Nie na dłuższą metę.
Odżywkę dostałam w komplecie z szamponem i balsamem, miałam opory co do stosowania tego produktu, ponieważ po 1) zawiera całe morze silikonu ( 1wsze miejsce w składzie), 2) produkty typu "leave in" zawsze bardziej szkodziły moim włosom, niż pomagały i niestety miałam rację, a szkoda, bo pozostałe 2 prosukty spisały się bardzo dobrze.
Początkowo byłam zachwycona działaniem odżywki - błyskawicznie wchłaniała się we włosy, bardzo ułatwiała rozczesywanie, a to mój koszmar, bo od zawsze mam problem z plączącymi się włosami, ten proukt świetnie dyscyplinuje włosy, cudownie się rozczesują i są bardzo podatne na układanie. Co więcej, odżywka ma lekką, galaretkowatą konsystencję i nie obciąża fryzury, nie wzmaga przetłuszczania, mimo, że jest bez spłukiwania. Poza tym takie rozwiązanie, to bardzo duża oszczędność czasu, nie trzeba paradować z odżywką na głowie, latego bardzo ceniłam sobie ten kosmetyk gdy szykowałam się do wyjścia rano.
Niestety, po 3 miesiącach używania nie jestem już tak zadowolona. Stosowałam ten produkt co 2 mycie i regularnie stosowany bardzo zniszczył mi włosy. Stały się strasznie matowe, smętne, pozbawione sił, naprawdę wyglądają na styrane życiem :( Nadmiar silikonu niestety zrobił swoje, silikony w szamponie + w odżywce + w jedwabiu czy innym produkcie do stylizacji to już było za dużo. Poza tym mam bardzo przesuszone końce, łamią się, wręcz kruszą w dłoniach, są szorstkie w dotyku. I tu niestety błędne koło się zamyka, bo po posmarowaniu odżywką wyglądają lepiej, natomiast po umyciu głowy wyglądają koszmarnie :( Niestety, przerzucam się na jakąś kurację wzmacniająca, ścinam końce, a przede wszystkim cieszę się, że ten produkt już mi się skończył. Podejrzewam, że używany okazjonalnie, jako produkt do stylizacji, nie narobiłby mi takiej sieczki na głowie.
Używam tego produktu od: 3 miesiące
Ilość zużytych opakowań: jedno