Chciałam kupić sobie Meteorytki ze standardowej kolekcji, ale pomyślałam, że ta limitowana edycja taka duża i w ogóle limitowana, to wezmę sobie te, a jak mi się spodobają, to kupię jeszcze standardowe jedynki. Ktoś tu napisał, że Meteoryty to kosmetyk z serii, że albo je się lubi, albo nienawidzi. Więc ja muszę przyznać, że odstaję całkowicie od tego shcematu, ponieważ lubię kuleczki, bardzo chciałam i pragnęłam je mieć, ale uważam, że mogłabym się bez nich obejść. Opakowanie jakie jest każdy widzi - cudowne, urocze, ale już minusem jest to, że jest papierowe, co za kwotę rzędu ponad 200zł jest trochę nie do przyjęcia, ale liczy się wnętrze, więc odpuszczam w temacie opakowania. W środku kryje się przeuroczy mięciusieńki puszek (którego użyłam raz, bo jest tak cudny, że aż mi żal używać:) ), teraz dokupiłam do meteorków pędzel, którego używam TYLKO do nich. Kuleczki.... Ach, kuleczki pachną i wyglądają cudownie, chociaż jak zapewne wiele dziewczyn przestraszyłam się tej różowości. Okazało się jednak, że na twarzy nie są różowe, więc mój strach zniknął:) A efekt? Kuleczki dają na twarzy efekt nie do opisania. Wrażenie wyfotoszopowanej twarzy, odejmują lat dosłownie. Efekt jest naprawdę super. No i ten zapach... Jednak jak powiedziałam, nie jestem do końca ślepym wielbicielem kulek, widzę bowiem, że moja cera po 4-5 godzinach już się świeci, a w dodatku zaraz po nałożeniu występuje u mnie takie dziwne wrażenie "mokrości" jeśli dotknę dłonią twarzy, ale za to nie odejmę gwiazdki, bo pewnie tak ma być, pewnie tak działają kulki. To wrażenie jednak znika i zostaje efekt fotoszopa, o którym już pisałam. Odejmuję gwiazdki za: papierowe opakowanie (trochę przesada jak produkt kosztuje tyle kasy) i cenę. Produkt jest naprawdę fajny, ale chyba nazwałabym go produktem dla koneserów, nie jest to niezbędnik, aczkolwiek przyznaję - dla mnie był zaspokojeniem mojego chciejstwa:)
Używam tego produktu od: kwiecień 2013
Ilość zużytych opakowań: jedno w trakcie