Mam włosy długie, czarne, gęste, ze skłonnością do puszenia się i wysuszania, szczególnie na końcach. Jako, że jestem prawdziwą włosomaniaczką, uwielbiam testować coraz to nowe produkty, głównie maski i odżywki (szampony mam swoje, sprawdzone, ze względu na wrażliwą skórę głowy). Będąc w Rosku, zobaczyłam balsam Syossa na promocji za około dyszkę. Pomyślałam sobie, że nie zaszkodzi spróbować, zwłaszcza, że ostatnio nie stronię od silikonów w odżywkach (chcę nieco ,,dociążyć" włosy). Krótko mówiąc, wywaliłam dychę w błoto. Przyjrzyjmy się zatem bliżej naszemu delikwentowi:
OPAKOWANIE - standardowa jak na Syossa tuba, wykonana z miękkiego plastiku, z zamknięciem na zatrzask. Kolor złoty, z czarnym paskiem, wyróżnia się na tle innych produktów. Nic się nie wylewa, nie odrywa, nie otwiera, tylko czemu takie bzdury na etykietce? :D :D :D
KONSYSTENCJA - dość gęsta, kremowa, aksamitna, łatwo się aplikuje na włosy, lecz po pewnym czasie zaczyna spływać. Kolor odżywki jest błyszczący i złotawy, takie trochę diamenty Dody :D
ZAPACH - produkt ma dość przyjemny, choć nieco chemiczny zapach, nie czuć go tak bardzo na włosach po wysuszeniu.
DZIAŁANIE - po jednym użyciu potrzebuję co najmniej dziesięciu lat psychoterapii. Mam totalną traumę i lęk przed tego typu nowościami. Liczyłam na to, że odżywka wygładzi i nawilży moje włosy, lecz tak sie nie stało. Nałożyłam ją na mokre włosy i pozostawiłam na parę minut. Podczas spłukiwania nie zauważyłam, żeby były niewiadomo jak gładsze i miększe. Ale to jeszcze bym wybaczyła. Gdy wysuszyłam włosy i przeczesałam je palcami, zauważyłam, że coś jest nie tak z moimi dłońmi. Mianowicie, spostrzegłam, że są dosłownie CAŁE w złotym brokacie! Wszystko, czego tylko dotknęłam, zostawało umazane brokatem. Ale to jeszcze nie koniec zabawy. Przyjrzałam się dokładniej moim włosom i zobaczyłam, że między kosmykami tkwią cząsteczki brokatu. Normalnie tragedia! Odżywka może nadaje się na jakąś szaloną imprezę, gdzie królują wytapetowane paniusie i brokatowe tipsy, ale absolutnie nie do codziennej pielęgnacji! Całe włosy, ubranie i dłonie były obsypane złotym pyłem, praktycznie uniemożliwia to normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Abstrahując od tej tragikomicznej dygresji, nie zauważyłam niemalże żadnego pozytywnego działania odżywki na moje włosy. Nie odżywiła ich, nie wygładziła, pozostawiła tylko złoty brokat. Porażka.
SKŁAD - najpierw standardowo woda, potem alkohol zmiękczający, związek nadający połysk, miękkość (brokat? :D ), potem seria silikonów, keratyna, olejek migdałowy, panthenol, gliceryna, zapaszek i barwniki. Szkoda, że producent nie umieścił na etykietce informacji, że zawiera brokat w olbrzymiej ilości... ;)
PODSUMOWANIE - z początku nie rozumiałam tak słabych ocen produktu. Jednak po jednym użyciu ja rownież dołączam do jego przeciwniczek. Ładna butelka, dobra cena w promocji, w miarę ładny zapach, ale co z tego? Żadnej regeneracji, zero nawilżenia i wygładzenia, tylko okropne,sztuczne nabłyszczenie i osypywanie dookoła wszystkiego brokatem. Nie dziękuję, karnawał już mamy dawno za sobą...