Ten jeden, jedyny raz postanowiłam wyłączyć na chwilę swoją podejrzliwość i nieufność w stosunku do chwalonych tak bardzo kosmetyków, i bez zastanowienia wrzuciłam mleczko Ziai do koszyczka. Uwielbiam wszelkiego rodzaju mazidełka do ciała, ponieważ mam skórę mocno odwodnioną, szorstką i miejscami przesuszoną. Producent rekomenduje mleczko skórze zniszczonej i przesuszonej, wiec pomyślałam ,,czemu nie?". No jednak nie. Przyjrzyjmy się zatem z bliska, z czym tak naprawdę mamy do czynienia:
OPAKOWANIE
Mleczko znajduje się w prostej, estetycznej butli o pojemności 400ml wyposażonej w wygodną pompkę. Dla niektórych może być nudno; dla mnie jest schludnie i estetycznie. Pompka się nie zacina, etykietki nie odklejają, wszystko jest w porządku.
KONSYSTENCJA
Jest fantastyczna! Bardzo aksamitna, mleczko gładko rozsmarowuje się na skórze i nadaje uczucie komfortu. Kosmetyk ma biały kolor, nie smuży, dobrze się rozprowadza, przez co jest wydajny.
ZAPACH
Oddałabym wszystko, żeby mieć perfumy o takim zapachu! Nie jest to tytułowe awokado, ale woń lekko słodka z domieszką czegoś orientalnego. Zapach jest otulający, relaksujący, ciepły, po prostu przepiękny! Nigdy takiego nie spotkałam...
DZIAŁANIE
No i tutaj schodzimy na ziemię. Producent obiecuje natłuszczanie, ochronę, odnowę naskórka, wygładzenie, nawilżenie, uelastycznienie, bla, bla, bla... Z tych wszystkich obietnic sprawdza się jedynie (wierzcie lub nie) - natłuszczanie. Balsam jedynie natłuszcza skórę. Żadnego nawilżenia, odnowienia, regeneracji, no, może odrobinę wygładzenia, ale tylko przez chwilę. Mleczko pozostawia bardzo nieprzyjemną, tłustą, błyszczącą warstwę, która uniemożliwia ubranie się w coś innego niż łachmany. Trochę się lepi, a wszystko, czego dotknę zostaje obtłuszczone. Wniosek z tego taki, że najlepiej używać go w warunkach całkowitej izolacji od środowiska.
SKŁAD
Weźmy pod lupę to, co zawiera w sobie to przecudownie pachnące, aksamitne mleczko. Na pierwszym miejscu standardowo woda, potem isopropyl palmitate, czyli suchy emolient (może być komedogenny), a potem mój wróg numer jeden czyli parafina. To ona głównie odpowiada tylko za natłuszczenie i pozostawianie błyszczącego filmu. Warto wiedzieć, że parafina tworząc taką warstwę uniemożliwia przedostanie się wartościowych składników wgłąb skóry. A zatem dodanie tutaj olejku z awokado na końcu składu, mając na początku taką ogromną ilość parafiny po prostu mija się z celem. Plusa daję za to, że mleczko nie zawiera parabenów, ale szczerze mówiąc, wolałabym jednego parabena na końcu, a z przodu coś wartościowego i dobroczynnego dla mojej skóry.
PODSUMOWANIE
Ładne, estetyczne opakowanie z pompką. Dobra cena i dostępność. Przepiękny, niespotykany zapach zachęcający do używania...i co z tego? Żadnego nawilżenia i regeneracji, jedynie tłusta warstwa, pod którą skóra jest tak samo sucha i szorstka, jak była przez użyciem kosmetyku. Odpychający skład, sama parafina, tytułowy olejek z awokado na samym końcu.
Mimo pięknego zapachu, mleczko stoi w łazience praktycznie nieużywane. Absolutnie nie polecam, lepiej posmarować się masłem/olejem i efekt będzie taki sam.
Używam tego produktu od: 3 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1 i ostatniego