O Lawendowej Farmie dowiedziałam się oczywiście z Wizażu. Kupiłam kilka kostek, ale najbardziej napaliłam się właśnie na Kleopatrę. Niecierpliwie czekałam aż mydełko wpadnie w moje łapki, już chciałam go użyć i się nad nim zachwycać. I po pierwszej wspólnej kąpieli faktycznie się zachwyciłam.
Paczka dotarła do mnie w ekspresowym tempie – dwa dni po dokonaniu wpłaty – w dobrze zabezpieczonym kartoniku. Mydełka mają papierową obwolutę z informacjami o produkcie, a same oklejone są folią spożywczą. Tak na marginesie, pierwsze co do mnie dotarło po otwarciu paczki to piękny lawendowy zapach!
Kostka jest dosyć spora, na początku myślałam, że będę musiała się bawić w przekrawanie jej na pół, ale okazało się to być zbędnym zabiegiem. Sama kostka ma prostokątny kształt, kremowy kolor i bardzo delikatny zapach lasu. Aromat pomarańczy jest delikatny, dominuje ten jodłowy, leśny akcent. Mydło jest twarde, ale z łatwością mięknie pod wpływem wody, nawet chłodnej; jego spienienie jest bardzo łatwe. Zużyłam już kilka kostek z Lawendowej Farmy, a cały czas nie mogę wyjść z podziwu, jak dobrze te mydełka się pienią; zwłaszcza to – piana jest kremowa, lekka, przyjemnie otula ciało podczas kąpieli. Żaden drogeryjny produkt nie dał mi nigdy tak bajecznej pianki jak Kleopatra.
Mydło bardzo dobrze sobie radzi z oczyszczaniem całego ciała. Nie przepadam za stosowaniem kanciastych mydeł pod prysznicem, bo nigdy nie wiem jak mam ich użyć, tym bardziej, że lubię używać myjek. Tutaj jednak nie miałam najmniejszego problemu: pocieram kostką wilgotną myjkę, a mydło tworzy gęstą pianę, którą z łatwością mogę się umyć. Zaraz po umyciu, gdy skóra jest jeszcze mokra, mydełko pozostawia tępą błonkę i ściąga skórę – niezbyt miłe uczucie; skórą wręcz skrzypi z czystości. Ale po wytarciu ciała ręcznikiem skóra staje się gładka, czysta, pachnąca i miła w dotyku, a uczucie napięcia znika. Mydła Lawendowej Farmy robione są na bazie olejów, co bardzo mnie cieszy, bo nie wysuszają skóry. Mydło Kleopatry na pewno nadaje się dla osób ze skórą wrażliwą: oczyszcza skórę skutecznie, ale niesamowicie delikatnie, pozostawiając ją gładką i wypielęgnowaną; jak pisały Wizażanki poniżej – iście królewska pielęgnacja.
Z kwestii technicznych: mydełka z Lawendowej Farmy trzymam w mydelniczce i po każdym użyciu pilnuję, aby była sucha. Dobrze sprawują się ażurowe mydelniczki, bo pozwalają mydłom samoistnie i szybko wyschnąć. Żadne mydło nie powinno pływać w wodzie, gdy się go nie używa, ale te, jako, że są tworzone na bazie olejów, znikałyby w ekspresowym tempie. Dlatego warto trzymać je w suchym miejscu, a dłużej będą nam służyły.
Jestem całkowicie oczarowana produktami, które tworzy ta mydlarnia. Obok Orzeźwiającego Maroko, Mydło Kleopatry to moje ulubione mydełko. Myślę, że wyroby Lawendowej Farmy spodobają się fanatykom ekokosmetyków, ja ze swojej strony polecam, bo naprawdę warto.
Używam tego produktu od: grudzień
Ilość zużytych opakowań: kostka