Douglas Collection Make-Up, Fun Color Lip Balm Balsam do ust

Balsam ten zakupiłam na promocji za 15zł, jako fanka flamingów nie mogłam wybrać innej wersji niż różowa ;) Niestety dostępne były jedynie online, więc sugerowałam się obrazkiem, później życie zweryfikowało wybrany kolor... Zapakowany w papierowe opakowanie jest na pewno oryginalne, aczkolwiek mam wątpliwości co do wytrzymałości. Na początku bardzo ciężko chodzi i trudno zsunąć skuwkę, ale już po tygodniu czuć zdecydowaną różnicę i mniejszy opór. Choć online wydaje się bardzo ładny i żywy, jest zdecydowanie pastelowy i w zimnym, szarawym, odcieniu. Pachnie delikatnie, słodko i chemicznie, podczas nakładania nie jest wyczuwalny. Nakłada się przyjemnie, gładko sunie po ustach, choć mocno zbita konsystencja na to by nie wskazywała. Pojedyncza warstwa faktycznie pozostawia błyszczące usta, tak jak obiecuje producent, ale stosowany co chwila (jak to balsamy do ust) z każdym kolejnym dołożeniem bieli usta, podkreślając każdą suchą skórkę i zostawiając na niej brzydką warstwę, tworząc wręcz białe plamy. Co do suchych ust, to nie mam na myśli niewypielęgnowanych, a normalne, które stają się okropne po ciągłym smarowaniu tym specyfikiem. Już pod koniec pierwszego dnia użytkowania moje usta stały się suche, pozadzierane i nieprzyjemne. Miałam też każdą suchą skórkę podkreśloną jasnym kolorem tej pomadki, nawet mój ślepy na makijaż facet zwrócił mi uwagę... Zdecydowanie nie nawilża i nie odżywia, a wręcz szkodzi, do tego kolor odbiega od zdjęcia, jedynie na plus wydajność i aż 36miesięcy na jej zużycie od otwarcia, ale to zdecydowanie za mało bym chciała przetestować inne kolory z tej serii...