Yves Saint Laurent Voile de Blush (Róż do policzków w żelu) 

Dobrze , że tot ylko wersja limitowana , nie spodziewałam się, że Ysl może wypuśćić taki kosmetyk. Róż został wypusczony bodajże na lato- wiosna 2012. Z różem spotkałam się podczas makijażu z marką YSL konsultantka w perfumerii pomalowała mnie właśnie tym różem w odcieniu Voile Carmin i chyba miała magiczne ręce bo inaczje wygląd na mojej buzi po tym jak sama się nim umalowałam (może być to kwestia jescze podkładu jakiego ona użyła i innych kosmetyków). Zachwycona po konsultacji poszłam do kasy z różem..dałam za niego 150 złoty przebolałabym ten efekt gdyby produkt był lepszy. Akurat następnego dnia po zakupie różu miałam randkę więc pomalowałam się nim aby czuć się bardziej sexy i cóż po nałzoeniu na buzię jednej warstwy patrze a tu nic nałożyłam 2 coś widać ale dopiero jak nałożyłam 3 pokazał się na moich policzkach delikatny subtelny kolorek, który wywołał rekacje żę byłam pyta czy sie zawstydzilam albo czy mi zimno. Dawalam kolejne szansy różowi no nci specjalnego za to cenę spodziewałam się czegoś lepszego. Kolor w opakowaniu nie oddaje tego prawdziwego który pojawia się na buzi. Jedyną zaletą jest wydajność , przy nakąłdaniu 3 warstw Żeby uratować jakoś, ten róż po nałzoeniu jego na polczki przypruszam lekko jescze różem w kamieniu. Następnym razem jednak nie warto szybko sie decydować na zakup ksometyków kolorowych po konsultacji makijażowej. Używam tego produktu od: 2lat Ilość zużytych opakowań: 2/3 opakowania

Ten róż to jedna wielka pomyłka i nieporozumienie! O ile róż YSL w musie był fenomenalny i o ile róże w żelu np. Smashox dają naturalny efekt na policzki tak tutaj mamy totalne rozczarowania okraszone dość ambitną ceną jak na taki bubel. Pomysł rewelacyjny,bo róże w kremie są idealne na lato. Stają się coraz bardziej popularne w makijażu codziennym,bo dają bardzo naturalny efekt w dodatku mogą posłużyć także jako pigment do ust. Aby taki kosmetyk był wygodny i prosty w użyciu należałoby już na samym początku zamienić końcówkę tubki w dzióbek aby bardziej ekonomiczne było zużycie produktu. Nowego YSL wydobywa się za dużo,ale to nie jedyna wada tego kosmetyku. Największym grzechem tego produktu jest to,że efektu na twarzy w ogóle nie widać trzeba paru warstw aby kości policzkowe pokryć różem. W dodatku sam produkt niezbyt ładnie się rozprowadza. Mam bardzo jasną karnacje i u mnie w ogóle nie było efektu więc zastanawiam się jak produkt sprawdza się przy opalonej skórze. Generalnie uważam,ze pieniądze zostały wyzucone w błoto. Używam tego produktu od: 1 miesiąć Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1

Zacznę od odcienia, który oceniam to Carmine Veil- pomidorowa czerwień, która narobila wiele nadziei, ale w konsekwencji nie spełniła wszystkich moich oczekiwań. Chcę jednak zaznaczyć, że postaram się róż ocenić obiektywnie uwzlędniając takze jego zalety:) Formuła to lekki żel o bardzo bardzo delikatnym zabarwieniu- obawiałam się że Carmine Veil może być za ciemny i powinnam wybrać odcień brzoskwiniowy. Jednak przejrzystość tych rózy sprawia, że nie można zroibć sobie nimi krzywdy makijażowej. Jedna warstwa tego żelo-różu daje praktycznie niewidoczny efekt. Praktycznie- ponieważ przy odpowiedniej grze światła można zobaczyć subtelny ton, ale nie zblizony intensywanością do tego z promocyjnego zdjęcia YSL (gdzie modelka nosi chyba odcień brzoskwiniowy). Dwie warstwy pozwalają uzyskać subtelny karminowy rumieniec. Powiedziałabym, że tak wygląda zdrowa cera na lekkim mrozie. Połysk wynikający ze specyfiki formuły żelowej jest niewidoczony. Miejsca, gdzie nakładałam róż nie miały jakiegos specjalnego nadnaturalnego glow. A myslę, że co do tego większość z nas ma obawy sięgając po formułę żelu czy kremu. Teraz minus- róż należy do znikających z buzi w ciagu dnia. Nie tworzy plam po prostu blaknie i znika. Poprawki nim są trudne ponieważ jest to kosmetyk aplikowany palcem, wymaga odkręcania tubki i perfekcyjnie czystch rąk oczywiscie itd. Nie jest to poprawka różem w kamieniu. Ponadto poprawka jest już trudniejsza niż pierwsze nałożenie - tutaj już mozna uzyskać efekt przerysowany. Wydaje mi się, że nałożenie różu w żelu bezpośrednio po nałożeniu podkładu daje ten naturalny efekt. A kolejna aplikacja za kilka godzin już nie. Poza tym zauważyłam, że ta druga warstwa (nakładana po kilku godzinach) ma jakiś inny niż pierwsza połysk. Jest mniej naturalny:( Czyli tego różu nie powinno się poprawiać- a sam nie dotrwa do konca dnia. Przynajmniej na mojej cerze nie i jest to dość poważny minus. Plus za formułę, która nie uczula i nie podrażnia. Róż należy do wydajnych. Opakowanie bardzo YSL:)