Mam cerę tłustą, wrażliwą, ze stanami zapalnym i miejscowymi suchymi plackami, wiele niedoskonałości typu przebarwienia, ślady po stanach zapalnych. Ogólnie jest to cera trudna, na której większość tradycyjnej kolorówki wygląda źle, chociażby ze względu na to, że stany zapalne są wypukłe i pigment z każdego rodzaju kosmetyku kolorowego osadza się na nich w sposób daleki od efektu, jaki chciałoby się osiągnąć. Jednak wychodzenie z gołą skórą do ludzi i do życia zawodowego również mi nie pasuje. Więc całe życie szukam złotego środka - kosmetyku, który (powiem nieco przewrotnie) - upiększy, nie szpecąc jednocześnie. Brzmi absurdalnie, ale osoby z taką cerą jak moja, będą wiedziały w czym rzecz :ehem:
Istotne jest też to, że od kilku tygodni moja cera jest gładka i doskonałym stanie, czyli kolorówka ma ułatwione zadanie.
Czego oczekuję od pudru prasowanego? :what:
Stawiam mu zadania prozaicznie łatwe:
1. ma uspokoić tłusty błysk filtrów mineralnych w ciągu dnia (średnio trudne).
2. ma lekko matowić i "ogarniać" twarz po południu lub wieczorem, gdy jestem poza domem i mam jedynie zwykły krem (dość łatwe, nie wymagam matu absolutnego).
3. ma nadawać minimalną poświatę koloru, ponieważ pudrów używam solo (banalnie łatwe, w końcu puder ma przecież kolor).
4. NIE oczekuję krycia, korygowania, fotoszopa ani innych cudów.
Moim faworytem był kiedyś puder mineralny w kamieniu Toleriane La Roche Posay. Jednak prawda jest taka, że z pudrów zrezygnowałam całe wieki temu i przestawiłam się po prostu na bibułki matujące Shiseido. 3 miesiące temu kupiłam puder Healthy Mix, ale używam go tylko jako lusterko, bo wcześniej nie posiadałam żadnego lusterka przenośnego. No i teraz, wiedziona ciekawością i kuszona obniżką - zakupiłam ekocertyfikowany bajer w dziwacznym białym pudełku.
OPAKOWANIE :what:
Pudełko wbrew pozorom nie jest jakimś wielkim atutem tego pudru. Fakt obrotowości lusterka jest dla mnie zaletą z gatunku całkowicie zagadkowych. Nie wiem czemu ma to służyć. Rozumiem, że jeśli lusterko byłoby na stałe przymocowane do ciężkiego dębowego biurka, to wówczas byłoby wygodniej, gdyby było obrotowe. Jednak w ręku trzymam małą lekką puderniczkę, którą mogę sobie w każdej chwili obrócić w każdą stronę. Mniejsza z tym, widocznie każdy producent musi koniecznie czymś zabłysnąć i odróżnić się od konkurencji. Ponadto lusterko owszem, jest szerokie, ale na wysokość to już kiepsko. Gąbka super z prawdziwego lateksu, jednak jej miniaturowe wymiary czynią z niej nieprzydatny gadżet zamiast użytecznego narzędzia.
KOLOR :)
Mam odcień 54 Beige. 52 Vanilla wydawał się zbyt jasny, ten może trochę za ciemny, pośredniego nie było, a że idzie wiosna (podobno) to wzięłam ciemniejszy, tym bardziej, że miałam w planach używanie tego pudru w połączeniu z bielącymi filtrami mineralnymi.
DZIAŁANIE :mdleje:
Wypróbowałam w kilku kombinacjach: na bloker mineralny Mustela Bebe, na bloker chemiczny Uriage Hyseac (jedynie eksperymentalnie, bo wiadomo, że destabilizowałby filtry), na łatwe podłoże czyli neutralne kremy Oilatum Baby, Granatowa Nivea, Physiogel oraz na dwa kremy do cery trądzikowej z serii Iwostin Purritin i Sebium Biodermy. Zrobiłam też próbę na podkładzie MF Facefinity.
Wszystkie eksperymenty zostały zrobione zarówno gąbką, jak i pędzlem, na jednej połowie twarzy. Na drugą (na te same kremy) kładłam Terra Azzurra Guerlain, również pędzlem i gąbką. Zajęło mi to łącznie kilka dni.
Efekt zwalił mnie z nóg :mdleje:
Dokładnie na każdym z powyższych kremów i na podkładzie - puder Biodetox robił z moją twarzą coś, czego nigdy przenigdy wcześniej nie doświadczyłam. Podkreślił pory (z którymi nie mam szczególnego problemu) w taki sposób, że moja twarz w ułamku sekundy zamieniła się w sitko z milionem dziurek. Za pierwszym razem dosłownie usiadłam z wrażenia i w totalnej grozie, że to jakiś horror z gatunku medycznych. Znam wszystkie mankamenty i słabe strony mojej cery, jednak nadmiernie rozszerzone pory nigdy nie były moją bolączką, a już zimą ten problem nie istnieje wcale. Stąd szok po zobaczeniu się w lustrze.
Niestety nie odważyłam się wyjść do ludzi z pudrem Biodetox na twarzy :nie:
:( TAPETA, nawet przy minimalnej ilości
:( twarz jak sitko (makabryczny dołujący widok)
:( puder widoczny w każdym możliwym zgięciu skóry (też upiorne wrażenie)
:( matowanie absolutnie zerowe (albo i ujemne)
:( kolor całkowicie niewidoczny, widać było jedynie jakąś szarą ziemistą warstwę.
:mdleje:
Dotychczas za najgorszy kosmetyk jaki kiedykolwiek miałam, uważałam brązujące kulki Avon oraz krem Nivea Soft. Biję się w piersi, bo kulki Avonu niesamowicie zyskały w moich oczach, po doświadczeniu z pudrem Biodetox. Dzięki firmie Bourjois nie wydam już chyba nigdy ani złotówki na żaden puder prasowany. Zrezygnowałam z nich dawno temu, zaś próba powrotu była tak traumatyczna, że szkoda słów. To chyba najgorszy kosmetyk kolorowy, jaki zdarzyło mi się kiedykolwiek mieć :(
Używam tego produktu od: tydzień
Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwsze (i ostatnie!!!)