Goldwell StyleSign, Curl Love Nawilżający krem do podkreślania loków

Żeby być sprawiedliwym, to trzeba przyznać że ten krem faktycznie podkreśla loki i sprężynki. Jednak to, co z nimi robi zdecydowanie go u mnie skreśla. Próbowałam na różne sposoby i z różnymi dozami kremu, jednak to nie to. Włosy są bardzo obciążone, zlepione, matowe i wysuszone. Szkoda, bo miałam nadzieję, że znajdę dobry podkreślacz do loków, a tu takie rozczarowanie.

Jestem zachwycona efektem, mocno podkreśla loki nie sklejając włosów. Kupiłam go w Radomiu w sklepie fryzjerskim na staroopatowskiej w bardzo niskiej cenie, zapłaciłam niecałe 30zł, jest to najlepszy produkt jaki używałam do podkreślenia skrętu i bardzo wydajny.

straszna i świetna zarazem. Straszna bo: jest bardzo ciężka, ma gęstą konsystencję, formą przypomina gumę lub wosk do włosów (i to właśnie wosk jest na 3 miejscu w składzie). Okropnie wysusza, włosy są sianowate, bez życia, matowe - choć producent zapewnia jedwabiste wykończenie, naturalny błysk (wolne żarty). Świetna bo: cudownie podkreśla skręt, utrwala loczki, sprawia że włosy jeszcze bardziej się kręcą. W połączeniu z dyfuzorem efekt jest spektakularny. No bomba! Zapach ładny, przypomina melona albo arbuza. Niestety mi nie odpowiada, minusów jest więcej, stąd niska ocena. Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: 1/3 opakowania

Moje włosy jak każdej "zakręconej" są cienkie i niesforne. Ten kto nie ma takich włosów nie uwierzy, że mając taką "burzę" mozna nazwać je cienkimi. ALe niestety tak jest z naszymi włosami. Dodatkowo gdy ktoś farbuje włosy (rozjaśnia), to stają sie kruche i delikatne. Ja moją wspólpracę z CURLY LOVE zaczełam ponad trzy lata temu. Moje włosy które były podatne i odporne na moje mechaniczne fatanzje, wreszcie powiedziały "dość" Uwierzcie, co bym nie kupiła, nie nałożyła na głowe nie dawało wcześniejszych rezultatów. Nawet fryzjer sam był zaskoczony tym buntem. Zazwyczaj wizysta u stylisty kończyła sie wysuszeniem za pomocą dyfuzora, nałożeniem torochę pianki i juz był "lew" - ale to były dobre czasy.....:)) NAprawde nie mogłam sobie z nimi poradzić. Wreszcie zaryzykowałam i kupiałam GOLDWELLA. Teraz oszalejecie - za 30 ml, zapłaciłam wówczas 32 zł. No cóż....ale efekt był fenomenalny.Wreszcie jakiś produkt poskromił moje włosiska. Prawdą jest że z czasem zaczeły sie na niego uodparniać. Ale znając ich naturę i rozumiejąc potrzeby, od czasu do czasu rezygnuje z nakładania krem-pasty i wracam do drogeryjnych specyfików (Pante, Nivea, T&G, Wella), by po chwili powrócić do niego ponownie. Po takim okresie użytkowania ( 3 lata) musze stwierdzić , ze CURLY LOVE posiada jedank wady ( lecz mądry POLAK sobie i z tym poradzi) Charakterystyka produktu ("+" i "-" w jednym): - nie nakładaj na raz za dużo pasty, lepiej to robić 2-3 razy po "pół małego paznokcia", gdyż włosy momantalnie klapną, przetłusczą i będziecie wyglądać jak "zmokla myszka" - uważam że najlepiej aplikować w czasie suszenia dyfuzorem + gniecenie ( puszystośc i piękny skret zagwarantowany) w innym przypadku efekt "myszki" - preparat konsystencji pasty - opakowanie estyczne - po tym jak wydaje się, że skończyliśmy pastę, rozcianamy opakowanie a tam jeszcze mnóstwo produktu! (niestety dośc szybko wysycha) - wydajny (2 opakowania starczają mi na 6-9 msc, w zależności od częstości myć) - cena standardowa za 150 ml od 24zł do 54 zł w zależności gdzie sie kupujemy (polecam mojego sprzedawce http://www.sklep.beabeleza.pl/GOLDWELL-Styling-CURL-LOVE-Krem-podkreslajacy-lo%283,191,5753%29.aspx - za ok 25 zł) - ładnie pachnie na włosach - ładnie podkreśla skręt loków - nadaje ealstyczności - przy odpowiedniej aplikacji nie obciąża -może powodować przesysanie końcówek - nie nakładajcie u czubka głowy (efekty "myszki") - nie trzeba stosować,żadnych utrwalaczy fryzury, gdyż produkt już o to zadba ( chyba, że na ekstra wyjścia, ale to też z umiarem) *pół gwiazki biorę za tłustość pasty na którą trzeba uważać w czasie stylizacji JAK NARaZIE mój HIT!! pozostały produkty sie umnie nie sprawdziły , nie tylko te drogeryjne ale i profesjonalne!!!!!! POLECAM!!!!

Po szamponie do włosów blond z Loreala Shine Blond, ten Goldwellek do włosów kręconcyh jest moim odkryciem życia wśród produktów do włosów w ogóle.Jest to najlepsza rzecz do włosów jaką kiedykolwiek miałam, a miałam tego naprawdę całe mnóstwo. Ten produkt spełnia dokładnie wszystkie moje oczekwiania, te mniej i bardziej istotne. Skusiłam się na zakup tego preparatu po ostatniej wizycie u fryzjera, który za pomocą tego cuda zrobił mi burzę loków na głowie. Moje włosy są naturalnie falowane, podatne na skręcanie i wystarczy je pougniatać, żeby stopniować skręt. Czasem wystarczy zwykły szampon, a czasem zmiana wody i włosy sie bardziej kręcą lub mniej. Wiecie jak to jest. I pomysleć, że od kilkunastu lat prostowałam włosy, żeby nagle dojść do wniosku, że natura wiedziała co robi:-) Dla moich włosów - w tej chwili jasnych - większość kosmetyków do stylizacji jest za ciężka, włosy robią się oklapnięte i tłuste. Natomiast końcówki są przesuszone i splątane. Więc do tej pory musiałam używać innych rzeczy na końcówki (pasty, serum, jedwabie itd) a innych u nasady - jakieś lekkie odżywki bez spłukiwania, spraye itp. I zawsze czegoś brakuje. I nagle to odkrycie w postaci Love Curl Goldwella. Wystarczy odrobina - wyciskam porcję wielkości paznokcia małego palca, wcieram w dłonie i wgniatam w mokre włosy.Potem suszę ugniatając, można też za pomocą dyfuzora - wtedy efekt jest piorunujący. Ten produkt niesamowicie dodaje objętości i gęstości. Nie mam pojęcia skąd ja teraz tyle tych włosów mam na głowie. Loki są miękkie, nie puszą się, ale też nie są oklapnięte. No i te zdrowe, miękkie końcówki, wreszcie NIEsuche!! Włosy pięknie błyszczą i pachną. Z taką wydajnością chyba starczy mi tej tuby na lata. A kupiłam za 24,60 na allegro w sklepie fryzjerskim z Lublina http://allegro.pl/show_item.php?item=2579106065. U mojego fryzjera mozna kupić za 52 zł, a w innych stacjonarnych sklepach widziałam za 54 zł. Naprawde nie przepłacajcie!! Wiem, że w serii jest też spray do loków, ale on nie zadowoli właścicielek suchych końcówek. Pastę Love Curl polecam najgoręcej jak się da. Teraz mam swój poszukiwany przez lata duet: Szampon do włosów blond Loreal Shine Blond a do stylizacji Love Curl. Niczego wiecej już nie potrzebuję. A jak ktoś chce, to mogę podesłać próbeczkę, bo w życiu tego nie zużyję przed terminem przydatności:-)Tylko nie szalejcie, bo całej tuby nie rozdam:-) Używam tego produktu od: 3 tygodni Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1

Mam włosy falowane, które przy odpowiednich kosmetykach ładnie się kręcą. Niestety większość kosmetyków do włosów falowanych wysusza włosy. Krem poleciła mi fryzjerka, jako środek nawilżający włosy falowane. Po wyjściu od fryzjera byłam zachwycona, ale po kilku użyciach produktu już mniej (dostałam próbkę). Krem sklejał włosy i trochę robił "siano". Wróciłam do niego dopiero po roku, rozczarowana innymi kosmetykami i trochę nam zajęło dogadanie się ;-) Dziś uważam, że krem jest rewelacyjny: - nie skleja włosów, - ładnie nawilża, - na włosach falowanych tworzą się loki, - następnego dnia nadal można nosić włosy rozpuszczone, - włosy są miękkie, nie czuć żadnego obciążenia, czy sztuczności, - zwiększa objętość włosów. Skąd ta zmiana? Dwie zasady: 1. Trzeba uważać na to ile się kremu nakłada. Mam włosy do łopatek i wcieram w mokre włosy porcję wielkości orzecha laskowego. Od razu je ugniatam, jak po użyciu pianki. Suszę z głową spuszczoną w dół. 2. Trzeba mieć dobry szampon, który zmywa silikon; najlepiej jakiś "detox" z SLS-em. Niestety. Szampony łagodne nie wypłukują do końca kremu przez co po kilku nałożeniach włosy są matowe i suche. Ogólnie jest to mój hit. Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: pół

Oj ciężki temat z tym kremem, ciężki. Może dlatego, że sam krem jest obrzydliwie ciężki i tłusty. Moje włosy są takie kręcono- falowane, grube, potrzebują mocnego ujarzmienia kosmetykiem do stylizacji. Ten niby to daje w pewnym sensie, za co plus, ale jakim kosztem? Przede wszystkim bardzo ciężko nanosi się go na włosy. Jest lepki, ciapaty, trudno go ładnie rozprowadzić, w pewnych miejscach zbiera się go za dużo, w pewnych za mało. Poza tym bardzo trudno się go także dozuje, wystarczy tylko trochę przesadzić z ilością i włosy wyglądają tragicznie- tłuste i obciążone, do niczego. Mam doświadczenie w nakładaniu tego typu kosmetyków i było mi czasami ciężko sobie z nim poradzić, a niewprawna ręka w ogóle może nie dać sobie rady. Ok, niby jak go już nałożymy, włosy sobie wyschną (u mnie schną przeważnie naturalnie), mamy dosyć zbite, podkreślone loczki. Ale- właśnie, to chyba najgorsze. Włosy są totalnie matowe i bez życia, jakby stłamszone tym kosmetykiem, poza tym sztywne i nieprzyjemne w dotyku. Po prostu nie prezentują się zbyt elegancko, pomimo podkreślenia ich faktury. Mnie ponadto ten krem przetłuszcza włosy, choć broń Boże, nie nakładam go blisko skóry głowy. Następnego dnia już są nieświeże. Tak więc owa matowość i sztywność moich loczków denerwowała mnie najbardziej. Jest też bardzo, bardzo wydajny. Nie powrócę już do niego, szukam ideału dalej. Używam tego produktu od: kilka miesięcy Ilość zużytych opakowań: 1 op.

Jestem całkiem zadowolona z tego kremu. Jest to typowy krem do loków: nakładam go na mokro, ugniatając loki, potem suszę z dyfuzorem i utrwalam całość lakierem. Loki pozostają elastyczne, krem nie wysycha, nie skleja włosów, nie tworzy "mokrej włoszki", tylko daje efekt mocnych, zdrowych włosów. Należy uważać na ilość. Krem jest bardzo gęsty, gęstszy niż większość tego typu kosmetyków i polecałabym wyciskać go mniej niż zwykle wyciskacie z tubki czy buteleczki. Jeśli użyjecie go tyle, ile zwykle używacie innych kremów do loków, otrzymacie efekt tłustych strąków i jedynym ratunkiem będzie ponowne umycie włosów. Ja nakładam na dłoń śladową ilość, dosłownie tyle co pasty do zębów na szczoteczkę. PLUSY: działa dobrze, włosy wyglądają ładnie, nie puszą się, zdrowo błyszczą. Bardzo wydajny (jeśli codziennie go używacie na włosy do ramion, zużywa się w tym samym tempie co pasta do zębów). W tym kontekście cena, około 35 zł, nie wydaje się wygórowana. MINUSY: pierwsze pół gwiazdki odejmuję za to, że trudno go równomiernie nałożyć, bo jest bardzo lepki, i łatwo przesadzić z ilością. Drugie pół gwiazdki odejmuję za opakowanie: nadmiar kremu zbiera się u wylotu tubki i zasycha tworząc nieestetyczną skorupę. Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: pół tubki