspirowane najnowszymi trendami. Stawiamy na mocne, modne kolory, z drugiej strony marka Manhattan również sama tworzy trendy!
Wizażanki polecają
Zobacz wszystkieNajlepiej ocenione produkty marki Manhattan
Zobacz wszystkieNajlepsza!
Pewnie nie każda pamięta trendy z lat 2000, ale jednym najgorszych była moda na brwi - cieniutkie kreseczki wygięte w łuk, wygooglujcie sobie Pamelę Andreson ;) brrr.... a ja jako brunetka, z ciemnymi i zbyt grubymi jak na tamte czasu skubałam je niemiłosiernie dążąc do tych cieniutkich nitek. Niestety po tym skubaniu, część cebulek umarła i teraz brwi nie są tak grube jak bym chciała, dlatego ratuję się domalowywaniem kredką. Ta kredka Manhattan to jedna z najlepszych, robi to co powinna robić kredka do brwi: ładnie przyciemnia, uzupełnia braki, nie rozmazuje się, nie ściera, nie jest zbyt tłusta, a do tego ma ładny czarny matowy kolor (nie jest to taka mega czerń niczym klawisz fortepianu). Kredka jest do temperowania i robi sie to bardzo łatwo, nic się nie łamie, nie kruszy, nawet nie trzeba jej wcześniej zamrażać.
Przejdź do recenzjiWciąż to jedna z głównych Marek pudrów kompatybilnych z moją cerą
Zacznę od legendy (którą można pominąć). Do stosowania doskonałych dla młodej cery pudrów Manhattan – jeszcze w szkole średniej (!) zachęciły mnie dwie Koleżanki wyspecjalizowane w kwestiach mody i urody (co nie było 30 lat temu aż taką w tym kraju oczywistością) oraz załatwiane przez Koleżankę Brata niemieckie Bravo Girl, z którego można było się dowiedzieć m.in. jak pielęgnować urodę oraz jak wygląda goły (całkiem, całkiem) dwudziestoletni Model – co było w tamtych czasach jeszcze mniej oczywiste, i pismo wspominam z rozrzewnieniem :-). Ponieważ dla mojej nieco problematycznej wówczas cery (choć i tak mniej, niż obecnie) puder Max Factor mojej Mami okazał się totalnie nieodpowiedni, sama też sięgnęłam po skromne, błękitne pudełeczko od Manhattanu – i pudrom tej Marki – obecnie już innym, niż Clearface – wierna pozostaję do dziś. Pudełeczko pudru nie było ozdobne, i świadomie nie nazywam go puderniczką, gdyż nie zawierało lusterka, ale za to doskonałej jakości "puszek", choć szybko przekonałam się do nanoszenia specyfiku pędzlem, a w odpowiednio jasnym odcieniu trudno było ten kosmetyk przedawkować. Opakowanie zawierało tylko 9 g, ale puder był niesamowicie wydajny, dzięki temu, że sprasowany kosmetyk bardzo drobniutko uprzednio zmielono. Dzięki temu doskonale, ulotną cieniuteńką warstewką aplikował się na skórę, nie warząc się, nie podkreślając zmarszczek, lub skaz skóry. Puder osiadał trwale na cerze, stapiając się z nią bez efektu oprószenia mąką, czyli bez bielenia skóry, ale i bez przyciemniania. Puder przy niezbyt rozległych i nielicznych niedoskonałościach nie wymagał dodatkowego podkładu, utrzymując świeżość przez wiele godzin, a do tego optycznie ujednolicając i wygładzając cerę. I nie zapychając jej – a dzięki składnikom antybakteryjnym – kojąc niedoskonałości oraz zapobiegając powstawaniu nowych. Fenomenalny, swego czasu kultowy kosmetyk, godnie zastąpiony przez Kontynuatora wybitnych tradycji Clearface – 2 in 1 Powder & Make Up – w pudełeczku beżowo-różowym. Clearface klasyczny – także w nowej, różowej wersji opakowania – jest już niemal nieuchwytny, i jeśli już, to tylko w Internecie lub w swojej Ojczyźnie – w Niemczech.
Przejdź do recenzji