Oceniam odcień 40 (jasny beż - nazwa nie oddaje, czym on jest, bo to raczej jakiś light almond), najjaśniejszy z dostępnych. Jak zwykle kierowałam się odcieniem - skusiła mnie ta jasna, dość neutralna (ale z bardzo lekkim różowym akcentem) barwa produktu. No takie hobby, kolekcjonowanie niedrogich jasnych podkładów he he, ale do rzeczy, czyli jaki ten podkład jest:
- przede wszystkim, ma być kryjący; ja bym oceniała go jako średnio kryjący, bardzo wydajny (wystarczy jedno machnięcie pompką, aby pokryć całą twarz); jakby się uprzeć, po wpracowaniu jednej warstwy, można dołożyć tu i ówdzie nieco więcej podkładu i krycie będzie lepsze; trzeba jednak uważać, żeby nie zafundować sobie dość nieapetycznego "ciasta" na twarzy;
- ma być trwały i tu hmm, ja już nie wiem, jak to jest... no dobra - zależy, na co go położyć i czym przykryć; na bazę albo bazopodobny (silikonowy) krem albo jakieś serum, przyprószony fixerem z Essence (tak kocham ten fixer) wytrzymuje długo i ładnie, raczej znika/wtapia się, niż spływa i daje radę bezpoprawkowo długie godziny; niestety, bywały złe dni, złe dni bez bazy i z pudrem ryżowym (także od Deni Carte) albo innym pudrem, ale nie typowo fixującym, gdy podkład... paskudnie i wrednie... spływał sobie, no wprost ściekał z twarzy, robiąc takie bezczelne oleiste plamy... Zauważyłam, że nie wolno z tym podkładem przesadzić: jedna warstwa jest ok, ale jakby chcieć mocniej pokryć skórę, i dołożyć kolejną, spłynie nawet z bazy.
- podczas nakładania (a nakłada się całkiem nieźle, lepiej chyba palcami niż pędzlem, ale pędzlem też wychodziło w miarę fajnie) powodował lekkie szczypanie i ściąganie mojej skóry;
- podrażnia też oczy, muszę BARDZO uważać, żeby niezbyt blisko oczu/powiek go nakładać, bo nie wtedy oczy szczypią i łzawią a powieki - tadam! - robią się lekko obrzmiałe, czyli Houston mamy problem - podrażnienie czy tfu tfu alergię;
- ma średnio ciekawy zapach (mógłby pachnieć jakoś ładniej, prawda?);
- ...ale za to higieniczne opakowanie i dobrze się dozuje;
- nie zaszkodził cerze, nie pozatykał, nie przesuszył; skórek specjalnie nie podkreślał i ładnie niwelował/krył ewentualne pory skóry; nie napinał za to konturu ani nie dawał żadnego glow czy efektu odświeżenia.
Reasumując, jest tani i do swojej ceny nawet przyzwoity, ma fajny dla bladej słowianki kolor 40 (nie za jasny, nie za ciemny i jakby się nawet adaptujący), dostępny w drogerii osiedlowej, polski - może jeszcze go kupię.
Recenzja po stosowaniu zimą, czyli w suchych i przegrzanych pomieszczeniach na przemian z bardzo mroźnym i suchym lub wilgotnym i wietrznym powietrzem na zewnątrz (zimą lubię mocniejsze krycie).