Kupiłam ten krem kilka lat temu, wówczas opakowanie wyglądało nieco inaczej, ale swoimi właściwościami zdziałał tyle, że zapadł mi w pamięć.
Gdy więc w jednej z osiedlowych drogerii znalazłam go w śmiesznej cenie - 9,99zł, kupiłam dwa słoiczki :)
Popieram recenzję poniżej.
Jakim prawem kosmetyk dostępny nadal na rynku w różnych drogeriach, w katalogu KWC znajduje się na liście "zapomnianych kosmetyków"? Żeby chociaż był problem z dostępnością, ale nie... W mojej miejscowości w niektórych sklepach aż półki się pod nim uginają :D Można go dostać nawet w Rossmannie (również niedawno był w promocji!).
Jest to krem z kategorii tych, które polubi tylko bardzo przesuszona cera. Mam więc spory problem, by wymienić zalety i wady tego kremu... To, co w jednym okresie jest ogromnym plusem, kilka miesięcy później jest w stanie całkowicie ten krem zdyskwalifikować... Ale... przejdźmy do sedna.
<b>PLUSY czy MINUSY?:</b>
- idealnie nadaje się na okres zimowy, ale w moim przypada, jego ostawienie wymagane jest już na przełomie stycznia i lutego... doskonale natłuszcza, pozostawia na skórze tłusty filtr, który nie znika z twarzy nawet po kilku godzinach, skóra jest ukojona, niestraszne są jej największe mrozy :D jeśli na to nałożymy podkład i puder, nawet "naczyniowcy" mogą odważnie maszerować po siarczystych mrozach :D
- nadaje się pod makijaż, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy dysponujemy dobrym pudrem matującym lub mamy możliwość przypudrowania całej twarzy kilkukrotnie w ciągu dnia... w przeciwnym razie, już po godzinie możemy błyszczeć się jak latarnie :D
<b>PLUSY:</b>
- bardzo estetyczne opakowanie - intensywny róż w połączeniu z kulistą nakrętką ze złotą obwódką, wystarczająco ładne, by cieszyło oko i upiększało toaletkę czy łazienkę ;) chwała producentowi za kształt nakrętki - nareszcie po zerwaniu folii ochronnej nie mam jej ubabranej kremem :D
- długi termin ważności - kupiłam go w 1,5 miesiąca temu, a data ważności to koniec 2014r.
- wydajność - krem (nie wiem już czy przez pojemność, czy przez konsystencję), wystarcza mi na 2 miesiące!
- nawilży nawet najbardziej spragnioną skórę - przykład? 3 dni temu przesadziłam z pillingiem, suche skórki zdobiły całe czoło i okolice nosa :D 1 aplikacja na noc gruuubą warstwą + 1 aplikacja na dzień (bez podkładu) i skóra wyglądała jak nowa :D
- kartonowe opakowanie - jeszcze do niedawna nie lubiłam kartoników, gdyż uważałam to za marnotrawstwo papieru, Bielenda i Ziaja sprawiły jednak, że zaakceptowałam, a nawet polubiłam tę formę pakowania kosmetyków - na kartonowym pudełku widnieją informacje o właściwościach i składzie kremu i bynajmniej nie są to lakoniczne formułki. Dodatkowo w pudełku znajdziemy ulotkę z jeszcze bardziej dogłębnym opisem działania kremu (rozpis na poszczególne składniki) + zdjęcia i opis pozostałych kosmetyków z tej linii Bielendy :pazurki:
<b>MINUSY:</b>
- zapach - wiem, że określenie "babciny" jest dla niektórych niewystarczające, ale w przypadku tego kremu ten zapach właśnie taki jest... charakterystyczny, intensywny, ciężki, klasyczny, typowy dla kremów, które mogłam dostać w kiosku będąc małą Robaczywką ;) podobny do zapachu kremu Pani Walewskiej, dla babci, jak znalazł :D
- konsystencja - krem jest tak gęsty, że aż zbity... trudno go nałożyć na opuszek palca :D mnie kojarzy się z wazeliną... można tak maziać i maziać po jego powierzchni, a na opuszku pozostaje wciąż cienka jego warstwa... nie ma więc mowy o tym, by nabrać na palec taką ilość, która wystarczy na pokrycie całej twarzy, chyba że wbijemy go do kremu :D a i to nie jest łatwe, bo gdy wpycham palucha w krem, ten go wręcz wypycha do góry, KOSMOS POŁĄCZONY Z CYRKIEM!
- nakładając go na noc, należy uważać na włosy... najlepiej spiąć je w kitkę, by nie dotykały naszej twarzy... chyba, że rano chcemy obudzić się z tłustymi strąkami :D
- z eliminacją zmarszczek, nawet tych bardzo drobnych, to niestety wielka bujda... mam 25 lat i nie wliczając lwiej zmarszczki, póki co nie dysponuję żadnymi wyraźnymi objawami starzenia się skóry, ale po zużyciu 3/4 opakowania, nie widzę absolutnie żadnego, nawet najmniejszego spłycenia tego, co już "zdobi" moją twarz :(
Mimo mieszanych uczuć, nadal będę do niego wracała. Żałuję, że zapomniałam o nim zeszłorocznej zimy :(
Używam tego produktu od: kilku lat
Ilość zużytych opakowań: 3 lub 4 zużyte, a teraz wielki come back i kolejne zużywam :)