Od kilku lat nie mogłam wyleczyć ciągle podrażnionych pach (czerwone, swędzące plamy) i mimo stosowania adekwatnych farmaceutyków problem ciągle wracał. Dopiero w te wakacje się zawzięłam, że w końcu to wyleczę i najwyraźniej wcześniej nie trafiłam na dobrego dermatologa, bo moja nowa lekarka tylko po oględzinach stanowczo zakazała mi stosowania antyperspirantów.. i trafiła w 10! (:
Niestety jako jedyną formę dbania o brak smrodu i zmniejszenie pocenia się podała...częstsze mycie się ;]
Zaczęłam więc poszukiwać na własną rękę czegoś, co nie będzie podrażniać i zapewni mi poczucie komfortu. Wg zaleceń P. dermatolog nie powinnam nic stosować na skórę (poza mydłem i wodą), ale biorąc pod uwagę to, że pracuję w restauracji i mając nieustanny kontakt z ludźmi, smród potu jest tym, co priorytetowo chcę wyeliminować. Poza tym jakoś przetrawiony pot + zapach jedzenia wybitnie mi się nie komponuje ;) )
Nie poddałam się i zagadnęłam Panie w kilku aptekach (wtedy też dowiedziałam się co głównie uczula w popularnych kosmetykach) i w "superfarmie" trafiłam na Sanoflore...
Początkowo musiałam się przyzwyczaić, że się pocę i to jakoś tak więcej niż dotychczas - co jest logiczne, bo to przecież nie jest antyperspirant. Dałam sobie też czas na wybicie z głowy dotychczasowego pomyślunku, że "dla komfortu własnego i innych dzień bez antyperspirantu nie istnieje"...Okazało się, że jednak można żyć bez antyperspirantu, ale niekoniecznie z Sanoflore.
Mimo że:
- nie zawiera soli aluminium, alkoholu i parabenów
- jest w 99% naturalny i 76% składników pochodzi z upraw ekologicznych
- skutkiem dwóch powyższych punków nie podrażnia mnie - koniec z paskudnymi, czerwonymi swędzącymi plamami!
- całkiem ładnie pachnie (do czasu) -potęguje poczucie bycia bliżej natury ;)
- nie plami ubrań, czarne nieznacznie (jeśli już to dobrze się spiera)
- ma ładne poręczne opakowanie
(dałam po pół gwiazdki za naturalność, brak podrażnień i plam na ubraniach)
Po miesiącu stosowania w różnych sytuacjach, koniec końców stwierdzam, ze u mnie się nie sprawdził.
- Ziołowy zapach zaraz po użyciu daje poczucie świeżości, ale niestety na krotko i nie neutralizuje zapachu potu. W zamian za to pojawia się dziwna mieszanka ziół i rozłożonego potu - czasem wręcz zatykająca. W pracy jeżeli tylko mogłam, to musiałam umyć pachy i nałożyć jeszcze raz dezodorant, plus psiknąć perfumem na ubranie - oj dziwnie to razem nieraz pachniało ;)
W sytuacjach stresujących, wysokich temperaturach, czy też częstego przechodzenia z miejsc o różnej temperaturze powietrza daje plamę... i smród, a właśnie to ostatnie najbardziej mi przeszkadza. Zniosłabym plamy pod pachami (ubieram się głównie na czarno), ale niech chociaż te olejki ziołowe maskują odór potu!
- Dodatkowo rosnące niezadowolenie z działania sprawiło, że już byłam "zła" na te zioła i ich zapach zaczął mnie drażnić.
- Jak dla mnie cena też jest relatywnie wysoka - biorąc pod uwagę, ze przy moim używaniu wystarczyłby na ok 2 m-ce. Gdyby działał zgodnie z moimi oczekiwaniami, pewnie przełknęłabym te koszty, ale w tej sytuacji jest mi lepiej, że nie muszę go kupować (:
Mam wrażenie, że u mnie sprawdziłby się w sytuacji całodziennego siedzenia w domu (wyłączając intensywne sprzątanie), ale wiedząc że nie ruszę się przez cały dzień z mieszkania wolę aplikować nic, bo skórze też przecież należy się odpoczynek. (:
Na szczęście na rynku pojawia się coraz więcej produktów bez "uczuleniaczy", które neutralizują bakterie rozkładające pot (np. Crystal stick), więc nie jestem skazana życie z odorem ;)
Używam tego produktu od: końca sierpnia\\\\\\\'11
Ilość zużytych opakowań: połowa 1