Ruudy diabełek.
K16 - Copper [Miedź].
Długo zastanawiałam się, gdzie właściwie powinnam umieścić swoją recenzję. Zanim znalazłam ten produkt zdążyłam już nawet zgłosić "Kolekcję intensywnych czerwieni" od Palette, szybko okazało się, że oczywiście jestem gapą, na szczęście w końcu wszystko się wyjaśniło. Mam nowy kolor, którego po prostu nie zdołałam dostrzec w powyższym wykazie dostępnych odcieni, mowa dokładniej o farbie nr. K16 - Copper [Miedź]. Dodam zdjęcie opakowania jednakże już na pierwszy rzut oka widać, iż odcień jest intensywny, niemal ostry, oczywiście takiego samego efektu nie spodziewałam się na swoich dosyć ciemnych rudo-brązowych włoskach. Wcześniej sięgałam już po farbę z serii Deluxe tej samej firmy, konkretniej po odcień 667 - miedziany mahoń. Przed nałożeniem tego produktu miałam na głowie pozostałości tamtej farby, ale właśnie dzięki temu podkład do farbowania był jaśniejszy. Naturalnie mam ciemnie włosy, odrosty, których zdążyłam się doczekać były o wiele ciemniejsze niż reszta włosów na których widniał jeszcze poprzedni "pracownik".
Na początku recenzji warto dodać, jak wyglądały moje włoski przed decyzją o kolejnej koloryzacji. Były dosłownie średnio zniszczone, uparcie pracuję nad poprawą ich stanu jednakże nie jest to takie proste. Przez bardzo długi czas unikałam kontaktu z produktami firmy Schwarzkopf przeznaczonymi do koloryzacji, mam tutaj na myśli zarówno przedstawicieli Palette jak i Syoss. Intensive color creme kupiłam z ciekawości, po pierwsze zachęciła mnie cena bowiem była to akurat promocja, a po drugie kolor. Miałam bardzo cichutką nadzieję, iż chociaż odrobinkę przyczyni się do rozjaśnienia włosów bowiem wydawał się bardziej intensywny, mocny niż chociażby podobny odpowiednik z serii Deluxe. Ciągle dążę do tego by nieco rozjaśnić swoje włosy jednocześnie omijając jakoś bezpośrednie rozjaśnianie rozjaśniaczem[Jakieś masło maślane mi wyszło, ale mam nadzieję, że mniej więcej rozumiecie o co mi chodzi. ;)] Włosy już wcześniej wypadały, długo walczyłam aby jakkolwiek zastopować to przykre zjawisko, były matowe, zaczynałam mieć ich coraz mniej i coraz mniej.. w końcu coś się zmieniło, wzmożona pielęgnacja i mogłam uznać, że jest "średnio",przynajmniej nie "koszmarnie" jak wcześniej. Wracając z tym cudownym "nowym nabytkiem" do domu musiałam oczywiście zajrzeć do internetu aby zorientować się jakie są ogólne opinie o tym produkcie. Wszystko, co przeczytałam dosłownie mnie przeraziło. Komentarz, za komentarzem. Włosy strasznie wypadają, kolor wypłukuje się po drugim myciu. Włosy są szorstkie, ciężko je rozczesać, niszczy włosy, pali je. Prawie mnie sparaliżowało, byłam bliska wyrzucenia Palette do kosza, ale na szczęście coś mnie zatrzymało. Stwierdziłam - trudno, raz się żyje, w końcu wydałam te prawie 14 zł, chociaż to wcale nie jest dużo tak naprawdę nie mam powodów aby wyrzucać zakup, postanowiłam zaryzykować. Farbę na włosy kładła mi fryzjerka, więc czułam się troszkę bezpieczniej. Po zmyciu faktycznie włosy były poplątane i szorstkie, troszkę z nich wypadło, ale nie było większej tragedii. Do opakowania nie została dołożona żadna odżywka [a szkoda], a więc po wypłukaniu resztek produktu nałożyłam na włosy prostą składowo odżywkę nawilżającą, coś musiałam, bo w życiu bym ich nie rozczesała. Czułam lekki niepokój, ale próbowałam nie panikować. Sięgnęłam po nową Isanę [Tę niebieską], nałożyłam na włosy i zmyłam po kilkunastu minutach. Czułam różnicę, włosy były gładsze, mogłam je przeczesać palcami. Zazwyczaj nie suszę włosów suszarką, ale tutaj musiałam zrobić wyjątek, nie mogłam doczekać się efektu. Było fajnie, naprawdę fajnie. Cale włosy zostały ładnie pokryte, kolor wpadał w rudawo-brązowy przy czym odrosty były troszeczkę bardziej rude. Satysfakcja. Z perspektywy czasu mogę tylko dodać, iż kolor wcale tak szybko się nie wypłukuje, nawet po miesiącu wygląda całkiem ładnie przy odpowiedniej pielęgnacji. Czy farba niszczy włosy? Trochę na pewno, ale myślę, że tak samo jak każda z amoniakiem. Moje włoski nie były w zachwycającej kondycji, a wcale nie wypadło mi ich jakoś strasznie dużo, nie zauważyłam także aby zjawisko to wzmogło się po koloryzacji.
Podsumowując :
Na plus :
- CENA - Nie jest wysoka, szczególnie w promocji, wydaje się całkiem odpowiednia jak dla jakości produktu.
- KOLOR - Ja jestem jak najbardziej zadowolona z uzyskanego koloru bowiem nie spodziewałam się jakichś radykalnych zmian. Kolor miał być rudo-brązowy i jest, nawet wyszedł jaśniejszy niż przypuszczałam więc jestem przeszczęśliwa. ;)
- NIE SZCZYPIE PO NAŁOŻENIU - nie wiem czy macie podobne doświadczenia, ale ja przy farbach Garniera prawie płakałam, tak mnie szczypała skóra głowy, tutaj to zjawisko nie miało miejsca.
- DOSTĘPNOŚĆ - Rossmann, każda drogeria? Tak myślę chociaż niekoniecznie każdy kolor.
Neutralne :
- WYPŁUKIWANIE SIĘ KOLORU. - średnio, ale nie jest źle, po ponad miesiącu kolor nieco bledszy, ale nadal jest.
- ZNISZCZENIE WŁOSÓW - To zależy w znacznym stopniu od tego w jakim stanie były przed koloryzacją, moje jakoś dały radę.
Na minus :
- BRAK ODŻYWKI - zupełnie nie rozumiem dlaczego. ;(
PODSUMOWUJĄC :
Wcale nie próbuję zdjąć złej klątwy z Palette, może po którymś farbowaniu sama będę płakać, ale na razie nie narzekam. Na zdjęciach poniżej efekt zaraz po farbowaniu bez jakichkolwiek masek naprawczych, jedynie po niebieskiej Isanie. Włosy wyszły troszkę jakby.. w czerwień, ale to kwestia mojego kochanego aparatu w telefonie. Zaświadczam, że na żywo są bardziej rude. ;) + dodaję zdjęcie już po dłuższej regeneracji, kolorek już dosyć spłukany. ;)
Miejsce zakupu : Rossmann.
Ode mnie : MOCNE CZTERY.
Używam tego produktu od: Ponad miesiąc.
Ilość zużytych opakowań: Jedno [całe]