Ten krem na cellulit jest cudowny, działa, naprawdę działa!! Choć nie mam cellulitu to jednak...
...Co za cudo! wspaniały żel na rozstępy. Nie mam co prawda rozstępów, ale...
... Ten tonik na ujędrnienie mnie wybawił! Skóra jak marzenie, choć moja skóra nigdy nie była obwisła...
Takie i jeszcze inne podobne komentarze skutecznie zniechęcają mnie do zakupu specyfików. Owszem, opina zawsze będzie subiektywna, bo przecież używamy żelu/kremu/toniku na sobie, więc odnosi się rzeczone słowo mądrości li-tylko do naszego ciała. Niemniej irytuje mnie głęboce fakt wstawiania opinii na temat produktów przez osoby, które problemu, z którym ma produkt walczyć, nie mają. To jak mówienie o walorach posiadania parasola przez Murzynów z pustyni Kalahari...
Kremów na cellulit nie używam. Bo nie znalazłam działającego i to się raczej nie zmieni.
Kremów na rozstępy nie używam. Powód - j.w.
Cudo na biust. Nooo...
Kremów do pielęgnacji biustu w swoim życiu trochę już przerobiłam. Zależało mi zawsze na ujędrnieniu skóry, która pod wpływem ciężarku słusznego zwyczajnie dąży do niechybnego spotkania z ziemią. Nie tylko dlatego, że nie żyjemy na Księżycu z 1/6 wartości ziemskiej grawitacji, ale ponieważ mam zwyczajnie duże piersi. Nawet bardzo duże. I jakoś z tym żyć muszę:) Dziękuję z góry za wyrazy współczucia.
Krem zakupiłam, bo jak do tej pory nie byłam niezadowolona z żadnego z produktów firmy Lush. Przyszło małe puzderko, z kremowym budyniem w środku, piknie pachnące. Aplikacja itp? A to ważne? Grunt, że się wchłania, na atomy tego procesu rozbierać nie będę. Można wykonać lekki masaż i poszukać, czy się coś nie zalęgło. Bo to robić trzeba! Dziewczyny! Badajcie biusty:)
Koniec agitacji.
Albo jeszcze nie;)
Używanie było na tyle przyjemne, głównie dzięki zapachowi, że odruchowo codziennie smarowałam się budyniem z przyjemnością. Po tygodniu zauważyłam wyraźne zagęszczenie skóry. Stała się przyjemniejsza w dotyku, wyraźnie gładsza i grubsza. Po miesiącu używania zauważyłam wyraźny efekt - piersi się podniosły. Żeby nie było, że mam w głowie magicznie wyczarowany efekt placebo, zmierzyłam to. Jako typowy empirysta na początku procesu smarowczego sprawdziłam, gdzie kończą się moje piersi - na jakiej wysokości na ramieniu. Po miesiącu sprawdziłam ponownie. No i się uniosły. O ile, niech pozostanie tajemnicą;) Jednakowoż efekt jest znaczny.
Dla mnie tyle w temacie:) Reszta mnie nie interesuje:)
Oczywiście, dbanie o biust to nie tylko odpowiednie smarowidła, to przede wszystkim odpowiedni dobór stanika, który podtrzyma, zwłaszcza duży biust, bo kręgosłup też musi swoje nosić. To dbanie o piersi podczas snu, kiedy wywijając dzikie pozycje doprowadzamy piersi do etapu naleśników, bo przecież tego nie da się kontrolować- więc staniki do spania. To dbanie o kręgosłup i chodzenie prosto. To masaże skóry. To dbanie o profilaktykę i badanie piersi - samemu, u ginekologa z czasem robienie mammogramów. To najdelikatniejsza cześć naszej zewnętrznej powłoki, więc warto zadbać, by jak najdłużej cieszyła się nie tylko dobrym wyglądem, ale i zdrowiem.
Przeto włączam do stałej pielęgnacji krem Lovelaśne Dżablisy, bo choć cena imponująca, to jednak bardzo dobry i naturalny skład (a w przypadku specyfików do biustu to szczególnie ważne) i ...DZIAŁANIE. Mój biust radośnie to potwierdza:)
Nobla/Skobla czy jakąkolwiek nagrodę temu, kto wymyślił ten krem. A dają Higgsowi... Czy my od tego jesteśmy zdrowsze albo ładniejsze?:D
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: kończę pierwsze i będą nastepne