Ani głowa, ani serce... Dopiero w bazie tego zapachu jest coś, co porywa, co sprawia, że chce się go mieć. Niestety to co dobre, szybko się kończy... Akurat trwałość tych perfum jest ich zdecydowaną wadą. Kilka godzin, w porywach do 5 może są wyczuwalne dla otoczenia. Nie ma w nich obiecywanej mocy ani pasji, nie dodają mi animuszu ani "pieprzu";)
Na wejściu jest mocno, pierwszy akord nawet lekko odrzucający, ale na szczęście to tylko chwila niepewności, czy aby na pewno nie jest to męska historia. Później jest tylko lepiej. Zapach rozwija się dość szybko i dynamicznie, jest ciekawie, jest z "pieprzykiem", ale... no właśnie, jedno małe ale...
Dla mnie perfumy muszą mieć to coś, co sprawia, że chcę je na sobie nosić. Chcę, żeby mnie ubrały a nie przebrały, chcę czuć, że otwiera się przede mną coś nowego, niepowtarzalnego. Takie smakowanie nowego zapachu ma w sobie coś z zauroczenia mężczyzną... serce jest jeszcze wolne, ale jakaś jego część szybciej bije, wyrywa się i drży, bo wyczuwa obietnicę czegoś niezwykłego... Nie wiesz, jak będzie dalej, ale te pierwsze momenty rozedrgania mają w sobie tyle magii...
Ten zapach nie skradł mi serca, ani nie zawrócił w głowie... to raczej taki związek z rozsądku, gdy wszystko jest jasne i przewidywalne... taka ostoja i baza z piękną, czystą wanilią w tle, bo właśnie moment bazy w historii tego zapachu jest dla mnie najpiękniejszy i chciałabym, aby trwał, trwał i trwał...
Zapach raczej klasyczny, nadaje się na co dzień. Nie przytłacza, nie ciągnie się ogonem, jest takim bliskoskórnym towarzyszem. Myślę, że nie wymaga małej czarnej, ale też nie odbierze jej imprezowego sznytu. Chociaż mnie bardziej pasuje do sweterka i spódnicy, żeby umilić sobie zwyczajny dzień pracy. Polecam dziewczynom lubiącym bezpieczną, stonowaną elegancję z "pieprzykiem";)
Używam tego produktu od: kilka miesięcy
Ilość zużytych opakowań: jedno