Kocham i nienawidzę.
To była moja pierwsza styczność z kosmetykiem nadającym opaleniznę. Nie przepadam za słońcem, opalaniem, uwielbiam naturalną, szlachetną bladość.
Ale skoro już taki kosmetyk wpadł w moje łapki postanowiłam go przetestować. Wybrałam na to porę zimowo-jesienną, aby w razie czego schować pod sweter nienaturalną dla mnie opaleniznę.
I po kilku tygodniach testów muszę stwierdzić, że dla mnie ten produkt to paradoks. Kocham go i nienawidzę. Ma cechy, które mi odpowiadają, ale również takie, które go skreślają.
Używałam go wieczorami po kąpieli, np. 3 dni pod rząd, a potem dwa tygodnie przerwy. Balsam nie koloruje nas od razu, tak po dwóch użyciach widzimy już efekty.
<b>Konsystencja:</b> kremowa i śliska, dość lekka, nie jest to masło ani mleczko - typowy balsam.
<b>Zalety:</b>
*absolutnie cudowny zapach w którym się zakochałam - słodki zapach czekoladek, wyjątkowy i smakowity, idealny na jesień i dość długo utrzymuje się na skórze
*dzięki lekkiej konsystencji balsam łatwo i szybko się roprowadza
*wygodna butelka z pompką i fajny design opakowania - przypomina amerykański styl z lat \\\\\\\'60
*kolor opalenizny, którą uzyskujemy po kilku zastosowaniach jest naturalny - może lekko wpada w pomarańcz, ale nie wygląda jakbyśmy się zatrzasnęły w solarium, efekt jest delikatny, ale widoczny, bez przesady
*na ogół nie zostawia smug i plam, opalenizna jest równomierna niezależnie od tego czy w jednym miejscu nałożymy więcej balsamu czy mniej
*w składzie masło kakaowe
*świetnie nawilża ciało
*produkt nietestowany na zwierzętach
*dość długa data ważności
*dostępny stacjonarnie w Hebe i Superpharm
*opalenizna trzyma się bardzo długo
*jest wydajny
*nie brudzi bielizny, ubrań, pościeli
<b>Wady:</b>
*kiedy odkryłam co ten balsam robi z dłońmi stwierdziłam jednoznacznie, że jednak go nienawidzę - kolejny dzień po zastosowaniu zauważyłam, że wnętrze moich dłoni zrobiły się pomarańczowe natomiast między palcami widoczne były obrzydliwe zacieki; co najgorsze - niczym nie dało się tego usunąć, kilka kolejnych dni musiałam nosić dłonie w kieszeniach i ukrywać je wstydliwie przed światem
*świetnie, że jako porę testowania wybrałam jesień, ponieważ okazało się, że opalenizna schodzi bardzo nierównomiernie i opornie - mimo peelingu na całe ciało ścierały się tylko równe linie pozostawiając np. nogę dwukolorową, wygląda to bardzo źle, jakbyśmy były chore na utratę pigmentu skóry
*sposób w jaki ten samoopalacz schodzi jest po prostu obrzydliwy - po prysznicu kiedy wycieramy się ręcznikiem on wałkuje się po ciele i schodzi w postaci zwałkowanych grudek brudu! obrzydliwie to wygląda i jest bardzo nieprzyjemne
*cena regularna jest dość wysoka
*jeszcze dość długo po zastosowaniu pozostawia skórę nieprzyjemnie lepką
Ze względu na swój cudny zapach i równomierną, naturalną opaleniznę ten balsam mógłby robić furorę. Jednak ma też kilka tych niewybaczalnych błędów dotyczących sposobu zmywania się z ciała co czyni go dla mnie bezużytecznym, ponieważ nie zamierzam się tak poświęcać dla kilku dni równomiernej opalenizny, której i tak nie lubię.
Można spróbować, fanki opalonej skóry z pewnością będą zadowolone z efektów (przynajmniej do momentu kiedy produkt nie zacznie się zmywać). Ale ze względu na sam zapach - polecam!
Używam tego produktu od: 2 miesiące
Ilość zużytych opakowań: 1 butelka