Bell Let's Talk About Trend, Trio Colour Blush Potrójny róż do policzków

Naprawdę rzadko używam róży. Tą paletkę (01) kupiłam z konieczności ale na szczęście nie rozczarował mnie. Bardzo fajne zestawienie kolorów. Nie mam żadnego problemu z aplikowaniem go może z racji tego, że ma lekko kremową konsystencję. Jest trwały, nie obsypuje się, nie podrażnia skóry. Daje naturalny efekt.

Zestaw do modelowania policzków Bell Trio Colour Blush z limitowanej edycji, która była niedawno dostępna w Biedronce. Z ciekawości kupiłam obie wersje, delikatniejsza bardziej przypadła mi do gustu, ale podoba mi się, że jest do wyboru aż 6 odcieni. Samo opakowanie jest bardzo urocze, kojarzy mi się z Barbie. Kolorki są naprawdę piękne i delikatne. Aplikacja jest banalnie prosta, są dobrze napigmentowane, więc wystarczy nanieść niewiele pędzlem i delikatnie rozetrzeć, dobrze się blendują. Są też bardzo trwałe.

Seria Let’s talk about trend bardzo mnie zaciekawiła, więc postanowiłam spróbować pomadki i różu. Posiadam odcień 02 Pink-a-licious. Jest to połączenie jasnego, pastelowego różu, połyskującego brązu i ciemnego koloru różu. Świetnie sprawdza się w delikatnym makijażu. OPAKOWANIE Opakowanie jest charakterystyczne dla pudrów z tej serii – mamy tutaj motyw przewodni serii w postaci szkicu dziewczyny wyglądającej jakby się nad czymś zastanawiała, nad rysunkiem czarną czcionką wykonana jest nazwa kosmetyku oraz na dole kropkowany wzorek. Szkic przypomina mi Francuzkę, nie wiem skąd to skojarzenie, ale gdy tylko ujrzałam tą pozę, fryzurę i minę od razu o tym pomyślałam. Dzięki temu, że opakowanie jest przezroczyste dokładnie widzimy kolor kosmetyku. Zatrzask działa bez zarzutu, sam się nie otwiera noszony w torebce, grafika nie ściera się, ale plastik jest raczej delikatny i podatny na zarysowania. Na spodzie opakowania mamy naklejkę z kodem kreskowym oraz nazwę i numer odcienia. RÓŻ Róż ma aksamitną, delikatną konsystencję. Podoba mi się połączenie 3 kolorów, które możemy używać solo albo mieszając je ze sobą. Najczęściej jednak mieszam wszystkie trzy kolory uzyskując delikatny, wyważony odcień różu. Solo jeśli już zdecyduję się na ta formę używam środkowego albo pierwszego odcienia. Róż przy nakładaniu pędzlem nie osypuje się zbytnio, pozwala się łatwo rozcierać i blendować, ale jak w przypadku każdego różu trzeba to robić ostrożnie i z umiarem, aby nie przesadzić i nie stworzyć komicznego efektu. Produkt daje rozświetlone, lekko opalizujące wykończenie, ale nałożony z umiarem nie gryzie się z rozświetlaczem i bronzerem. Jest trwały i wytrzymuje cały dzień bez konieczności poprawek, schodzi dopiero przy demakijażu. Nadaje cerze świeży, wypoczęty wygląd. Ogólnie oceniam go bardzo dobrze, przy mojej chłodnej cerze to połączenie kolorów się sprawdza. Cena jest zachęcająca. Ogólnie ciekawy kosmetyk, wart wypróbowania. Edycja limitowana, więc niedługo zniknie z półek. PLUSY: + ładne połączenie kolorów + produkt dobrze się rozciera + daje efekt wypoczętej cery + współgra z innymi kosmetykami + jest trwały + ma ładne opakowanie + dobra cena MINUSY - edycja limitowana

Zainteresowała mnie paletka Bell w odcieniach brzoskiwniowych, jako, że lubię naturalne kolory róży do policzków, zazwyczaj celuję w odcienie pomarańczy/brązu niż w 'różowizny'. Niestety paleta w kolorach 'peach' okazała się dla mnie niewypałem kolorystycznym. Kolor każdy z osobna jest taki sobie, poza tym w paletkach, gdzie kolory podzielone sa na wąskie pasy, raczej trudno używać każdego samodzielnie. Po zmieszaniu sytuacja ma się jednak jeszcze gorzej, uzyskujemy fluorescencyjny kolor żarówiastej brzoskiwni. Może byłby dobry dla klowna, ale nie do codziennego makijażu. Paleta nr 2 (czyli barwy różowe) również mi nie podchodzi - mocny barbie pink to również opcja nie dla mnie. Kosmetyk ma fajne satynowo-perłowe wykończenie i niezłą trwałość . Pojemność jest duża, a opakowanie estetyczne, lecz najważniejsza rzecz-odcień- jest bardzo mało satysfakcjonujący.

Jako miłośniczka brzoskwiniowo-koralowych róży nie mogłam tego nie kupić. Zwłaszcza, że akurat będąc na zakupach w biedrze wypatrzyłam nową kolekcję w szafie. O ile puder mnie totalnie zawiódł i rozczarował (odsyłam do recenzji) tak ta paletka róży jest po prostu świetna. Mam ją w cieplejszej wersji, właśnie tej brzoskwiniowej. Opakowanie jest urocze, wygodne, małe i poręczne. Kółeczko skrywa trzy róże - według mnie. Bo według producenta niby tą paletką wykonturujemy całą twarz. Otóż nie, a na pewno nie moją. Chyba, że w tej nowej technice drapingu, za czym nie przepadam. Dla mnie ta paletka ma trzy róże, których używam po prostu mieszając wszystkie ze sobą pędzlem. Daje mi to najładniejszy efekt. Pigmentacja jest bardzo dobra, na tyle że można nałożyć za dużo i zrobić sobie plamę. Róż daje delikatnie satynowe wykończenie, ja osobiście uwielbiam efekt takiego zdrowego glow na skórze. Pięknie się nakłada, rozciera, jest długotrwały, wytrzymuje spokojnie calutki dzień. Produkt ogromnie wydajny, używam już jakieś 2 miesiące i nie widać zużycia, a stosuję często.

Skusiłam się na wersję cieplejszą - brzoskwiniową, ponieważ mam ciepły typ urody i lubię kiedy róż dobrze komponuje się z odcieniem mojej skóry. Choć bez różu na policzkach jestem w stanie się obejść (na pewno bardziej niż bez brązera), to lubię ten efekt odświeżenia cery i nadania jej rumieńca. Róż z limitowanej edycji Bell (jak i cała ta linia) nie wiem dlaczego, ale przypomina mi trochę styl marki The Balm jeśli mówimy o opakowaniu - grafika retro zawsze mi się podoba :) Jednak jakość wykonania jest już inna - the Balm zachwyca a opakowania Bell są poprawne i niestety mogłyby nie przetrwać spotkania z podłogą.. Niemniej sam zatrzask i wygoda stosowania jest w porządku. Róż sam w sobie, oprócz tego, że jest bardzo ładnie wykonany - ma przyjemną, aksamitną w dotyku konsystencję. Całość tworzą 3 kolory pudru, które mają satynowe wykończenie i można je ze sobą mieszać lub używać osobno. Ja najchętniej mieszam ze sobą wszystkie trzy, ponieważ wtedy otrzymuję kolor pięknej brzoskwini, która od wielu miesięcy mi się nie nudzi :D Kolory dobrze nabierają się na pędzel i przy miękkim włosiu praktycznie w ogóle się nie osypują. Radziłabym jednak przed aplikacją na policzki odcisnąć nadmiar na dłoni, bo pudry są na tyle napigmentowane, że można przesadzić z ilością. Mi osobiście zdarzało się przesadzić, ale na przypudrowanej twarzy sytuację da się załagodzić i rozcieram nadmiar różu pędzlem z odrobiną pudru. Da się to rozblendować na ładną mgiełkę. Efekt na policzkach może być delikatny, ale można też przypadkiem zrobić z siebie matrioszkę :D trzeba po prostu uważać. Róż dobrze łączy się z brązerem i rozświetlaczem - tworzą ładną, spójną całość a cera wygląda na świeżą i wypoczętą. Plus za trwałość. Róż sam z siebie nie znika z policzków w ciągu dnia a dzieje się to tylko w sytuacji kiedy sami go wytrzemy. Podpieranie się dłonią, przecieranie twarzy chusteczką - każde mechaniczne ingerowanie w kosmetyk będzie powodowało jego wycieranie i będzie się to działo z każdym kosmetykiem (i to normalne). Bez ruszania go na policzkach trzyma się u mnie cały dzień. Cena pudru to 12.99zł i można go jeszcze dostać stacjonarnie w Biedronce. Porównując cenę do jakości kosmetyku jednoznacznie stwierdzam, że jest warty swojej (albo i wyższej) ceny. Za to właśnie lubię markę Bell - oferują kosmetyki świetnej jakości i niskiej cenie. Polecam każdemu, zarówno osobom początkującym, jak i zaawansowanym w makijażu - kolory są piękne i szkoda, że są tylko 2 (ale wypuszczając kosmetyki seriami limitowanymi i to jestem w stanie zrozumieć). Fajny produkt na co dzień, polecam :)

Nie jestem jakoś bardzo fanką różu. Kolejny raz firma Bell urzekła mnie swoją kolorystyką. Róż nie jest matowy tylko mieni się delikatnie. Nadaje świeżości makijażu oraz utrzymuje się długo na policzkach. Pigmentacja tego produktu nie jest jakoś super widoczna . Praca jest z nim przyjemna a subtelny wygląd zapewni nam uniknięcia plam . Myślę że jak za taką cenę to super kosmetyk .

Potrójne róże to najnowszy produkt, dostępny na wyłączność w biedronce. Wpisuje się w najnowsze trendy. Błyszczy i daje subtelny odcień na policzkach. Są dwa odcienie. Chłodny, lekko fioletowy i cieplejszy w odcieniu brzoskwini. Ja mam ten drugi i jestem zadowolona. Fanki matu nie będą usatysfakcjonowane. Produkt jest opalizujący i rozświetlający. Zostawia świeże, zdrowe wykończenie na skórze. Daje subtelny, bardzo dziewczęcy kolor na policzkach. Produkt się pyli i to jest minus. Opakowanie jest bardzo atrakcyjne. Postać na nim umieszczona trochę mi przypomina Mary Lou Manizer, aczkolwiek jest to stylizacja a nie chamska podróbka. Opakowanie jest raczej z solidnego plastiku, więc powinno długo posłużyć. Produkt jest praktycznie bezzapachowy. Trwałość produktu nie jest najgorsza, a przyrównując cenę do jakości jestem na TAK !