Becca Cosmetics Skin Love, Weightless Blur Foundation Podkład do twarzy

Niestety podklad ten okazal sie wielkim niewypalem. Testowalam go przed zakupem na rece i byl to oczywiscie blad (wzgledy higieniczne wygraly). Na rece wygladal swietnie: wygladzenie i aksamitna skora. Wybralam wtedy kolor linen (b. jasny), ktory w momencie nalozenia jest troche dla mnie za jasny, ale potem daje rade. Na pewno podklad jest wydajny. Wystarczy jedna pompka, aby pokryc cala twarz. Ma srednie krycie, ale juz o budowaniu mozemy zapomniec, gdyz tylko bysmy naruszyly poprzednia warstwe. Konkluzja -> aplikacja tego dosc gestego podkladu nie jest latwa, trzeba namachac sie gabeczka, zeby osiagnac pierwszy "w miare zadowalajacy" efekt. A co po przypudrowaniu? (u mnie Laura Mercier lub CT) Efekt albo zaklajstrowanej buzi albo buzi wysuszonej na wior. Niestety... Podklad strasznie osadza sie w porach. Dodatkowo rusza sie na buzi i zbiera w miejscach, w ktorych nie powinien. Postanowilam go jednak zuzyc pracujac z domu. Jedynie przed kamerke sie nadaje. Na zywo katastrofa.

Becca Skin Love to mega trudny podkład - często nie chce współpracować. Moja pierwsza styczność z nim była w momencie gdy pani w Sephorze nałożyła mi go na twarz płaskim pędzelkiem od Fenty Beauty. Wyglądał wówczas idealnie jak najlepszy photoshop - pory wygładzone , zaczerwienienia przykryte itd. Byłam do tego stopnia zachwycona wyglądem mojej skóry, że nie mogłam się powstrzymać przed zakupem owego "cudownego" podkładu. Używałam jak do tej pory kilka razy , raz próbowałam nałożyć palcami (kompletna porażka) drugi raz gąbką - było już nieco lepiej. Nakładany palcami mazał się jak roztopiona plastelina , z gąbką też nie było idealnie gdyż musiałam go po prostu tylko wklepywać . Każda próba rozprowadzenia , przesunięcia gąbką po twarzy kończyła się smugami i podkładem w porach. Są jednak dni, w których podkład wygląda przepięknie wymaga to jednak bardzo intensywnego nawilżenia skóry (podkreśla suchości) oraz wyjątkowo długiego wpracowywania go w skórę tak, aby nie osadzał się w porach i nie mazał jak guma. Bardzo niechętnie sięgam po ten produkt i na pewno kolejnego nie kupię.

To chyba jedyny produkt Becci, którego nie lubię. Poprosiłam o próbkę w Sephorze, kiedy była zima. No bo, co mogłoby pójść źle? Dużo poszło. Na pewno konsultantka mi trafnie dobrała kolor. I na tym koniec plusów. Podkład jest bardzo mocno kryjący. Widać i czuć go na twarzy. Nie lubię tego efektu, nie podoba mi się. Muszę przyznać, że mnie nie zapchał, ale przez cały dzień widziałam go I nie czułam się z tym komfortowo . Nie kupię go. Chociaż opakowanie jest śliczne i pojemność też jest większa niż standardowa. Jako fangirl Becci czuję się trochę zawiedziona.

Nie jestem z tego podkładu zadowolona ale też nie skreślam go całkowicie. Myślę, że będzie miał swoje fanki. Mam odcień shell, który jest bardzo, bardzo jasny, neutralny w kierunku żółtego, ale w ofercie jest jeszcze kilka jaśniejszych. Plus za opakowanie - wygodna tubka z pompką. Jedna pompka wystarcza na całą twarz. Pierwsze wrażenie po maźnięciu pędzlem - masakra. Gęsta, jasna maź, trochę jakbym się malowała pastą cynkową. Po chwili pracy podkład ładnie się rozprowadza dając porządne krycie. Ciemnieje! Dla mnie akurat na szczęście. Nie zastyga. Próby dołożenia drugiej warstwy powodują ścieranie pierwszej, nawet przypudrowany podkład przesuwa się na twarzy. Metodą prób i błędów doszłam do przyzwoitej kombinacji bardzo lekkiego kremu i bardzo cienkiej warstwy podkładu, wtedy się trzyma. Efekt po wykończeniu makijażu jest doskonały, skóra jest gładka, piękna, fantastycznie wygląda na zdjęciach. Niestety bardzo szybko twarz zaczyna się świecić, podkład znika z nosa i brody. Może na suchych cerach posiedzi dłużej. Podsumowując: nie dla każdego, trzeba się napracować ale efekt jest super. Niestety u mnie na krótko.

Podkład porażka i pomyłka. Nie nadaje się absolutnie do niczego, wazy się po 2 godzinach, a schodzi płatami zaraz później. Ma okropny, duszący zapach. Nie wart takich pieniędzy.