Perfumy te kupiłam w styczniu, więc już trochę je mam. Zdecydowałam się na nie ze względu na to, że uwielbiam markę Bosphaera i ich zapachy. Jeśli kosmetyki do pielęgnacji mają tak cudowne aromaty, to co dopiero perfumy! Nie pamiętam, ile dokładnie mnie kosztowały, ale chyba mniej niż cena regularna.
Taka forma perfum - w kremowej postaci - na rynku jest nie od dziś. Jednak ja pierwszy raz mam z takimi do czynienia. W tym przypadku zapach zatopiono w wosku z jagody, czyli wosku naturalnym i wegańskim. Zwracam uwagę na składy kosmetyków, najbardziej lubię te naturalne, dlatego przyciągnęło mnie to jeszcze bardziej. Dotychczas wybierałam wyłącznie perfumy na bazie alkoholu, a tutaj go nie ma. Byłam więc ciekawa, jak to jest z trwałością. Jednak zacznijmy od początku, czyli od najważniejszego - piramidy zapachowej. Producent wspomina o polnych kwiatach z nutą frezji, bergamoty, róży i owoców. To właśnie przez ten opis wybrałam Chimerę. Nutami najbardziej przemawiała do mnie i mojej osobowości. Okazało się, że ten zakup w ciemno był dobrym pomysłem :). To, co czuję ja, to na pewno kwiaty i owoce, jeśli miałabym uogólnić całą kompozycję. Jest słodko i wytrawnie jednocześnie, co wydaje się niemożliwe, a jednak. Nie ma tu żadnej przesady, żadnej skrajności. Tak, jakby infantylność łączyła się z elegancją i powstało coś pomiędzy. Z jednej strony grają słodko-kwaśne owoce, które w głównej mierze mają cytrusowy wydźwięk i to właśnie je czujemy najmocniej zarówno prosto ze słoiczka, jak i zaraz po nałożeniu na skórę. Z drugiej zaś grają kwiaty o głębokim zapachu, które nadają tej wytrawności i elegancji, i które pozostają na skórze najdłużej. A jak długo? To pewnie zależy od osoby. U mnie trzyma się około 6 godzin, nawet kiedy warstwa wosku ma kontakt z ubraniem. Wówczas zapach przenosi się na materiał i uwalnia jeszcze dłużej. A jeśli chodzi o projekcję, to nie spodziewajmy się cudów po takiej formie perfum. Aromat w tym przypadku ma być dla nas, a nie dla innych. Oczywiście inni też go wyczują, jednak muszą się mocno zbliżyć. Czy go polubicie, czy nie, zależy od tego, jakie perfumy preferujecie. Ja dostosowuję się chyba do wszystkiego. Lubię nietypowe rzeczy, więc nie mam problemu z tym, co oferują perfumy w wosku. Nie są za słabe ani za mocne. Nadają się na dzień i na wieczór. Moim zdaniem również na każdą porę roku. Jestem zakochana <3.
Konsystencja wosku jest zbita i oczywiście tłusta. Rozpucza się przy kontakcie z ciepłem skóry. Zostawia tę tłustą warstwę, dlatego muszę pilnować włosy, żeby nie miały z nim zbyt częstego kontaktu. Moje cienkie piórka łatwo się przetłuszczają. Perfumy nabieram plastikową szpatułką, kiedy mam za długie paznokcie. A jak mam krótkie to używam palca. Nie przesadzajmy z ilością ;)!
Opakowanie to szklany, brązowy słoiczek z plastikową, czarną zakrętką. Jak zwykle estetyka marki bardzo do mnie przemawia. Wszystko, co dotyczy tego opakowania, jest takie ''moje'' :D. Słoiczek idealnie pasuje do torebki i mimo szkła nie obciąża jej tak bardzo. Całość ma bardzo dobrą jakość. Pojemność to 25 g.
Zalety:
- Aromat zatopiono w naturalnym i wegańskim wosku z jagody
- Bardzo dobra jakość zapachu
- Super trwałość
- Projekcja typu ''tylko dla mnie'', co ma swoje zalety
- Brak alkoholu denaturowanego w składzie
- Ogromna wydajność
- Ładne i dobrej jakości opakowanie