Jako curlitanka to tak naprawdę nie potrzebuję lokówki. Chyba, że jest to ogromne wyjście i najpierw sobie włosy wyprostuję, a potem skorzystam z lokówki by uzyskać loki, ale inne niż te, którymi obdarzyła mnie natura. Takie zabiegi są jednak ryzykowne i nie należy ich wykonywać często, tylko okazjonalnie. Lokówka jednak jest mi niezbędna, gdyż lubię czesać innych. Oczywiście nie jestem fryzjerem, ale w chwilach weny potrafię wyczarować cuda na swojej (i czyjejś) głowie za pomocą stylizacji, wsuwek i ozdób. Prawdę mówiąc- wolę na czyjejś, na swojej trudniej- nie widzi się tyłu głowy i trzeba upinać na wyczucie a potem mozolnie poprawiać.
Ale do rzeczy:
WAŻNE!- to NIE jest narzędzie dla początkujących lub dla tych, którzy są przyzwyczajeni do lokówki z klipsem! Pasmo nawija się z góry w dół, odbijając je u góry od skóry, co daje fajny efekt uniesienia. Ale trudno jest na niej dokręcić do końca końcówkę pasma- poparzone palce gwarantowane, jeśli się nie używa specjalnej rękawiczki lub nakladki na palce (w zestawie). Komuś fajnie się nakręca. Jednak ja sama pierwszy eksperyment na sobie przypłaciłam poparzoną kilka razy szyją. Nic tu się nie da zrobić szybko. Trzeba być bardzo precyzyjnym. Lokówka, moim zdaniem, nadaje się najlepiej do włosów o sredniej długości- do ramion lub łopatek. Sprawdza się słabo na wlosach krótkich i długich (tak jak moje, mam je do pasa). Na krótkich można uzyskać efekt uniesienia, ale nie loki. Długie naprawdę niewygodnie się nawijają i wymagają ogromnej koordynacji i precyzji ruchów. Sprzęt nagrzewa się szybko i za to plus.
PRZYGOTOWANIA i EFEKT- pamiętamy, że nie korzystamy z lokówki\'prostownicy bez termoochrony. W przypadku lokówki korzystam z płynu Goldwell Style Sign Twist Around (taki zielony, dwufazowy). Pasmo pryskamy plynem i przeczesujemy szczotką i dopiero nawijamy. Pamiętajmy, że pasmo nie może być mokre bo zagotujemy sobie wlosy- stożek jest naprawdę gorący! Przy ustawianiu temperatury też nie szalejemy z maksymalną. Ja nastawiam max na pozycję 19. Włosom zniszczonym i farbowanym polecam 17. Efekt wyjdzie taki sam, tylko pasmo dlużej przytrzymamy na lokówce. Lok wypuszczamy nad podstawioną dłoń i na niej go chwilę przytrzymujemy, dopiero potem puszczamy- w ten sposób będą trwalsze. Im cieńsze pasmo, tym bardziej skręcony wyjdzie lok i to fajnie wygląda, bo można brać pasma cieńsze i nieco grubsze (max 2 cm) i w ten sposób uzyskać efekt beach waves. Zresztą, ta lokówka nie da nam typowych loków, zawsze lok uzyskany jest szerszy u góry a węższy, bardziej skręcony na dole (kształt stożka!). Można sobie pracę ułatwić dzieląc włosy na trzy sekcje, lub w ogóle przypiąc u góry klamra fryzjerską i wybierać pasma po kolei. Co kilka loków, gdy już wystygną, spryskujemy je (LEKKO) lakierem. Można potem taką fryzurę zostawić lub podpiąć wsuwkami w artystyczny nieład.
RESUME:
Za co odjęłam gwiazdkę? Pewnie za to, że o ile latwo jest komuś wyczarować tą lokowką piękne loki to jednak sobie trudniej. Mi to zajęło dwie i poł godziny a przecież mam wprawę. Jeśli ktoś jest początkujący w krainie "fryzjera-amatora z Bożej łaski" to znienawidzi tę lokówkę i wiele razy sparzy sobie palce i szyję zanim ją ogarnie. Lokówka nie jest tania i naprawdę trzeba ten zakup przemyśleć. Z lokówki stożkowej nie bedzie też zadowolony ktoś, kto woli tradycyjne loki. Jest trudniejsza niż tradycyjna, z klipsem i wymiennymi nakładkami (mam taką od lat, z Rowenty, model Elite Look). Tradycyjną macham już z zamkniętymi oczami. Trudno też lokówką stożkową zakręcić samemu sobie wlosy z tyłu glowy tak, by się nie poparzyć.
Szczerze mówiąc- będę jej używać, ale nieczęsto i tylko wtedy, gdy będę mieć naprawdę dużo czasu. Lokówki sama na szczęście niekupiłam, należy do mojej mamy a ja ją tylko hm.....pożyczyłam, no. Tak na bliżej nieokreślony czas, bo u niej też głównie leżała.
Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: jedna lokówka