Essence Hello New York, Eyeshadow Palette Paleta 9 cieni do powiek

Kupilam ta paletke ponieważ spodobały mi się kolory w niej zawarte oraz opakowanie.W sklepie nie było dostępnego testera no i niestety kupiłam bubla. Używam tylko 2 cieni tych jasnych 2 pierwszych reszta ciężką w użyciu gdyż nie lada wyczynem jest zblendowac te cienie .Pewnie jest to możliwe ale trzeba się napracować. Oczy po malowaniu wyglądają na brudne lub jakby się wstalo we wczorajszym makijażu.Trwalosc tez nie jest najlepsza ale na upartego może być.Po za tym osypuja się dosyć mocno.

Kosmetyki marki Essence są dostępne na naszym rynku od lat. Można je kupić w Drogerii Natura, Drogerii Hebe jak i w sklpeach internetowych. Marka co jakiś czas wypuszcza na rynek jakieś nowości i parę miesięcy temu znalazła się wśród nich paleta Hello New York. Paleta jest kartonowa, kompaktowa, płaska, posiada lusterko, zawiera 9 cieni. Kolorystyka palety jest dość niestandardowa, utrzymana w całkiem chłodnych barwach. Są 2 cienie matowe i 7 cieni błyszczących. Warto zaznaczyć, że ze względu na kolorystykę, paleta jest paletą dodatkową do innych, podstawowych. Przy jej użyciu można stworzyć zarówno dzienny makijaż, jak i bardziej wieczorowy. Jakość cieni jest całkiem dobra, mają dobrą pigmentację i łatwo się nimi pracuje, zarówno matami jak i cieniami błyszczącymi. Mnie zachwyciła kolorami, których nie posiadam w żadnej innej palecie.

Darzę markę Essencę dużą sympatią i jak lubię ich paletki nude, tak ta jest tragiczna. Czasami coś mi strzeli do głowy i kupuję paletkę z kompletnie nieużytkowymi kolorami, ale nie obniżam za to oceny, w końcu widziały gały co brały. Gdyby jakość była lepsza, to kolory dałoby się ograć, a tak... Leży na dnie szuflady i zbiera kurz. Cienie są suche i słabo napigmentowane. Błyski dają lekką poświatę koloru, ciężko tu liczyć na blask jak z kosmosu. I mówię tutaj o aplikacji na bazę z Inglota, na którą (prawie) wszystko przykleja się bez zarzutu. Nie chcę myśleć jak wyglądałyby na mocno przypudrowanej powiece. Mam też problem z ich rozcieraniem. Podczas blendowania cienie zniknają coraz bardziej. Kolory są mało użytkowe i niewiele mam koncepcji, jak dobierać kolory, aby stworzyć w miarę spójny makijaż. Cienie wyglądają brudno na oku. Nie prezentuje się to ciekawie, szczególnie jeśli mam za sobą nieprzespaną noc. W połączeniu z moją mocną zarysowaną doliną łez i ciężkimi do zakamuflowania żyłkami pod oczami, uzyskuję mało kuszący efekt zombie. Mam też wrażenie, że coś mnie w nich uczula. Chociaż podobno skład jak na drogeryjne cienie jest ok, to czułam lekkie łzawienie oczu. Nie jestem w stanie stwierdzić na sto procent, że to właśnie cienie zawiniły, jednak skutecznie straciłam ochotę na dalsze eksperymenty z paletką Hello New York. Wiecie co, może profesjonalna wizażystka byłaby w stanie wyczarować coś sensownego z tej paletki. Ale ja nie jestem profesjonalistką i większość z was też pewnie nie. I nie sądzę, aby grupą docelową firmy Essence byli profesjonaliści, ale właśnie amatorzy, którzy chcą kupić kosmetyki w budżetowej cenie. Paletą ma się łatwo i intuicyjnie pracować, a tutaj niestety tak się nie da. Nie umiem stworzyć nią makijażu, który ma ręce i nogi. Makijaż wygląda brudno, niechlujnie, podkreśla zmęczenie i czuję się w nim fatalnie. Plusy: + cena + mało popularne w drogeryjnych paletach kolory (komuś mogą się spodobać, choćby w opakowaniu :)) + skład + bardzo estetyczne, kartonowe opakowanie z funkcjonalnym lusterkiem Minusy: - pigmentacja (a w zasadzie jej brak) - trudności z rozcieraniem - kolory wyglądają brudno, makijaż wygląda na znoszony - powodują łzawienie oczu - brak matowego beżu - brak sensownego koloru transferowego (oprócz szarego w górnym rzędzie nie bardzo widzę innego kandydata)