Yves Rocher Cranberry, Masque Effet Glacé 3 min [Cooling Effect Mask] 3-minutowa żurawinowa maseczka chłodząca

Nie ukrywam, że uwielbiam maseczki do twarzy i zapoznawanie się z nowościami sprawia mi przyjemność. Z tym produktem miałam okazję poznać się we Francji, gdy dostałam go jako prezent do zakupów w sklepie stacjonarnym. Niestety, w tym przypadku zawiodłam się na marce Yves Rocher, choć zazwyczaj ufam jej bezgranicznie. Trudno dokładnie określić, co w zasadzie robi ta maseczka i na co wpływa, a to dlatego, że większość zalet, jakie z niej płyną, pochodzi z chłodzącego efektu, który uzyskujemy poprzez trzymanie kosmetyku w lodówce. Tak więc: - Maseczka chłodzi (trudno, żeby nie chłodziła po odsiadce w lodówce) przez co z cery znikają drobne zaczerwienienia, a twarz wydaje się rozświetlona; - Skóra wydaje się gładsza i bardziej miękka - podejrzewam, że jest to efekt zamknięcia się porów pod wpływem chłodu; - Całkiem nieźle radzi sobie z cieniami pod oczami (tu znów zaleta bardziej chłodu, niż maseczki). Jak widać, trudno jednoznacznie określić, który z efektów w istocie zyskujemy dzięki maseczce, a który dzięki aplikacji na zimno. Podejrzewam, że podobne efekty można uzyskać, wkładając dowolny produkt (tonik, żel do twarzy) do lodówki przed użyciem. Na plus na pewno zasługuje fajna, żelowa konsystencja, która nie zapycha porów. Zapach jest przyjemny, słodkawo-orzeźwiający. Osobiście polecam trzymać maseczkę na twarzy tak długo, aż żel nie przestanie oddawać zimna skórze (3 minuty to za mało). Wykorzystałam ją do końca, bo nie lubię wyrzucać kosmetyków, ostatecznie uczucie chłodu było przyjemne, a maseczka w żaden sposób mi nie zaszkodziła, więc nakładałam ją bardziej dla frajdy, niż dla jakichś konkretnych efektów. Sam pomysł na maseczkę "na zimno" jest całkiem fajny, choć ten produkt chyba nie spełnia swojej roli. Myślę, że skutecznie można go zastąpić żelem aloesowym, który na zimno będzie nie tylko sprawcą przyjemnego uczucia, ale dodatkowo zrobi dużo dobrego z nasza buzią.