Polubiłam odżywkę z rozmarynem i liściem oliwnym. Postanowiłam więc pójść za ciosem i kupiłam lawendową na promocji.
Ta odżywka rzeczywiście jest do włosów normalnych, bo nie robi kompletnie nic, nie pielęgnuje, nie nawilża. Moje włosy potrzebują przede wszystkim nawilżenia, odżywka, która tego nie robi jest po prostu średnia, nawet jeśli jest dobra. Z resztą nawilżenie to podstawa, bo jak włosy mają błyszczeć, kiedy nie są nawilżone??? Z pomocą silikonów może tak, ale ten produkt ich nie zawiera, za co duży plus.
Niestety, nie usuwa sianowatości włosów, a siano będzie zawsze suche, matowe i nie do rozczesania. Nie odżywia. Dla mnie jest za lekka, może na lato byłaby fajniejsza, ale więcej nie zamierzam sprawdzać, to kolejny produkt lawendowy, który mnie rozczarowuje. Za lawendą nigdy nie przepadałam, nie lubię jej zapachu, dla mnie jest jak zapach taniego proszku i dziwnym zbiegiem okoliczności wszelkie kosmetyki ją zawierające u mnie nie dzialają, albo działają źle. Czekam, aż może trafię na jakiś, który przerwie złą passę, ten produkt tego nie uczynił.
Raczej nie polecam, ale majątku nie kosztuje i nie zaszkodziła, więc może znajdzie się ktoś, na kim zadziała.
Dla poprawności dodam, że tak, owszem, mam suche włosy, w dodatku farbowane, nie są jednak ekstremalnie suche. Są suche tylko wtedy, kiedy je zaniedbam, ale jakoś rozmarynowa odżywka z tej serii genialnie sobie radziła z ujarzmieniem ich i nawilżeniem, a też jest teoretycznie do włosów normalnych jak ta lawendowa. Różnica w działaniu jednak kolosalna.
Używam tego produktu od: 2 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: Męczę pierwsze opakowanie (dodaję do niej olej z pestek moreli i jest ciut lepiej)