W ciąży od samego początku smaruję się różnymi mazidłami, a zaczęłam właśnie od oliwki. Używałam wtedy oliwki Natusan i byłam na prawdę zadowolona. No i w czerwcu, odwiedzając Polskę, mojej oliwki zapomniałam, więc w pierwszym lepszym sklepiku kupiłam to coś od Johnsona.
Zacznę od składu:
Paraffinum Liquidum – najzwyczajniejsza ciekła parafina
Hexyl Laurate – regulator lepkości
Hydrogenated Styrene/Isoprene Copolymer – emolient, regulator lepkości
Cyclopentasiloxane – silikon
Chamomilla Recutita Oil – olejek rumiankowy
Bisabolol – główna substancja czynna rumianku
Parfum
Jak widać skład standardowy, parafina jako podstawowy składnik każdej oliwki. Jednak olejek rumiankowy i bisabolol powinny działać łagodząco. Ale nic z tych rzeczy!
Ogólnie jestem zdania, że tworzenie oliwki w żelu w dodatku z rumiankiem, który jak wiadomo często uczula i podpisanie jej jako produkt dla dzieci to trochę za dużo. Ja jednak kupiłam ją dla siebie, a i tak nie jestem zadowolona.
Najpierw opakowanie. Sztywne. Nakrętka ciężko się otwiera, ale przynajmniej nie otwiera się sama i nic nie wylatuje. Właśnie! nie wylatuje. Żeby nabrać choć odrobinę tej oliwki trzeba się nieźle nagimnastykować, bo zwyczajnie nie chce wychodzić z opakowania. Co dopiero kiedy mamy już dłonie tłuste od smarowania. Ja za swoją biegam po całej łazience, bo wyślizguje mi się z rąk.
Konsystencja jak widać, żel. Może to i dobrze, bo łatwo ją rozsmarować, nic nie leci między palcami, a co za tym idzie całość ląduje na ciele, nie na podłodze. Mi jednak zwykła oliwka nie przeszkadza, żel nie jest w tym wypadku żadnym plusem.
Zapach jak dla mnie typowo dzidziusiowy. Rumianek czuję tylko bezpośrednio po tym, jak się wysmaruję. Później zapach znika, zostaje tylko uczucie lepkości.
I właśnie o to mi się tu rozchodzi najbardziej. O klejenie. Pomimo tego, że używam jak każdej oliwki, tj. wychodzę spod prysznica, wycieram się dokładnie, wsmarowuje oliwkę, czekam kilka minut, wycieram nadmiar oliwki, znów czekam, ubieram piżamkę, idę spać, budzę się i dalej się kleję, a wcale nie używam jej dużo.
Najgorsze jest to, że pomimo tego moja skóra dalej jest sucha. Dosłownie czuję jak mnie swędzi pod tą tłustą powłoką. Nie jest to na pewno zapychanie, czy jakaś reakcja na oliwkę. Nie, to najzwyklejsze przesuszenie skóry. Jestem, niestety, posiadaczką skóry bardzo, bardzo suchej i uczucie swędzenia z przesuszenia jest mi bardzo dobrze znane. I to jest właśnie to.
Nie jestem zwolennikiem wyrzucania czegokolwiek, co może mi posłużyć dlatego oliwkę dalej męczę. Tak już od czerwca. Częściej niż raz w tygodniu się do niej przekonać nie mogę, więc na ciele ląduje rzadko. Ale sprawdza się świetnie przy polerowaniu butów i komina od okapu w inoxie. Tu jest idealna i do tego tylko ją polecam :)
Używam tego produktu od: od czerwca 2014
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego