Niezbędnik ... nie tylko femme fatale ;)
Ktoś kiedyś powiedział, że najlepsze zakupy robi się z zaskoczenia i w przypadku tych błyszczyków to prawda.
Jakoś nigdy wcześniej nie widziałam tych kosmetyków w Douglasie i wygląda na to, ze jestem mało spostrzegawcza ( dostępne są już od roku ) albo D. traktuje je po macoszemu i kiepsko eksponuje.
Nieważne ;)
Najważniejsze, że produkt, który miał być tylko sympatycznym gadżetem i do zakupu którego skłoniła mnie okazyjna cena ( tzn. przecena :D ) okazał się godnym konkurentem dla produktów 2 razy droższych !
Byłam zaskoczona, gdy " zmierzchowe " kosmetyki zobaczyłam w Douglasie, niestety tylko resztkę ( 2 kolory błyszczyków, nibyróż oraz tusze do rzęs ), a że miały obniżone ceny, z ciekawosci miźnęłam się po ręce.
Spodziewalam się , szczerze mówiąc, niskopółkowej jakości, na miarę twilightowych limitowanek Essence, a tu niespodzianka !
I o ile nibyróż okazał się sympatycznym gadżeto-kosmetykiem, o tyle błyszyki Femme Fatale są naprawdę rewelacyjne i zaryzykuję stwierdzenie, że nawet regularna cena ( 59 zł ) nie jest w przypadku takiej jakości przesadnie wygórowana.
Aż sama się sobie dziwię :D
Najpierw kupiłam odcień Hush.
Właściwie , o moim zakupie zadecydowała nie tylko niższa cena, ale w tym przypadku przede wszystkim niezwykle porządany przeze mnie odcień - beżowo - brzoskwiniowy ze złotymi drobinkami.
Spacerowałam po perfumerii i spacerowałam, porównywałam kolor i efekt z innymi błyszykami w podobnej cenie ( Hush był przeceniony na 39 zł, więc porównywałam go z Bourjois, Max Factor, Revlonem ) i żaden z testowanych przeze mnie błyszczyków nie dorównywał temu " zmierzchowemu ".
Nie pozostawało mi nic innego jak go kupić ;)
Ku mojemu zaskoczeniu, filmowo- książkowy gadżet okazał się świetnym kosmetykiem !
O rzeczach oczywistych i ( dla tych, którzy nie są fanami Sagi ) drugorzędnych, jak piękne opakowanie i szata graficzna, nie ma co się rozpisywać.
Najważniejsze, ze błyszczyk ma świetną jakość - jest gęsty i dość mocno kryjący.
Nie skleja ust ( za to dałabym mu 6 gwiazdek :D ).
Do tego ślicznie pachnie waniliowym ciasteczkiem.
A przede wszystkim - nie wysusza ust, wręcz je nawilża i nosi się go z przyjemnością.
Nie mamy uczucia obciązonych warg, którego szczerze nienawidzę.
Poza tym jest bardzo trwały, bije na głowę inne błyszczyki i większość szminek.
No i ten kolor, piękny, ciepły, złotawy. Dokładnie takiego szukałam, a spełenienie kosmtycznych pragnień jest jak ziszczony sen ;)
Rozmyślałam przez kilka dni, testowałam i ... wróciłam po drugi odcień :D
Surrender był jeszcze tańszy, bo przeceniony na 29 zł ( więc jak moglam go nie kupić ;) ).
Ten odcień jest bezdrobinkowym naturalnym różo - koralem, który przepięknie podbija naturalny kolor ust ( moje niestety są sinawe ), fantastycznie ożywiając twarz.
Poza tym posiada wszystkie zalety odcienia Hush ( jest nawet ciut mocniej kryjący ).
W tej chwili nie jestem w stanie wymienić choć jednego ( no może poza dostępnością ) minusa tych błyszczyków - od pięknego i poręcznego opakowania, poprzez pędzelek ( uwielbiam ), piękne kolory, idealną konsystencję i zniewalający efekt, po doskonałą trwałość i nawilżenie.
Zdecydowanie KWC i niezbędnik każdej kobiety, nie tylko femme fatale ;)
UPDATE 12.01.2012 : Błyszczyk Femme Fatale nadal pozostaje moim KWC, co więcej, " kolekcję " uzupełniłam o 3 nowe odcienie ( wkrótce postaram się dodać zdjęcia ) :
- 53\' Chevy to piękna, żywa, lekko transparentna czerwień ( wpada w karmin, ma domieszkę błękitu )
- Myth jest w opakowaniu niemal czarny ( ! ) , na ustach zaś daje bardzo zmysłowy efekt ubrudzenia warg czerwonym winem, ew. jagodowymi owocami ... piękne bordo ( też lekko transparentne )
- Butterfly Kisses to kolor najbardziej banalny i chyba najmniej lubiany przeze mnie, jednak ostatnio używany najczęściej ;-) To transparentny róż z mnóstwem drobinek. Dość ekscentryczny , bo drobiny są spore i szare. Ale efekt subtelny i ciekawy, pasuje do mocniejszego makijazu oczu.
Do recenzji dołączam zdjęcia - na pierwszych dwóch odcień Hush, na kolejnych - Surrender.