Szampon kupiłam na podstawie analizy składu. Szukałam czegoś łagodnego, co uspokoiłoby moją skórę głowy. Zależy mi na tym, żeby szampon nie przesuszał skóry głowy, a nawet ją nawilżał – mam mieszane włosy (tłuste u nasady, suche na końcach), które myję codziennie.
Używanie agresywnych szamponów do włosów przetłuszczających to w moim przypadku wpadanie w błędne koło, bo przesuszona skóra głowy próbuje ponownie odbudować swoją warstwę ochronną, dlatego postanowiłam spróbować szamponu naturalnego, ekologicznego, łagodnego, nawilżającego albo całkowicie obojętnego dla skóry głowy. Wybór padł na JMO, marka zbiera fantastyczne oceny.
Nie zauważyłam na moich włosach takiego działania, jakiego oczekiwałam po składzie/obietnicach producenta. Zdaję sobie sprawę z tego, że szampon ma za zadanie myć włosy, ale litości, jeśli płacę za szampon prawie 100zł, to oczekuję, że może chociaż ten obiecany wyciąg z aloesu nawilży trochę skórę głowy, żeby przestała w takim szalonym tempie produkować sebum? Wyciąg z ogórecznika lekarskiego powinien pięknie regulować przetłuszczanie, na plus brak SLS, tylko co z tego, skoro wszystkie szampony dziecięce w przedziale cenowym 3 – 20zł sprawdzają się u mnie lepiej?
Mam wrażenie, że włosy po tym szamponie są bardzo krótko świeże. Myję włosy rano i w przypadku większości szamponów kolejnego dnia rano (po 24h) włosy wyglądają dobrze. Przy JMO następnego dnia rano mam po prostu tłuste włosy i nie mogę nawet na szybko wyskoczyć do sklepu. Włosy są po nim po prostu przylizane, bardzo je zmiękcza.
To duży minus, bo przy moich mieszanych włosów takie działanie kosmetyków nakładanych na skórę głowy jest niedopuszczalne. Do tego słaba wydajność, używałam około 1,5 miesiąca, ale tylko dlatego, że co kilka dni zmieniałam szampon na inny (dzięki temu widziałam też różnicę w wyglądzie włosów). Gdybym używała codziennie, to nie wystarczyłby mi nawet na miesiąc, a każdy szampon rozcieńczam wodą dla dodatkowej łagodności.
Na plus mogę zaliczyć łagodność szamponu, bezpieczny skład, estetyczne opakowanie, przyjemną konsystencję – szampon nie jest za rzadki ani za gęsty, bardzo słabo się pieni, ale dla mnie to zaleta, bo świadczy o braku siarczanów.
Podstawowy problem polega na tym, że jeśli ktoś szuka tych cech w szamponie, to może kupić Babydream za 3zł w Rossmannie albo HIPP w Auchanie i otrzyma taką samą łagodność dla skóry głowy (i moim zdaniem dłuższą świeżość włosów z tendencją do przetłuszczania się, sprawdzone i przeanalizowane) za co najmniej siedmiokrotnie niższą cenę. Dodam jeszcze, że moje problemy z przetłuszczaniem skóry głowy nie są ekstremalne, mam przemyślaną pielęgnację, używam sprawdzonych produktów i pilnuję diety – bardzo dużo wody, NNKT w postaci ryb i oleju z wiesiołka pitego na czczo, zero cukru/soli i innych praktyk, które przyczyniałyby się do szybszego przetłuszczania włosów.
Podsumowując, szampon naprawdę nijaki, nie zaszkodził i nie pomógł - to dobre cechy w przypadku szamponu, ale nie takiego, który kosztuje 70zł.
Używam tego produktu od: ponad miesiąca
Ilość zużytych opakowań: 1 butelka